Mła dziś miała szkółking wyczynowy, Sławencjusz postanowił uszczęśliwić Mamelona i mła. W związku z tym jestem obecnie padłą szkółkingującą. W dodatku z lekka obtłuczoną bo Szpagetka wyczuła że mła bawiła się z inszymi zwierzakami ( no bo po szkółkach znajomych to zawsze mła się wita ze szkółkowymi psami i kotami ) i postanowiła mła ukarać. Zazdrość znaczy zagrała i Szpagetka felicjaniła na całego! Z zębem i pazurem oraz rykiem! Zero wieczornego siedzenia w ogrodzie, mały potwór popluł mła rarytetną puszką i twardo siedzi w domu bo pilnuje mła coby z wyra nie schodziła i od kociego zarządcy się nie oddalała. Fotków nie zrobiłam bo z wyrka focić ogrodu się nie da. Za to będą insze fotki. Wspominki mła naszły wakacyjne z okolic Torbay. Torbay to takie miniaturowe brytyjskie Trójmiasto. Składa się z Torquay, Paignton i Brixham. Dla mła szczególnie bliskie jest Torquay a to za sprawą Agathy Christie, która właśnie tu przyszła na świat w 1890 roku. Miasto niestety znowocześniało, mła się jakoś nie mogła doszukać klimatu XIX wiecznego kurortu, jak najbardziej odpowiedniego dla wdów po kanonikach katedralnych i emerytowanych pułkowników Armii Indyjskiej. Przeminęło z wiatrem i odfrunęło z królikami, ostał się taki zwyczajny kurort. Prąd zatokowy ciepłe wody niesie, pogoda prawie jak na Riwierze, rozleniwiająco. Co prawda mła wolałaby pogapić się na wiktoriańskie domki i zjeść scones zapijane dobrą herbatką ( pod ciasteczko klasyczny earl grey a może herbata ze śmietanką i Devon's Cream zapiekana pod ciasto z truskawkowym dżemem, potem lapsang souchong żeby słodkość spłukać ) w prawdziwej herbaciarni ( najlepiej takiej nazywającej się "Under Willows " albo "Red Cat" ) ale to wszystko wzięło i minęło. Zostały urodne mariny, mewy i Zatoka Tor. Dobre i to.
No a morze i plaże to się zawsze jakoś wybronią, a te devońskie są niezwykłe. Na ogół wybrzeża angielskie kojarzy się z kredowymi klifami , wicie rozumicie , Siedem Sióstr, białe skały Dover, te klimaty. W tej części hrabstwa Devon klify są różowe, w barwie terra cotta, czerwone. Światło czyni cuda z tymi pamiątkami po tropikalnych krainach sprzed milionów lat. Kiedy mła oglądała te nadmorskie kamory od razu pokumała dlaczego nazwa Devon jej się tak jakoś geologicznie kojarzy. Całą epokę w dziejach naszej planety nazwali od znalezisk które naszli w tym hrabstwie ( tak konkretnie to Roderick Murchison i Adam Sedgwick ukuli tę nazwę w 1840 roku ). Najstarsze dewońskie skały liczą około 395-345 milionów lat. Morze pożera co roku pamiątki po okresie dewońskim w Devonie, Brytole walczą o skały jak my o Mierzeję Helską ( bo inną mierzeję to idioci u władzy usiłują niszczyć w imię skoku na kasę pod łopocącą flagą biało - czerwoną czynionym, z patriotycznym zaśpiewem na kłamliwych ustach rzecz jasna ). Mnóstwo pieniądzorów ich to kosztuje ale niektóre zakątki Devonu uchodzą za jedne z najpiękniejszych miejsc w Wielkiej Brytanii ( uwierzcie na słowo, tam jest ostra konkurencja w dziedzinie widokownictwa ) co przekłada się na kasę z turystyki ( wcale nie masowej a jednak dochodami zasilającej ).
Jak widzicie na załączonych fotkach Devon jest coolorowy, bardzo odległy od wizji zamżonego Albionu, w którym pada 365 rodzajów deszczu, po jednym na każdy dzień roku. Jak was kiedyś zaniesie to nie będziecie żałować.W muzyczniku dziś pocieszka dla ankietowanej Romany - Pan Janek, pies sąsiadów i kot który mówił nieu.