Powinnam pisać post o roślinkach co to są uważane za występne ale jakoś znów nie mam weny. Pewnie przez ten niby mróz za oknem. Bawię się domem czyli udaję że sprzątam. Mamelon jest ode mnie lepsza, skręca swój nowy żyrandol i poprawia stary. Będzie po francusku ale w stylu wiejskim, bez Wersalu. Małgoś - sąsiadka jest za to ode mnie mundrzejsza, stwierdziła że jak się ma zaćmę to się nie sprząta bo i tak wielkiego bordello się nie widzi - "Dopóki się człowiek o cóś nie potyka to znaczy że jest porządek". W czwartek zasponsoruję Kubicę czyli nabędę drogą kupna paliwo, szlag mnie trafia jak pomyślę jakie podatki i akcyza jest nałożona na cóś co wytwarza znacznie mniej syfu niż tzw. wyngiel. No tak, ale gaz , ropa to zło, mniejsze co prawda niż cholerna energia odnawialna ale zło. A my teraz będziemy ocieplać budynki w ramach walki ze smogiem. Taa, ciekawe jak ocieplą od wewnątrz i zewnątrz zabytkowe kamienice i czy ktoś z tej bandy dyletantów słyszał kiedykolwiek o czymś co nazywa się punktem skraplania i kojarzy tę nazwę z budownictwem. Ale czego ja wymagam, toż oni pieprzą przed siebie i nawet ci co to wybrali nam ten zestaw złodziejsko - aferalno - układowy ( boszsz... szukali, szukali tych złodziei, afer, układów, na wszelki wypadek sami stworzyli ) średnio już zawierzają wybranym. Ech...
Postanowiłam Was dobić kolejnymi koszmarkami, tym razem malowanymi. Zdziwne ale nie mam w domu prac które malowałam w czasach postnastoletnich. Szczerze pisząc to sama nie wiem dlaczego. Może po prostu te szkolne prymitywy jakoś tak bardziej do mła paszą. "Dorosłe" prace, te wszystkie straszne martwe natury, ćwiczenie stylistyczne typu zintegrowane płaszczyzny koloru czy tam inne mundre srutututu nijak się mają do prawdziwej mła. W jamie Tabazelli musi być swojsko do bólu, żadnych hiperrealizmów czy całkowitych abstrakcji typu średni Pollock. Preferowany styl to ćwierćrealizm półmagiczny, wszystko jest opowiadane wbrew temu czego usiłowano mła nauczyć ( mniej literatury więcej obrazu ) . A tu proszę, nawet plenerowy domek z Olczy przypomina opowiadankę o domku ( taa... styl zakopiański w wydaniu z lat 70 - 80 - XX wieku cóś tak jechał Cepelią po całości, wrażliwość artystyczna we mła się obudziła i zarejestrowała, he, he, he ). Portret jaśnieleżącego Tasiemki w stylu jak mały Jasio wyobraża sobie impresjonizm oraz portret Babci Wiktorii ( trzy miesiące ciężkiej obrazy i obrabianie mła tyłka przed Ciotą Daną - "Nigdy Kochana nie daj się namówić na bycie modelką mojej wnuczki, nigdy powtarzam!" ) są też opowiadane. Hym... ja po prostu jestem opowiadaczką, tak szczerze pisząc to chyba nigdy nie miałam szansy na bycie malarzyną a co dopiero malarką. Tzn. mam na myśli taką profi, co to wie ( niby ) co robi. No ale pewnie jakbym była profi to bym instalowała, kreowała i w ogóle robiła "coś bardzo poważnego" bo takie tam zwyczajne malowanie od siedemdziesięciu lat jest passé . No a opowiadactwo obrazkowe to jest passé od ponad setki z hakiem ( z wyjątkiem opowiadanek surrealistycznych ).
Postanowiłam Was dobić kolejnymi koszmarkami, tym razem malowanymi. Zdziwne ale nie mam w domu prac które malowałam w czasach postnastoletnich. Szczerze pisząc to sama nie wiem dlaczego. Może po prostu te szkolne prymitywy jakoś tak bardziej do mła paszą. "Dorosłe" prace, te wszystkie straszne martwe natury, ćwiczenie stylistyczne typu zintegrowane płaszczyzny koloru czy tam inne mundre srutututu nijak się mają do prawdziwej mła. W jamie Tabazelli musi być swojsko do bólu, żadnych hiperrealizmów czy całkowitych abstrakcji typu średni Pollock. Preferowany styl to ćwierćrealizm półmagiczny, wszystko jest opowiadane wbrew temu czego usiłowano mła nauczyć ( mniej literatury więcej obrazu ) . A tu proszę, nawet plenerowy domek z Olczy przypomina opowiadankę o domku ( taa... styl zakopiański w wydaniu z lat 70 - 80 - XX wieku cóś tak jechał Cepelią po całości, wrażliwość artystyczna we mła się obudziła i zarejestrowała, he, he, he ). Portret jaśnieleżącego Tasiemki w stylu jak mały Jasio wyobraża sobie impresjonizm oraz portret Babci Wiktorii ( trzy miesiące ciężkiej obrazy i obrabianie mła tyłka przed Ciotą Daną - "Nigdy Kochana nie daj się namówić na bycie modelką mojej wnuczki, nigdy powtarzam!" ) są też opowiadane. Hym... ja po prostu jestem opowiadaczką, tak szczerze pisząc to chyba nigdy nie miałam szansy na bycie malarzyną a co dopiero malarką. Tzn. mam na myśli taką profi, co to wie ( niby ) co robi. No ale pewnie jakbym była profi to bym instalowała, kreowała i w ogóle robiła "coś bardzo poważnego" bo takie tam zwyczajne malowanie od siedemdziesięciu lat jest passé . No a opowiadactwo obrazkowe to jest passé od ponad setki z hakiem ( z wyjątkiem opowiadanek surrealistycznych ).