W sprawie maczków co są zupełnie nie takie jak mła chciałaby żeby były to mła postanowiła polubić czego zmienić nie może. Właśnie jest w trakcie wyczytków o rozmnażaniu maków perskich, naszło ją podświadomie ( mła jest w trakcie lektury o pracy mózgu i nieświadomych korzeniach naszych niby świadomych decyzji ) coby tych maczków było wincyj i że koniecznie mła musi nabyć rugosy o czerwonych pylnikach i to w liczbie większej. Mła jeszcze miała objawienie na temat brzózek białokorych na których tle te rugosy i maczki będą sobie porastały. Może nie jest to bardzo bardzo leśnie ale jest dzikawo, więc do Alcatrazu jakoś tam powinno pasić. W kwestii maczków z Suchej - Żwirowej to dla towarzystwa są przeca odpowiednie irysy. Tego z drugiego zdjęcia powyżej mła musi przesadzić, pierwszy już rośnie gdzie trzeba. Niebieski powędruje do inszych niebieskich, a w najbliższej okolicy maczków pojawi się odmiana 'Naples' ( na pierwszej dużej fotce poniżej ). Ujarzmię ten łosoś makowych płatków! Mam nadzieję że nie skończy się jak w przypadku Szpagetki i przypadku Małgoś.
Niebieskie irysy powędrują w inszą część Suchej - Żwirowej, mła musi porozmnażać dla nich stachysy bizantyńskie dla towarzystwa i rozplanować na nowo nasadzenia z goździków. Duuużo roboty się szykuje na Suchej - Żwirowej. No i zakupy trza będzie mła poczynić - dyptamy, białe jeżówki, hyzopy odtworzyć, może przylawendować? Dobrze byłoby też dorwać mikołajki nadmorskie Eryngium maritimum. Z tymi ostatnimi może być problem. Inszych mikołajków w bród ale tego którego mła by chętnie odtworzyła nie ma. Tak to jest. Szczęśliwie dla mła Mamelon odsadziła gipsówkę, znów u mła będą kwitły urocze chmurki delikatnych kwiatków. Niby nie było ciężkiej zimy z wielkimi mrozami, aura wiosenna wręcz wymarzona bo nie sucho i bez letnich temperatur a na Suchej - Żwirowej powypadało mnóstwo roślin. Oj zdziwności, zdziwności się dziejo!
W Alcatrazie jest inszy problem, cholerny jesionek posiał te swoje dzieci gdzie się da. Alcatraz jest zajesionkowany, mła która stawiała na leśność teraz będzie musiała lasek nieco przerzedzić. Po raz kolejny! Poza jesionkiem inne drzewka łatwo siejące się w Alcatrazie odliczyły - mła ma plantację klonów ( niektóre drzewka zostawi bo mła się klony podobią ), wierzby za którą nie przepada, brzózek ( zostają ). Tak szczerze pisząc to mła przydałoby się teraz cóś mechanicznego do cięcia, z drugiej strony mła jakoś nigdy nie umiała tak do końca "dogadać się" z mechanicznymi narzędziami do ogrodu. Proste kosiarki mła stawały okoniem to co mogłaby jej zrobić piła? Wynajęcie człowieka do cięcia kosztuje i to wcale nie mało i jeszcze wymagałoby pilnowania wykonania roboty czyli tzw. chodzenia za tyłkiem bo mła mogłaby zobaczyć Alcatraz z wyciętymi nie tymi drzewami co potrzeba. Mła jakoś nie dowierza najemnej sile ogrodowej, jest w stanie jako tako zaufać Pani Isaurze ale chłopu z piłą to never!
A co pozaogrodowego? Mła sobie słucha wieści z frontu covidowego i zastanawia się kto jeszcze wierzy zarzundom? W sprawie pochodzenia wirusa jest już wystarczająco jajecznie, naczelny dohtor od paniki w USA zdaje się jest zdrowo umoczony w sprawę wyciszania podejrzeń na temat chińskiego laboratorium. Mła przewidywa jednak że pohukiwania na Chińczyków w sprawie "odszkodowania za zarazę" ucichną jak nożem uciął w momencie kiedy jak po nitce do kłębka dolezą do roli koncernów z przewagą hamerykańskiego kapitału w sponsorowaniu takich a nie innych badań w wiadomym laboratorium. To już nie jest teoria spiskowa, przeca to że z tzw. Zachodu zlecano wiadomej placówce badania jest dość powszechnie znanym faktem, ciekawe jest natomiast to że powiązani z koncernami przez granty czyli kasę wysocy urzędnicy ( urzędnicy bo problem nie dotyczy jednego faceta w Stanach ) usiłowali za wszelką cenę unikać powiązania słów chińskie laboratorium i SARS-CoV-2. Dlaczego? Co takiego sponsorzy urzędników medycznych usiłują ukryć, tylko to że zlecali prace badawcze instytucji która pracowała nad wirusem dla chińskiej armii? Przeca nie rozstrzygnięto na 100% pochodzenia wrednego wirusa, któren jak do tej pory nie okazał się być śmiertelny jak dżuma. Zatem o co kaman? Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze, mła się zdawa że ta sprawa ma nie tylko drugie ale i trzecie dno i że przypadkiem moglibyśmy zobaczyć taki kawałek prawdziwego świata który by większość z nas zadziwił ( biznes ma w dupie politykę bo polega na zarabianiu kasy i nie ważne kto u władzy byle swój - a czy to demokracja czy zamordystyczni spadkobiercy Mao ma znaczenie nawet nie drugo czy trzecio ale któreś tam z kolei rzędne, robiący dobrze biznesu politycy dogadajo się zawsze, bez względu na oficjalnie prezentowane stanowiska ).
U nas w kraju tzw. namolność czepionkowa robi się cóś męcząca. Wygląda jakby się spieszono z upłynnieniem produktu zanim okaże się nieświeży. Albo mało skuteczny, tak się mła uplingło pod kopułą bo lektura mendiów mainstreamowych ją do tego skłoniła. Trwa wyszukiwanie wariantu wirusa któren "pokaże moce". Mamy wietnamski, indyjski któren się dorobił nazwy Delta, nepalski i meksykański. Hity ubiegłej jesieni, czyli brytyjski, brazylijski i południowoafrykański są już passé. Mła podejrzewa że trwa casting na wirusa przełamującego "siłę czepionek", bo nie wszędzie da się zwalić winę za jesienne zachorowania na "nieodpowiedzialnych niezaszczepionych". No a gdyby kolejne zachorowania na wszystko + covid znów przypominały wypracowaną dzięki lockdownom siłę wodospadu to cóś trza będzie zrobić. Dla zarzundów to najlepiej byłoby wyrzucić kogoś z sań ale tu zdawa się wszyscy w różne rzeczy umaczani, jeszcze zeznawać przed wilkami zaczną, więc strach. Za kolejny lockdown wdzięczne narody mogą dokopać i żadne piniądze z UE tego nie wynagrodzą, zresztą kto wie jakie te pieniądze będą bo na razie to obiecanki cacanki a głupiemu radość. Więc dobrze by było żeby pojawił się jakiś superwirus, który zdejmie z zarzundów odpowiedzialność za czepionkowanie i pójście tą drogą razem z psem Sabą ( mła sama nie wie czemu ale ostatnio jakoś wraca do co ciekawszych momentów z prezydentury Kwacha ).
Teraz o dzisiejszych fotkach. Oczywiście Szpagetka na swoim wyrku ( byłym moim wyrku ) i w starannie wyleżanej żubrówce. Irysy kwitnące i róże jako obowiązkowy punkt programu w czerwcowych wpisach, troszki roślin z Alcatrazu i kwitnąca i pachnąca robinia akacjowa - sama słodycz. Ostatnie zielone listki to parocja perska, dopiero w tym sezonie zdaniem mła się prawilno wybarwia. Ostatnie fotki to koty dochodzące u Dżizaasa. Ten grubas z ostatniej dużej fotki nad tekstem o marszałku nazywa się Frajer ( jako pierwszy dał się złapać do pułapki z żarciuchem coby na badania, szczepienie i sterylkę pojechać ale szczerze pisząc nie wygląda na frajera tylko na kocurka co sobie potrafi wszystko załatwić ). Będzie odchudzany bo dochodzącemu nie wypada być tak grubym. Na fotce bocznej Tygrysio, a na pierwszej razem z Frajerem Przylep. Na ostatnich trzech fotkach siostrzeńcy i fragment Doroty, która z mła tworzy Komitet do Spraw Wyżywienia i Zabawiania Siostrzeńców. W muzyczniku muzyczka wesoła, Mamelonu dedykuje bo czeka ją fotel dentystyczny.