
Na świecie oczekiwanie na falę IV, wywołaną przez wariant ( nowe piękne słówko ) a nie mutację ( która jest démodé ) wajrusa. Mutacje w wajrusie tworzą się ciągle a szereg mutacji tworzy wariant, wyjaśniał bardzo uczony pan ekspert. No i dlatego ( dlaczego?) wszyscy powinni się czepić! Nawet ci co nie powinni się czepić bo jak się nie zaczepią to będo zabijali służbę zdrowia, co i tak jest już zabita. Albo tych co się zaczepili i powinni być odporni ale jak pokazuje doświadczenie to tak średnio odporni są ( mła wczoraj przeczytała "pokrzepiające" dane - aż dwie trzecie zakażonych w UK wajrusem w wariacji delta to niezaczepieni i ponad połowa zgonów to tyż oni - z czego mła wysnuła że nowe zakażenia to ponad 30% zaczepionych a w szpitalach zgony rozkładają się na obydwie grupy tak że lepiej pisać enigmatycznie "ponad połowę" - przy czym należy zwrócić uwagę że stosunek zejść do zakażeń jest nikły i dobrze, bo to czysta zgroza by była gdyby jaśniej bo liczniej i wychodziłoby że zgonów cóś więcej wśród zaczepionych, matematyka się kłania ). Mła w dziedzinie straszalnictwa wirusowego odkryła że mendia w tym tyźniu popełniły straszliwy błąd - wywiadowały i wezwały na przesłuch niejakiego Eichelbergera, któren jest psychologiem i podszedł do tematu zawodowo. Lepiej nie wywiadować i nie wzywać na przesłuchy ani psychologów ani socjologów - oni z racji wykonywanego zawodu wiedzą na czym polega manipulacja i potrafią powiedzieć, o ile są dobrzy, w którym miejscu do niej dochodzi. Eichelberger x lat temu to miał romans z terapeutyzowaną ale zęby w zawodzie zjadł i uchodzi za dobrego specjalistę, więc się wziął i tak wypowiedział że redahtory kłopot mieli bo dziadyga cóś nie na bazie i nie po linii.
Maksymę "Divide et impera" wprowadzaną w życie przez politycznych przy pomocy części środowiska lekarskiego usiłującego cóś bardzo konkretnego dla się ugrać, zapodano wywiadującym i przesłuchującym niemalże na tacy ( jakoś nie załapali, he, he, he i nie ciągnęli tematu ) - Eichelberger bardzo słusznie przypomniał że pacjent ma swoje prawa, że lekarz nie Pan Bóg, polityczny człek żaden to Anioł Stróż, a bawienie się w inżynierię społeczną może przynieść ( bo często przynosiło ) opłakane rezultaty. Tak zwany covidowy sceptycyzm ( ciekawe czy E. już został oficjalnie zakwalifikowany do foliarzy i płaskoziemców ) wręcz bił od pana psychologa, chyba nawet w stopniu silniejszym niż od mła. Być może dlatego że mła jest młodsza od Eichelbergera i jest z pokolenia "tableta pomoże na wszystko" ( co jest oczywiście bardzo głupie ) a nie z tego które wyrosło w przeświadczeniu że medycyna ostatecznie jest zawsze zawodna. W każdym razie miło było w mendiach mainstreamowych poczytać i posłuchać kogoś kto jasno i otwarcie powiedział że cała narracja mendialno - polityczna dotycząca covidu jest robiona tak jakby rzeczywiste zwalczanie choroby nie było tu celem nadrzędnym. Na razie my oddychamy a zarzund i medyczni z utęsknieniem wyczekują jesienno - zimowego sezonu chorobowego ( mła by napisała że grypowego ale grypa na covid zeszła więc nie wypada ).
Portale należące do koncernu AGORA na przemian z covidem ostatnio katujo mła problematyką LGBT, bo cza uświadamiać. Mła nie ma nic przeciwko osobom homoseksualnym, transpłciowym czy też niebinarnym, mła uważa że należą im się takie same prawa jak i inszym łobywatelom. Jednakże czytając artykuły zamieszczane na owych portalach mła ma wrażenie że wymaga się od niej robienia za żołnierza bo oto toczy się wojna. Co prawda sztucznie wykreowana i namiętnie uprawiana przez parę stron konfliktu - zarzund i jego szerokie otoczenie chcących odciągnąć uwagę od narastających problemów które w rzeczywisty sposób dotyczą nas wszystkich bez względu na to kto kogo kocha ( to strona inicjująca działania ) i dającą się podpuszczać przez zarzund i polityków usiłujących wjechać na tzw. szczytnych hasłach do miejsca przy korycie oraz zarabiające na konflikcie mendia, grupę działaczy LGBT którzy być może sądzą że obecność w mendiach przyzwyczai ludzi do tego że LGBT w ogóle istnieje. Jednakże jeżeli mła sto dziesiąty raz przeczyta reportaż nr 111 o niedolach to jej tolerancja się od tego nie pogłębi, mła nie wierzy też żeby kogoś w typie "twardego przeciwnika LGBT" kolejny tekst przekonał. Jest takie zjawisko jak przegrzanie tematu, mła jest cierpliwym czytelnikiem ale skoro ona czuje zmęczenie to co dopiero inni, mniej cierpliwi.
Zakaz aborcji eugenicznej rozgrzewa bo dotyczy olbrzymiej części społeczeństwa, problem ruchu LGBT to powodowane przez media kojarzenie go z "dziwnością" i "innością" - mało to rozgrzewające dla ogółu. Parady, tęczowe flagi, srutututu, ach jacyż my wyjątkowi czyli inni - przeca nie w tych tęczach i makijażach dragqueen leży sedno sprawy tylko w ograniczaniu praw obywatelskich z powodu orientacji seksualnej. Homoseksualni, trans i inni płaco takie same podatki, przestępstwa swoim istnieniem nie popełniajo a tych samych praw nie majo! Mła ma takie zdziwne wrażenie że ruch LGBT idzie w folklor a nie w to co istotne, w ruch obywatelski. A mendia agoralne temu przygrywajo, ojla, ojla, oj, dana dana, bo protest, bo flaga, bo działacz się wyprowadza z Cebulandii. Bo click będzie bo ciekawskie chco "chłopa za babę przebranego" zobaczyć. Skutkiem takich działań może być nie tyle nienawiść zapiekła co zwyczajna obojętność, a to jest że tak rzecz ujmę, broń obosieczna. To chyba najmniej mła śmieszy ze wszystkich śmieszności naszych mendialnych. Ma to całe folklorystyczne zajmowanie się przez mendia ruchem LGBT gorzki posmak wykorzystywania, mła wyczuwa w tym cóś brzydkiego, czego być może nie czują zaaferowani własną sprawą przedstawiciele ruchu.
Zupełnie z innej beczki ale za to bardzo śmieszne i mało straszno. Jak laicyzować kraj - przepis z Krakowa rodem ( arcybiskup krakowski nam odleciał ). 1. Pomyl wykaz świętych Kościoła Katolickiego z listą członków obecnej rodziny panującej. 2. Rób wszystko żeby nie zapomniano o twoich poprzednich dokonaniach - łagiewnickim ślubie rozwodników, gdzie jedna z rozwiedzionych osób doczekała się z poprzedniego związku trójki dorosłych dzieci. 3. Z całych sił staraj się nie odróżniać co boskie a co cesarskie. Staranie zabełtaj i samo się wyleje! Dla mła sprawa łobojętna, odnotowała, ale dla wierzących już nie bardzo, niektórzy kamieniczni nam się zapultali po raz enty. Wierzący w końcu mają różne poglądy polityczne, niekoniecznie zbieżne z tymi które prezentuje olbrzymia większość polskiego Episkopatu . Hym... mła wzrastała w latach kiedy KK jawił się jako ten który daje odpór złu siłą moralną, niezłomnością przekonań własnych i tolerancją wobec słabości innych. Nie jest ważne czy był to obraz prawdziwy, taki obraz był i taki się mła utrwalił. Teraz mła widzi inny obrazek - zamiast tzw. kościoła powszechnego to w wykonaniu hierarchów jest robiona całkiem oficjalnie druga partia władzy ( podołek obolały że wstać ciężko i leżeć ciężko a nawet siedzieć ), koalicjant zarzundu prowadzący politykę par excellence. Taki PSL w czarno czerwonych sukienkach. Do tego stwierdzenia upoważnia mła stosunek hierarchów do sakramentów ich Kościoła, stosunek do władzy, niekiedy wręcz dupowłazieńczy i zbytnie zainteresowanie materialną stroną świata przejawiające się w tym aby ugrać swoje za wszelką cenę, nawet za cenę śmieszności ( taa... kolejny następca kardynała Macharskiego tak pojechał bez zażenowania że zażenowani zrobili się wierni, jakby mało było Dziwisza i tych wszystkich "niejasności" z nim związanych ).
Taki obraz KK jest nie tylko w odbiorze mła, wystarczy przyjrzeć się badaniom socjologów. Trzydzieści lat bez komuny i niemal całkowita degrengolada instytucji, którą dość powszechnie uznawano jeszcze w końcu ubiegłego wieku za "sumienie narodu", doprowadza do tego że jej część, znaczy młodsze duchowieństwo niższego szczebla, nie może się wręcz doczekać "wykopków". No cóż, w każdej chwale rośnie ziarno upadku, rosło i wtedy kiedy tego ludzie masowo nie zauważali. Jednakże w każdym upadku kiełkuje coś co może zamienić się kiedyś w cóś wielkiego, czego być może teraz jesteśmy nieświadomi. Pożyjemy i zobaczymy co też przyniesie biskupia wycieczka do Watykanu. Czy to już zamieranie kultu na ziemiach polskich i pożegnanie z katolicyzmem jako religią powszechną, czy też coś jeszcze z tego odbije i wyrośnie. Jakby co to mła będzie tęsknić za kościółkową wersją Pawlaka, mało kto tak jak on potrafi rozśmieszyć mła. Nawet mynister Czepionka się chowa. Dzisiejszy wpis o śmiesznostkach wadzy, jej okolic i mendiów, ozdabiają prace Gerge'a Shipperleya. Ponad 30 lat facet wraz z żoną prowadził galerię i sklep z oprawą obrazów i grafiki w miasteczku Aurora w stanie Illinois, ale tak po prawdzie to w 1994 roku w zostawił handelek w rękach żony a zaczął malować na poważnie. Wykształcenie stosowne miał, ukończył Art Institute of Chicago gdzie studiował pod kierunkiem Ruth Van Sickle Ford i Marianne Grunwald-Scoggin. W muzyczniku pieśń o czarnej kawie pozwalającej przeżyć trudne chwile śpiewa Sarah Vaughan a Ella wychwala gorącą czekoladę. Na dokładkę Pearl Bailey czuje bluesa w Saint Louis.