Hiacynty czyli Jacusie. Coroczne zachwyty zapachem który sieją po ogrodzie ma teraz miejsce. Mła bardzo lubi ten hiacyntowy czas, koty niestety też, znaczy mła co i raz zatyka widok zalegających w hiacyntach futer. Najmniej szkód wśród kwitnących kwiatów wyrządza Szpagetka, która jest leciutka i elfowata. Reszta towarzystwa to w zasadzie waga ciężka, mastodonty. Co prawda żadna i żaden z zalegającej czeredy nie jest w stanie dokonać takich przypłaszczeń jakie były udziałem Lalusia. Lali jak zalegał to rośliny z trudem nadawały się do wazonowania, trza było usuwać pogniecione dzwoneczki. Za to Laleczek pachniał jak marzenie, hiacynt mamusi. Obecnie przyleżane hiacynty da się jakoś ratować. Najlepiej kocie zalegiwanie znoszą "zdziczałe" sztuki, najgorzej mają się te które jeszcze nie zatraciły "ogrodowego" wyglądu. Hym... mła zawsze podobały się te dziczejące, no i proszę - one jakby stworzone do jej zakoconego ogrodu.
Uzyskanie dzikiego wyglądu łatwiej przychodzi hiacyntom wielopędowym. Mła sobie obiecała że w tym roku na nie zapoluje, kto wie czy zagramanicą ich nie kupi. Bo hiacynty wielopędowe które mła dorwała swojego czasu w Lidlu, to tylko ciemne. Śliczny błękit odmiany 'Anastasia' , który w naszych warunkach może udawać hiacyntowca czyli bluebellsa porastającego francuskie i brytolskie lasy. Jednakże mła marzą się mniej głębokie odcienie błękitu, ba, mła by chciała troszki różyków i bieli dodać do Alcatrazu. Jest taka seria hiacyntów wielopędowych 'Festival', one występują w pastelowych odcieniach błękitu, perłowego różu i bieli. Mła by chętnie uprawiała bo one paszą do naturalistycznych ogrodów a w końcu Alcatraz ma być taki coraz mniej formalny a coraz bardziej sprawiający wrażenie celowego zapuszczenia. Znaczy nie chynch jaki jest obecnie a raczej pielęgnowane zapuszczenie. Hiacynty które od razu wyglądają jakby z dziczyzny przeniesione pomagałyby stworzyć takie wrażenie. Hym... może jakiś market budowlany sprowadzi, zawsze to mniej kłopotu niż zagramaniczne zakupy, które są stresujące dla mła. Z tzw. normalnymi hiacyntami to mła musi lata czekać coby one zaczęły choć trochę przypominać dzikich przodków a i to nie jest tak do końca tym co mła by chciała żeby było.
Jest jeszcze jedna sprawa którą powinnam zająć się w swoim hiacyntowaniu. Jeżeli rośliny mają sprawiać wrażenie swobodnych nasadzeń to u mła one są cóś za bardzo ogrodowo sadzone. Rządek, Panie tego, rabatka, qrcze, wiosenna. Mła robi co może żeby to troszki rozluźnić, naciemiernikowała pomiędzy hiacyntami, poprzesadzała skąd się dało śnieżników i cebulic ale zdaje się że na efekt to sobie dłuuugo poczeka. Na razie jest sztywno i ciężko ogrodowo, mła się pociesza tym że z roku na rok będzie lepiej i w końcu doczeka się wiosennej łąki pod kwitnącymi magnolkami. Hiacyntom wydelikatnieje postura, dzwonki nie będą takie grubaśne tylko pięknie będą się rysowały na tle innych roślin i mła wreszcie wyuprawia sobie cóś jakby dzicz hiacyntową. Należycie pachnącą , rzecz jasna.