Quantcast
Channel: Blog w zasadzie ogrodowy
Viewing all articles
Browse latest Browse all 1504

Babie Lato wymruczane

$
0
0

Na tzw. memłonie  Natury jest pięknie i złoto, w  domu  mrucząco - koegzystencjonalnie a mła   ma  wreszcie  troszki  czasu dla  swojego  ogrodu.  Koty szczęśliwie  zajęte  ukrywaniem   się  przed  sobą, zabawą w napady i tym podobnymi radościami ( Mrutek złapał albo komuś  zabrał swoją pierwszą mysz - odebranie Mrutkowi tego biednego zezwłoka okupione  było  Mrutkową histerią, normalnie przedszkole i "To było moje najmojejsze!" ).  Oczywiście  są  ekscesy bo walka o  "matczyne serce"  mła przeszła  z tej pierwszej,  gorącej  fazy w podstępną  zimną  wojnę psychologiczną. Psychologia  jest wyrafinowana bo niby  nie ma nic  wspólnego  z Mrutkiem ale wymusza się na mła  większe zwracanie uwagi na dziewczynki. Wiedziałam że mistrzynią tak prowadzonej walki będzie Szpagetka, nasz domowy  Machiavelli. Po pierwsze w  ramach protestu wzgardziła zakupioną  dla niej  glukozaminą ( trza dbać  o jej stawy przy tych kontuzjowanych łapkach ) po drugie zastosowała numer z repertuaru  Lalusia - nieznany sprawca  na środku  naszego  najlepszego  pokoju reprezentacyjnego  zwanego Pokojem Cioci Dany i Azy wziął  i zrobił olbrzymią, śmierdzącą  kupę!

Wiem że to  Szpageton  była  wykonawcą  tego dzieła  bo:  Mrutek  z dworu leci  do domu  żeby zaszczycić  kuwetę, numer jest poniżej godności  Sztaflika a  Okularii  nie przyszedłby  do głowy, słodycz  wylewała się  wprost  ze  Szpagetki  uszami - taka przymilność mrucząca to występowała u  niej przed nastaniem  Mrutka, Szpageton zasiadła  na tym  parapecie  którego  nie lubi  po to żeby  był widok na pokój i moją  reakcję na  znalezisko,  jej wzrok który spotkał  się  z moim wzrokiem kiedy  naszłam  kupsko, pełen  był jadowitej satysfakcji a sfrunęła  z tego  parapetu  jak  wróżka  i do  wieczora jej  nie widziałam.  Martwić  się nie martwiłam bo ciepło i wszystkie  koty  siedzą długo na dworze, nawet  Mrutek ( jak przyszedł wczoraj  do  domu to bęcnął w wyrku i spał  jak zabity - musiałam  go śpięcego  podnosić   co bym sama mogła z wyrka skorzystać ).  Dochodzą mnie z Alcatrazu  porykiwania ( Sztaflik ), miauki proszalne ( Mrutek ), jakieś  gonitwy  ciałek  widuje  i to wszystko - normalne  kocie  życie się toczy w ogrodzie. Na  fotce obok Mrutek dogląda marcinków, bardzo  się  nimi  interesuje ( na fotkach poniżej znajdziecie  wyjaśnienie  z czego  się  bierze  jego zainteresowanie ).





Październik  ale wszystko jeszcze funkcjonuje w trybie letnim, pewnie dlatego że  w mieście Odzi bardzo, bardzo  zimnych nocy było  ledwie  dwie  lub trzy. W tym  ciepełku babioletnim wszystko owadzie wylazło  coby  się  na słoneczko i  związane  z nim  dobrutki załapać. Zresztą  nie tylko owadzie, mła też zasuwała jak ten pszczółek  ze szpadlem i sekatorem.  Posadziłam kupione okazyjnie  cebulki  wiosną kwitnące, posadziłam też paprocie choć  wymagało  to  zerwania darni ( czuję że mam  krzyż ). Przede mną  jeszcze wykopanie zaschłego rodka i kombinacja co posadzić na jego miejsce ( cóś  mła mów  że lepiej  tam rodka ponownie  nie sadzić -  w tym roku wypadły dwa na Podskarpku i jakoś nie sądzę żeby odtwarzanie tych nasadzeń było  dobrym pomysłem ). Kupować  niczego  nie  kupię, może przesadzę coś z inszej części ogrodu. Powinna to być  roślina która rośnie  dość  wolno i jest bardziej  rozłożysta niż  wysoka.  Może  kalina  japońska a może  co inszego, szczerze pisząc  świeża sprawa i jakoś  nie mam  pomysła. Ogólnie to  Alcatraz  mła  dobija,  mój ogród  pilnie potrzebuje tzw. chłopa  do roboty. Mła  to się  nawet  chwilami zdaje  że przydałoby się paru chłopów  ale  jak wiadomo  personel pracujący  z  zielenią  winien   być doglądany ( bo może  zrobić  cóś  w brew  a nawet w dwie brwie ) a mła nie  bardzo  widzi  siebie doglądającą więcej  niż jedną  sztukę  chłopa. No  nic, jakoś to będzie.  Dziś  do mła dzwoniła jej  sister średnia i strasznie narzekała że zarósł przydomowy ogródek wielkości 1/10 Alcatrazu,  zdaje  się że mamy rodzinne skłonności  do zapadania na niemoc  ogrodową, he, he, he.





Na szczęście jest jeszcze Sucha  - Żwirowa  i kiedy dobijam  się  stanem  Alcatrazu patrzę  sobie na  moje  Podwórko.  Nie żeby euforia i stany maniakalne ale  troszki lepiej  się mła robi, ona  jeszcze  nie jest taki leń  kumpletny - cóś  tam  się  rusza i robi. Za mało, to mła wie!  Pytanie  tylko  jak z tego za  mało wyleźć?  Dżefa mła sadzi w Alcatrazie ale klimat nie sprzyja bezproblemowemu ich wzrastaniu ( mła  dostała  rachunek  za wodę - nie padła  od niego na serduszko tylko dlatego że latem z konewką zamiast z wężem latała ). Klimat sprzyja  za to takim cholernym  jesionkom czy  nieciekawym  klonom, akurat klony które mła  lubi tak szybko  nie wzrastają. No cóż, trza  się solidnie rozejrzeć  za chłopstwem, które  jeszcze  za granicę  nie uszło a siłą mięśni  i jako takim rozumem dysponuje. Pan Andrzejek   na emeryturkę  dopiero w styczniu - lutym a mła a właściwie to Alcatrazemu trza  chłopa  od  zaraz! Mła  musi  też lepiej  przemyśleć  koncepcję dżefnianych nasadzeń, dotychczasowe  pomysły  mła  "na lasek" niespecjalnie  się  sprawdziły, to jest jej  wina i  nie da się na nikogo owej  winy zwalić. Niestety!






P.S. Zdjątko nr 1  to martwa natura  z  żywym kotem. Hym... tego... Mrutek  zapozował!

Viewing all articles
Browse latest Browse all 1504

Latest Images

<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>