Na Suchej - Żwirowej kolejny rok bez żwiru, za to z chwastami pod niebo. Z chwastami bo tego ekspansywnego trawska nie da się nazwać inaczej, Mła oczywiście walczy bo i naczej się nie da ale idzie jej troszki ciężko bo ma insze zajęcia i odtrawianie dokonywane jest teraz z doskoku. Zresztą akurat te godziny które mła mogłaby poświęcić swojej jedynej ogrodowej rabacie wypadają w okolicach południa, kiedy na Suchej - Żwirowej przy takiej pięknej pogodzie ciężko mła wytrzymać. Nic to, ogród przecież stacjonarny i mła nie ucieknie. Mła zakończy za jakiś czas intensywne oddawanie się wszystkiemu inszemu niż ogrodowaniu i będzie miała w rozkładzie dnia o wiele więcej miejsca dla Alcatrazu i Suchej - Żwirowej. Oby do zakończenia spraw kamienicznych Pana Dzidka, pilnowane siostrzeńce kocie nie stanowią aż takiego obciążenia ( poza tym urlop Dżizaasa i Jądrzeja nie jest długi ), szczerze pisząc ta trójka to sama przyjemność.
Na Suchej - Żwirowej dogasają w tej chwili ostatnie kwiaty irysów SDB, sezon irysów IB jest w pełni i powolutku zmierza ku końcowi a już rozpoczyna się kwitnienie irysów TB. Pierwszy w tym roku odliczył się irys Zbigniewa Kilimnika 'Juliusz Słowacki', piękny Julek jest z tych najwcześniejszych. I dobrze bo pasi do moich niebiewskich, granatowych i fioletowych irysów IB które jeszcze kwitną. Niedaleko Suchej - Żwirowej odmeldowała się też kwitnąco pierwsza róża. Tym razem jako pierwsza kwiaty pokazała biało kwitnąca rugosa. Niestety mój nowy rugosowy nabytek 'Rotes Phänomen' nie daje oznak życia. Przykrość to wielka bo bardzo na niego liczyłam. Jeszcze nie wykopuje krzewu bo zdarzało mła się już że opłakane ruszyły ale cóś coraz mniej mam nadziei na to że ta śliczna róża jakieś zielone z się wypuści.
Po stratach lawendowo - hyzopowych na Suchej - Żwirowej mła z niepokojem patrzyła czy aby w Alcatrazie nie zanikają jej orliki. Niby z nich twarde chwaściory ale w Bobusiowie zanikły, Rabarbara tyż się niepokoiła więc mła się wzięło i udzieliło. Na szczęście młowe orliki mimo wysiania się w nich trawska i atakom ślimaków bardzo dzielnie kwitną. Hym... mła czasem narzeka na swoje orliki bo sieją się gdzie nie trzeba ale jakoś nie wyobraża sobie bez nich czerwcowego ogrodu. Bez wielu roślin sobie wyobraża ale bez orlików jakoś ogród byłby niepełny. Dla mła orliki są urocze, chcesz by ogród miał niewymuszony wdzięk i czarował naturalnością to sadź ogrodniku orliki. Żadne irysy, peonie czy nawet naparstnice nie sprawią że czerwcowy ogród będzie wyglądał na "skończoną całość", łany orlików załatwią taki wygląd "od ręki" ( hym... może "od pędu" byłoby bardziej właściwie ).
Mła przybyła z odsieczą biednym funkiom, znaczy zakupiła te mniej trujące "niebiewskie kulki" z fosforanem żelaza. Po i ch spożyciu ślimory odchodzą do Wielkiego Śluzowiska po zakopaniu się w glebę i nie kuszą paskudnymi ciałkami jeży czy inszych amatorów padlinki ( mła nie wie jak to jest w przypadku kretów ). Zobaczymy jak podziałają te kuleczki, mła doliczyła się tylko połowy funkii porastających Alcatraz. Zniknął piękny 'Seducer', uroczy 'Spartacus' czy naprawdę rarytetne odmiany 'The King' i The Queen'. Nagie potwory pożarły nawet funkie uchodzące za ciężkostrawne dla ślimorów - dwa okazy "petryszynek" 'Blue Hawaii' zniknęło w ich otworach gębowych ! Na szczęście ślimory nie gustują w rodgersjach i paprociach, trochę cieniolubów większych rozmiarów ocalało. Wyraźnie też nie lubią liści bergenii i żywokostu.
Dziś mła w ogrodzie dokonała wielkiego odkrycia, odrost który wydawał jej się podkładką wyrosłą spod rarytetnego kielichowca zakwitł takimi kwiatami jak te na fotce obok. Hym... być może mła nie będzie kupować nowego kielichowca, ta odnóżka jest całkiem całkiem. Na jesieni mła uzbrojona w szpadelek wykopie część bryły korzeniowej i odsadzi ten ukorzeniony pęd. Wizja lokalna wykazała że da się wyciąć taki numer. Mła to tak uszczęśliwiło że zamiast pracować pilnie tak jak te pszczółki w kwiatach irgi zasiadła sobie z kotami na trawsku do truskawek. Mła sobie oglądała rodki i nadal kwitnący głóg, truskawki chlała a koty bawiły się we lwy na sawannie. Na jednym z naszych klonów zalęgły się kawki, na szczęście tak wysoko że koty nie wlezą ( mła dziś pomyślała okropnie że dobrze że Szpagetka trójłapna bo gdyby miała cztery łapki to na pewno usiłowałaby dopaść, ona zawsze wspinała się najwyżej ze wszystkich kotów, jako ta najlżejsza ). Kawki się darły a koty im odpowiadały, sawanna znaczy ryczała.
Mła załącza fotki Pana i Władcy sawanny, Czarnego Pantera i Wielkiego Mrutiego Wyrka i Okolic, znaczy naszego Mrutka, któren dziś pięknie madce pozował. No i oczywiście Cesarzowa w chwaścikach, po przekąszeniu mojego kawałka miąska, podłapaniu prywatnego kleszcza ( prywatny to tylko troszkę mniej niż intymny - pod bródką mami zlokalizowała ), drapaniu opon samochodu Pana Krzysia i gonieniu gołębi. Mła postanowiła załączyć też cóś w muzyczniku, długo się zastanawiała co tak dobrze by pasiło do dzisiejszego pięknego, czerwcowego dnia. Nie upalnego tylko takiego jakie powinny dni w czerwcu być. No i wyszło jej że muzyka Zygmunta Koniecznego się nada, mła bardzo lubi, ma nadzieję że i Wam się spodoba.