Quantcast
Channel: Blog w zasadzie ogrodowy
Viewing all articles
Browse latest Browse all 1479

Koszmarki naścienne

$
0
0
Mnie wzięło i natchło. A tak  naprawdę to Ewa Gwiazda Północy wywołała tę waderę z lasu.  Kiedyś tam, w zamierzchłej przeszłości groziłam Wam pokazaniem  moich  paskudków własnoręcznie wykonanych w przeszłości jeszcze zamierzchlejszej.  No i nadszedł czas kaźni i nie ma zmiłuj! Czas  zdjąć ze  ścian  spostponowane przez owady i życie codzienne haftowane obabrazki "pod  szkłem".  Serwis czyli mycie, niekiedy  ponowne naciągnięcie materiału albo insza konserwacja. Nigdy ja nie miała tzw. dobrego gustu, aberracje mła się na poczuciu piękna od najwcześniejszej młodości robiły.  Ha, i powstawały koszmary które z lubością wieszałam gdzie popadło albo i ustawiałam jak koszmar był trójwymiarowy.  Niestety z czasem nic mła się nie polepszyło, bywa że  śmiała koncepcja wnętrzarska albo modowa nijak nie znajduje zrozumienia  u Mamelona i Cio Mary robiących w środowisku mła za zbiorczego arbiter elegantiarum.  Pocieszam się że dolą awangardy jest brak zrozumienia u współczesnych, he, he, he. Napiszę tak - poruszam się na skraju  "ładności" i campu zwanego dawniej kiczem.  Po prawdzie po mojemu to camp jest jednak od kiczu bogatszy, pełniejszy bo zdecydowanie świadomy. Przerysowanie  pasuje do teatralnej natury mła  ( to nie moje określenie, niejaki Pan Robert urzędnik bankowy je wymyślił,  po mojemu Pan  Robert po prostu nie miał śmiałości coby określić  mła gwiazdą, he, he, he ).  Czasem u mła to przerysowanie jakoś tak zmierza w stronę  karykatury dobrego smaku (  nie każde przerysowanie jest karykaturą, sporą dozę złośliwości trza posiadać by karykaturę należycie wykonać  ) ale zazwyczaj poruszam się w obrębie tzw. "ładności", choć już blisko granicy. Dobra, koniec ględzenia czas na horror!



Usprawiedliwiam tę szaleńczą "oczojebność" hafcików tym  że mła wychowała się w czasach ciężkiego konsumenckiego niedopieszczenia. Po jej słodkich latach szkolno - podstawowych które wypadły za Towarzysza Edwarda nastało smętne nastolęctwo kryzysowe. W sklepach występowały  głównie tkaniny typu bistor i różne  mieszanki z elaną ( zupełnie jak teraz,  w czasach rozbuchanego konsumpcjonizmu, he, he, he ) w kolorach smutnych jak rzeczywistość kraju demokracji ludowej ( tzw. wysrany buraczek, sparzona czerwona  kapusta udająca śliwę, zieleń zmętniałej  butelki albo czerń bistorowa która zawsze wyglądała antycznie, tzn. materiał w noszeniu błyskawicznie się starzał ). Barwników ponoć należytych nie było, apretury takoż ( znaczy były ale do produkcji na - uwaga magiczne słowo - eksport ich się używało ) i skutek był taki że ludność pracująca  miast i wsi, oraz liczni renciści, młodzież ucząca się a nawet element reakcyjny i zwyczajny przestępczy zmuszony był szczęścia związanego  z założeniem na się czegoś co nie przypominało kolorem szmaty do podłogi szukać w miejscach zwanych  komisami, na bazarach lub u znajomych do których przychodziły zagraniczne paczki.

Z braku kasy na lepsiejsze ciuchy farbowało co się  tylko  ufarbować dało ( na przykład deficytowe pieluchy tetrowe ) podłej jakości barwnikami wytwarzanymi albo przez "spółdzielnię" albo tzw. prywatną inicjatywę na kolory przecudne typu  fiolet prawdziwy a głęboki, róż amarant, wściekły  turkus.  Barwnik łapał po całości znaczy przy odrobinie nieszczęścia można było mieć  turkusowy tyłek czy amarantowe insze części ciała, z tym że barwnik jak wspomniałam był podły czyli jak to się mawiało "pierny".  Dzięki tej pierności pieluchowe  ciuchy nadawały się do wielokrotnego farbowania, z czasem nawet uzyskiwały niezwykle wyszukane odcienie ( najczęściej tuż przez rozpadnięciem się materiału ).  W czasach takiego ciężkiego wygłodzenia kolorystycznego i prób zaradzenia mu mła zaczęła była tworzyć swoje pierwsze haftowanki.  Niech  nie dziwi  Was zatem że one cóś jakby coolorowe straszliwie i nawet błyszczące. No i że w ich tworzeniu wykorzystałam  materiały takie jak resztki po bluzeczce z "lepszego świata" czy dziecięcych chusteczkach do nosa.

Jakby  było mało "oczojebności" to te moje   haftowania nie są szczytem technicznej doskonałości, bardzo  oględnie rzecz ujmując.  Na szczęście w realu to nie są duże obrazki, więc  paskudyzm ich wykonania aż tak bardzo nie rzuca się w oczy ( no bo tzw. treść przedstawień na dzień dobry zatyka i nikt się specjalnie  nie przygląda ). Wykonywane to było różnymi nićmi, kordonkami, mulinami a nawet wełną pozyskaną z oddziału przedsiębiorstwa  "Cepelia"  ( koncesjonowana ludowość, wyroby cepeliowskie były w późnym PRL obłożone  prawie osiemdziesięcioprocentowym  podatkiem od luksusu żebyśmy całkiem niezludowieli ) w Opocznie ( pasiaki i insze wełniaki ).  Wiszą te hym... tego... cuda  robótkowe na  ścianach kuchni mła raczej nie dodając jej uroku ( kuchni, mła niczego dodawanego nie potrzebuje bo jest urocza do bólu  sama z się ) ale czyniąc tą kuchenną przestrzeń zajętą przez mła.  Wicie rozumicie, cóś jak obsikujące wzięcie w posiadanie stosowane przez niektóre kocury.

Taa... to umiłowanie  koszmarnie kolorowych, wykonanych z  byle  czego i byle jak obabrazków, kylymków i serwetuszek to spuścizna  po czasie bez niczego.  Dziś wydaje się śmieszne  że ludziska w czasach komuny zbierały takie dzieła sztuki jak puszki po Heinekenie czy paczki  po Camelach.  He, he, he, nikt tak nie doceniał sztuki pop art  w jej najprostszej, siermiężnej formie rynkowej  jak ludzie żyjący w tzw.  realnym socjalizmie.  Niech więc sobie wiszą te obabrazki przypominając dydaktycznie że to co nazywamy dobrobytem jest pojęciem nader względnym. Za zaawansowanej komuny przeca w Polszcze był dobrobyt  powszechny, znaczy z głodu  się nie umierało, społeczeństwo reprodukowało się jak należy a że miało pretensje do czegóś tam jeszcze to po prostu pańskie zachciewajki wykazywało. Szczęśliwie komuna nie wpadła na to że społeczeństwo niezdychające z głodu za długo w stanie bezaspiracyjnym nie wytrwa, no i nastała nam wreszcie  demokracja bez przymiotników.  Teraz mamy fazę rozczarowania tą zdobyczą  bo system  jest be, znaczy ludzie jeszcze nie wpadli  na to że tak naprawdę jest za mało demokratyczny. No i miotamy się pomiędzy ochlokracją a merytokracją i co poniektórzy zaczynają tęsknić  do błogich czasów  kiedy to ktoś myślał za nich i prawie wszystkiego było  w bród, zwłaszcza sztucznych materiałów pod  warunkiem że miały kolor wysranego buraczka,  sparzonej czerwonej kapusty udającej śliwkę, zieleni zmętniałej butelki czy "antycznie" noszącej się czerni. Starzy tęsknią za młodością, młodzi za opowieściami z dziadkowych czasów a mnie łobabrazki przypominają real demokracji z przymiotnikiem.


Teraz jako mocno stara  rura oszczędzam  ślepia i nie robótkuję, co nie oznacza że "nie pozwalam sobie". Ostatnia zdobycz ze śmieciowego targu - niewielki łobabrazek kupiony za jednego zeta Bardziej "ładny" niż campowy ale co mi tam. Ścianom mojej kuchni  niewiele  już zaszkodzi!


Jak chcecie się  zanurzyć w odtruwających z komuny straszliwościach robótkowych możecie oblookać następujące wpisy: Świąteczne krzyżykowanie czyli jak upchać błędy młodościPożegnanie jesieniHaftowanki dla AnkiSmętna październikowa niedziela . Na koniec to sorrky  za jakość fotków, robienie zdjęć czegoś za szkłem zawsze mła przerasta.

Viewing all articles
Browse latest Browse all 1479

Trending Articles


TRX Antek AVT - 2310 ver 2,0


Автовишка HAULOTTE HA 16 SPX


POTANIACZ


Zrób Sam - rocznik 1985 [PDF] [PL]


Maxgear opinie


BMW E61 2.5d błąd 43E2 - klapa gasząca a DPF


Eveline ➤ Matowe pomadki Velvet Matt Lipstick 500, 506, 5007


Auta / Cars (2006) PLDUB.BRRip.480p.XviD.AC3-LTN / DUBBING PL


Peugeot 508 problem z elektroniką


AŚ Jelenia Góra



<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>