![]()
Łapiemy oddech, z trudem bo dało popalić jak rzadko. Popadało, sprawy urzędowe cudem pchnięte i może mła do końca czerwca się pozbędzie garba czyli pilnowania coby sąsiedzka kamieniczka nienaruszona stała. W dodatku przed mła rysuje się niespodziewana perspektywa krótkiego wypadu w lipcu, co mła nadzwyczaj cieszy bo mła strasznie podróżowania spragniona. Małgoś przeżyła w jakiej takiej formie upały jako i moja pozostała geriatria. Roślinki zadoniczkowane nie zdechli, i to zarówno te wysyłkowe jak i te zakupowe. No i najważniejsze - koty po upalnej złości jakoś się uspokoiły, słodkie zalegania wspólne, żadnych bójek, prucia sznup z niewiadomego powodu i rozpychania się na kafelkach. Co prawda kocie ożywienie wiąże się z ekspresowym napełnianiem mich przez madkę ale to jest taki szczegół.
![]()
![]()
![]()
Mła teraz pisze post o ogrodach Mezopotamii, upały tak ją natchnęły. Spokojnie, do publikacji daleko bo mła się zaplatała w chronologii. dzisiejsze fotki to przegląd różyczków w wazonie, znaczy to co kwitnie w Różance mła zapodała w wazonie i bliskie spotkania drugiego stopnia z fylyżanką Rabarbary. No i oczywiście Szpageton zdjęta w pozach. W muzyczniku muzyczka z deszczem i burzą w tle. Niech magia tego utworu będzie z Wami.