Cio Mary i Wujek Jo pojechali na wywczas w głębokie lasy Pomorza zachodniego a mła została z ich miętą i inszymi roślinami na czujce. Cio zadzwoniła i opowiedziała mła jak to dzisiejsze śniadanie Cio i Wujek usiłowali jeść w towarzystwie przechodzących lasem sarenek ( usiłowali bo oni na tym leśnym tarasie na którym spożywają to zamarli coby żywiny nie spłoszyć ). Wujek ma gryplany związane z lasem ( polowanie na prawdziwki ), Cio ma plany związane z jeziorem ( wielogodzinne pławienie się ), no a mła ma plany ogrodowe i wychowawcze ( Szpagetka spędziła drugą noc w Guantanamo bo przedwczoraj zdrowo przesadziła - dziś już nieco spokorniała było nawet uślinienie mła, Mrutek potłukł szybkę z obrazka co to na chwilę położony został na stole - bo trza było cóś zrzucić żeby mła zwróciła u wagę na zapomnianego ). Dysząc w oczekiwaniu na holenderskie cebulki mła niespokojnie zagląda na stoiska ogrodowe w marketach w których robi insze zakupy, niekiedy trafi cóś na czym zawiesi oko. Ostatnio bywszy i łupa trafiwszy - mła bardzo lubi krokusy 'Vanguard', udało się jej nabyć ich cebulki po 50 groszy z firmy z którą mła nie miała złych doświadczeń jeśli chodzi o zgodność odmianową. Nabywszy też cebulki przebiśniegów Galanthus elwesii, te niestety były już nieco droższe. Nieco jest w tym wypadku eufemizmem bo były droższe o 100%. Jednakże mła się ucieszyła bo o ile Galanthus nivalis rozrasta się u niej bezproblemowo i nawet wydaje siewki o tyle drugi gatunek przebiśniegów jest mniej skory do szybkiego rozrastania się, a siewek tego gatunku do tej pory nie zauważyłam u siebie w ogrodzie, mimo wieloletniej uprawy. Po tych cebulkowych łowach mła odnosi wrażenie że tanio nie jest i jeden krokusowy fuks tego nie zatrze. Cóż, tradycyjnie, jak co roku mła poczeka na sezon wysortów, wtedy będzie nabywać. Jej cebulków przeca nie wykupią bo kto by tam na drobnicę aż tak się łaszczył, wszak to nie tulipany o dziesięciu kolorach na jednym płatku i kształcie niezwykłym. Nic pokupnego.
Mła zakupiła żwirek stosowny ( dopytywała się czy naturalny, niebarwiony, nielakierowany bardzo nachalnie aż wzrok pracownika działu ogrodowego zrobił się jakiś taki ciężki - do cholery a od czego ten pracownik tam niby jest jak nie od informowania klienta o specyfikacji towaru?! ). Żwirek okazał się być taki w miarę naturalny i mła zakupiła choć tak po prawdzie jak mła się mu bliżej przyjrzała to dotarło do niej że nie jest to żwirek jej marzeń ( ale na bezrybiu i rak ryba, przeca mła nie będzie się udawać do działu budowlanego żeby zakupić 10 kilowy worek bo na co jej to, a poza tym ten żwirek w budowlanym tyż niespecjalny ). Jak dla mła żwirek jest za jasny, cóś jak ten silikonowy dla kotów. No i mła przystąpiła do wykonywania słoja z tym dalekim krewnym Białej Marianny i oplątwami w roli głównej. Zadowolona z efektów jest średnio, choć użyła swoich pamiątkowych kamieni z plaży w Brighton, mła miała nieco inne wyobrażenie na temat tego słoja ale niespecjalnie jej się udało. No cóż, nie można podupadać na duchu, grunt żeby oplątwy przeżyły. Jak się żwirowy słój uda i oplątwy będą miały się dobrze to mła potrenuje jeszcze w tym temacie i kto wie czy następne słoje nie będą lepsze.
A teraz karygodność - mła wlazła do TK Maxxu, tak z zapomnienia bo po drodze było ( z zapomnienia bo mła postanowiła tam nie chodzić, no może w listopadzie się uda jak to ona na doroczny przegląd ). Efektem zapomnienia jest szklana dynia która uśmiechała się do mła ze sklepowej półki. Na szczęście produkt chiński więc cena w miarę strawna, tym niemniej jednak postawa mła jest karygodna. Mła postanowiła siebie ukarać prasowaniem bielizny pościelowej ale na razie odstąpiła od wymierzania kary bo kto wie co znów będzie z jej planami wakacyjnymi i czy aby nie zostanie bardzo porządnie ukarana przez covidowych. Mła ma co prawda bezczelnie zamówiony Rzym, jednakże rozpasanie kwarantannianych sięga obecnie granic absurdu ( mła odnosi wrażenie że najchętniej zakazaliby wszystkim wszystkiego ) i pewnie wyhamują dopiero kiedy za kasę z dodruku będzie można nabyć jakieś absolutne minimum do przeżycia. A tak w nawiązaniu do pandemicznych to obecnie ulubiona teoria spiskowa mła jest taka że na cóś trza było zwalić ten kryzys co to już jest ale wszyscy udają że go nie ma, najlepiej na jakoweś niezawinione zdarzenie losowe ( bo kryzys i tak by był, pełzał tak naprawdę od tego 2008 roku przykrywany co i raz jakimiś dziwnymi transferami ).
Dziś muzycznik jest francuski i romansowy. Aż trzy utwory z bardzo wczesnej młodości mła ( bardzo, bardzo wczesnej bo kiedy w radyjku leciało "Łabadabada, łabadabada" to mła była właśnie wyrastała z pieluch , troszki starsza była jak na listach królowała muzyka z "Love Story" i do nastolęctwa jeszcze nie dorosła kiedy Dalida i Delon wykonali "Paroles, Paroles" ). Dla mła miłe wspominki a mam nadzieję że i Wam popieszczą uszy choć jakość nagrań nie najlepsza.
Mła zakupiła żwirek stosowny ( dopytywała się czy naturalny, niebarwiony, nielakierowany bardzo nachalnie aż wzrok pracownika działu ogrodowego zrobił się jakiś taki ciężki - do cholery a od czego ten pracownik tam niby jest jak nie od informowania klienta o specyfikacji towaru?! ). Żwirek okazał się być taki w miarę naturalny i mła zakupiła choć tak po prawdzie jak mła się mu bliżej przyjrzała to dotarło do niej że nie jest to żwirek jej marzeń ( ale na bezrybiu i rak ryba, przeca mła nie będzie się udawać do działu budowlanego żeby zakupić 10 kilowy worek bo na co jej to, a poza tym ten żwirek w budowlanym tyż niespecjalny ). Jak dla mła żwirek jest za jasny, cóś jak ten silikonowy dla kotów. No i mła przystąpiła do wykonywania słoja z tym dalekim krewnym Białej Marianny i oplątwami w roli głównej. Zadowolona z efektów jest średnio, choć użyła swoich pamiątkowych kamieni z plaży w Brighton, mła miała nieco inne wyobrażenie na temat tego słoja ale niespecjalnie jej się udało. No cóż, nie można podupadać na duchu, grunt żeby oplątwy przeżyły. Jak się żwirowy słój uda i oplątwy będą miały się dobrze to mła potrenuje jeszcze w tym temacie i kto wie czy następne słoje nie będą lepsze.
A teraz karygodność - mła wlazła do TK Maxxu, tak z zapomnienia bo po drodze było ( z zapomnienia bo mła postanowiła tam nie chodzić, no może w listopadzie się uda jak to ona na doroczny przegląd ). Efektem zapomnienia jest szklana dynia która uśmiechała się do mła ze sklepowej półki. Na szczęście produkt chiński więc cena w miarę strawna, tym niemniej jednak postawa mła jest karygodna. Mła postanowiła siebie ukarać prasowaniem bielizny pościelowej ale na razie odstąpiła od wymierzania kary bo kto wie co znów będzie z jej planami wakacyjnymi i czy aby nie zostanie bardzo porządnie ukarana przez covidowych. Mła ma co prawda bezczelnie zamówiony Rzym, jednakże rozpasanie kwarantannianych sięga obecnie granic absurdu ( mła odnosi wrażenie że najchętniej zakazaliby wszystkim wszystkiego ) i pewnie wyhamują dopiero kiedy za kasę z dodruku będzie można nabyć jakieś absolutne minimum do przeżycia. A tak w nawiązaniu do pandemicznych to obecnie ulubiona teoria spiskowa mła jest taka że na cóś trza było zwalić ten kryzys co to już jest ale wszyscy udają że go nie ma, najlepiej na jakoweś niezawinione zdarzenie losowe ( bo kryzys i tak by był, pełzał tak naprawdę od tego 2008 roku przykrywany co i raz jakimiś dziwnymi transferami ).
Dziś muzycznik jest francuski i romansowy. Aż trzy utwory z bardzo wczesnej młodości mła ( bardzo, bardzo wczesnej bo kiedy w radyjku leciało "Łabadabada, łabadabada" to mła była właśnie wyrastała z pieluch , troszki starsza była jak na listach królowała muzyka z "Love Story" i do nastolęctwa jeszcze nie dorosła kiedy Dalida i Delon wykonali "Paroles, Paroles" ). Dla mła miłe wspominki a mam nadzieję że i Wam popieszczą uszy choć jakość nagrań nie najlepsza.