Miało być spokojnie i luźniutko ale jak zwykle trafiła się misja. Tak to już jest, nie ma co narzekać. Wędruję po mieście Odzi w związku ze związkiem i w domowych pieleszach bywam gościem ( znaczy przychodzę cóś kole dwudziestej ). Mam nadzieję że misja zostanie wypełniona do końca tygodnia bo domowe stajnie Augiasza czeka sprzątanie przed Tatusiową wizytą ( już stroszę pióra i tak na wszelki wypadek przypominam sobie wszelkie akcje w wykonaniu Tatusia typu malowanie błyskawiczne z okazji przyjazdu naszego stryja albo przemeblirowki niby wykonywane przez rodziciela o północy - taa, niby bo zamiast w pocie czółka meblować pokoje to książki bezczelnie czytał , zupełnie jak jego najstarsza córcia, he, he, he ).
Czasu na ogród nie ma i to mnie martwi, choć może nie powinno. Nie powinno bo cóś moje działania ogrodowe się ostatnio nie udają, na ten przykład bardzo martwi mnie przesadzona palczatka. Oj, źle wygląda mimo podlewania. Może więc to dobrze że nie mam czasu w ogrodzie się udzielać, jest szansa że rośliny pozbawione mojej "opieki" przeżyją. Hym... a może zdarzy się cud i słomkowy kolor palczatki ponownie zamieni się w uroczą "niebiewskość". Jak się nie zdarzy to zostanie mi nagabywanie Mamelona, bo akuratnie tę odmianę trawska wcale nie jest tak prosto w szkółkach dostać a w Mamelonoison parę ładnych kęp rośnie. Oczywiście do Mamelona tyż szybko nie dotrę choć mieszka bliziutko, misja mocno czasochłonna.
A teraz info ogrodowe dla zainteresowanych szkodnikami rozchodników - niepylak apollo Parnassus apollo i modraszek orion Scolitantides orion to śliczne motylki których nie mniej śliczne gąsienice zżerają liście rozchodników ( najchętniej tych dużych ale nie tylko ich, nie pogardzą rozchodnikiem białym a jak już nie ma czego rozchodnikowego żreć to rzucą się na rojniki ). Gąsienice wyżerają liście po brzegach natomiast niejakie zwójki wygryzają dziurki w całym liściu. Oczywiście liśćmi rozchodników nie gardzą też ślimory ( ślimory chyba niczym nie gardzą ), one wyżerają liście "w koroneczkę". Na poskromienie apetytu motylich dzieci można zastosować obrzydzanie pożywienia piołunem ( pryskamy roślinę piołunowym wywarem gotowanym 10 minut ), gorzkiego ponoć nie zeżrą. Czy działa to na zwójki i ślimory to nie wiem.
Dzisiaj w ramach ozdóbstwa oczekiwanie na kawę z Cio Mary, świeżo powróconą z wakacji. Stół ustrojony, jedna kawa zaparzona druga na etapie kręcenia. Cio Mary i Ciotka Elka dostąpiły zaszczytu pochłeptywania z przeceniaków ( 2, 40 peelen za sztukę + podkładaka ), mój najświeższej daty kubeczek prezentowy ( prawdziwy Bolesławiec - będzie miał osobną sesję ) jest przeznaczony do wyłącznego pochłeptywania przez mła.
Czasu na ogród nie ma i to mnie martwi, choć może nie powinno. Nie powinno bo cóś moje działania ogrodowe się ostatnio nie udają, na ten przykład bardzo martwi mnie przesadzona palczatka. Oj, źle wygląda mimo podlewania. Może więc to dobrze że nie mam czasu w ogrodzie się udzielać, jest szansa że rośliny pozbawione mojej "opieki" przeżyją. Hym... a może zdarzy się cud i słomkowy kolor palczatki ponownie zamieni się w uroczą "niebiewskość". Jak się nie zdarzy to zostanie mi nagabywanie Mamelona, bo akuratnie tę odmianę trawska wcale nie jest tak prosto w szkółkach dostać a w Mamelonoison parę ładnych kęp rośnie. Oczywiście do Mamelona tyż szybko nie dotrę choć mieszka bliziutko, misja mocno czasochłonna.
A teraz info ogrodowe dla zainteresowanych szkodnikami rozchodników - niepylak apollo Parnassus apollo i modraszek orion Scolitantides orion to śliczne motylki których nie mniej śliczne gąsienice zżerają liście rozchodników ( najchętniej tych dużych ale nie tylko ich, nie pogardzą rozchodnikiem białym a jak już nie ma czego rozchodnikowego żreć to rzucą się na rojniki ). Gąsienice wyżerają liście po brzegach natomiast niejakie zwójki wygryzają dziurki w całym liściu. Oczywiście liśćmi rozchodników nie gardzą też ślimory ( ślimory chyba niczym nie gardzą ), one wyżerają liście "w koroneczkę". Na poskromienie apetytu motylich dzieci można zastosować obrzydzanie pożywienia piołunem ( pryskamy roślinę piołunowym wywarem gotowanym 10 minut ), gorzkiego ponoć nie zeżrą. Czy działa to na zwójki i ślimory to nie wiem.
Dzisiaj w ramach ozdóbstwa oczekiwanie na kawę z Cio Mary, świeżo powróconą z wakacji. Stół ustrojony, jedna kawa zaparzona druga na etapie kręcenia. Cio Mary i Ciotka Elka dostąpiły zaszczytu pochłeptywania z przeceniaków ( 2, 40 peelen za sztukę + podkładaka ), mój najświeższej daty kubeczek prezentowy ( prawdziwy Bolesławiec - będzie miał osobną sesję ) jest przeznaczony do wyłącznego pochłeptywania przez mła.