No i lato nam mija. A ja co? A ja na to jak na lato - bezczelnie przyznaję że się cieszę. Żadnych smuteczków i nostalgii, żadnych tęsknic za ciepełkiem i słoneczkiem, nic z tych rzeczy. Ulga, że już , że wreszcie, że oddychać można a kto wie czy nawet nie popada. Tegoroczne lato trwało na dobrą sprawę od połowy kwietnia więc człowiek ma prawo być nim zmęczony. W końcu wiadomo - co za dużo to i wieprzek nie pochłonie! Dopiero od paru dni temperatura jest znośna, opady się opadziły i w ogóle sierpień zaczyna przypominać stare polskie lato a nie rozpaloną słońcem kanikułę Umbrii czy tam innej Katanii. Jak temperatura znośna to można cóś tam nawet ogrodowego wykonać i przy tym nie paść ryjcem na glebę. Ogród co prawda wygląda smętnie po tym dłuuugim lecie ale zielone zawsze dobrze człowiekowi robi na jestestwo. W Alcatrazie trochę nowych roślin nawet przybyło, trza w końcu uzupełnić straty po suszy i upałach. Nieczęsto to się zdarza, zazwyczaj to zima jest u nas okresem próby dla roślin. Mam nadzieję że wiosna i lato z taką pogodą jak w tym roku nie będzie coroczną "jazdą obowiązkową", mało miła dla mnie zima absolutnie mi wystarczy do zaspokojenia masochistycznych ciągotek - kolejnego sezonu ogrodowego z taką "piękną" pogodą mogłabym nie zdzierżyć. Przede mną jesienne sadzenie cebul, przepatruję stanowiska w Alcatrazie na których mogłabym posadzić drobnicę typu krokusy czy szafirki. Muszę tyż pomyśleć o jakimś nawozie długo działającym, mączka bazaltowa by się przydała. Znów planuję co może rozbestwić Wielkiego Ogrodowego więc lepiej cicho sza, ani mru, mru i w ogóle hush - hush. Podsumowując ogrodowy sierpień - upał, sucho więc małorobotnie było. Rabaty wyglądają jakby już po połowie września było.
No i lato nam mija. A ja co? A ja na to jak na lato - bezczelnie przyznaję że się cieszę. Żadnych smuteczków i nostalgii, żadnych tęsknic za ciepełkiem i słoneczkiem, nic z tych rzeczy. Ulga, że już , że wreszcie, że oddychać można a kto wie czy nawet nie popada. Tegoroczne lato trwało na dobrą sprawę od połowy kwietnia więc człowiek ma prawo być nim zmęczony. W końcu wiadomo - co za dużo to i wieprzek nie pochłonie! Dopiero od paru dni temperatura jest znośna, opady się opadziły i w ogóle sierpień zaczyna przypominać stare polskie lato a nie rozpaloną słońcem kanikułę Umbrii czy tam innej Katanii. Jak temperatura znośna to można cóś tam nawet ogrodowego wykonać i przy tym nie paść ryjcem na glebę. Ogród co prawda wygląda smętnie po tym dłuuugim lecie ale zielone zawsze dobrze człowiekowi robi na jestestwo. W Alcatrazie trochę nowych roślin nawet przybyło, trza w końcu uzupełnić straty po suszy i upałach. Nieczęsto to się zdarza, zazwyczaj to zima jest u nas okresem próby dla roślin. Mam nadzieję że wiosna i lato z taką pogodą jak w tym roku nie będzie coroczną "jazdą obowiązkową", mało miła dla mnie zima absolutnie mi wystarczy do zaspokojenia masochistycznych ciągotek - kolejnego sezonu ogrodowego z taką "piękną" pogodą mogłabym nie zdzierżyć. Przede mną jesienne sadzenie cebul, przepatruję stanowiska w Alcatrazie na których mogłabym posadzić drobnicę typu krokusy czy szafirki. Muszę tyż pomyśleć o jakimś nawozie długo działającym, mączka bazaltowa by się przydała. Znów planuję co może rozbestwić Wielkiego Ogrodowego więc lepiej cicho sza, ani mru, mru i w ogóle hush - hush. Podsumowując ogrodowy sierpień - upał, sucho więc małorobotnie było. Rabaty wyglądają jakby już po połowie września było.