Przedczoraj pogoda była z tych które z wilgocią podszytu się kojarzą, znaczy padało różnie - od mżaweczki do potoków z nieba spływających. Koty śpięce w domu pomrukiwały że chcą się nazywać Samantha ( Szpagetka ) albo że im się więcej mięsa należy ( Sztaflik i Mrutek ). Pasiak z Okularią w kuchni zalegały tym razem nie na stole a w okolicach piecyka. Hym... dzień wilgny więc wpis wypadało zrobić taki podszytowo leśny, znaczy paprotny. No to mła zaczęła pisać jeszcze w tym czerwcu ale skończyła dopiero dziś czyli w lipcu.
Mła sadziła jakiś czas temu paprociumy jak szalona, no bo jak już ma być ten las w ogrodzie to bez paproci się nie da. Nie wszystko poszło tak jak mła sobie umyśliła. Zeszłoroczna susza i upały oraz paskudna i podstępna działalność mrówek nieco przerzedziła jej paprocie. Mła ze smętkiem patrzy na zaschłą karpę niekropnia stopowatego Adiantum pedatum'Miss Sharples' i knuje plany zakupu przynajmniej paru sztuk tej ślicznej paproci. Z lekkim przerażeniem patrzy zarazem na to co wyprawia niekropień wdzięczny Adiantum venustum który zaczął zdobywać teren za pomocą rozłogów. Wspomina onokleę wrażliwą Onoclea sensibilis której rozłogi jakoś nie pomogły i która w tym roku po prostu nie wylazła. Zdążyła już też opłakać co niektóre wietlice. Wietlica samicza Athyrium filix - femina 'Frizelliae', urocza, o dość nietypowych frondach paproć odfrunęła z królikami. Bardziej twarde okazało się parę egzemplarzy Athyrium filix - femina'Victoriae'. Wyglądają całkiem normalnie, jakby ubiegłoroczne pogodowe szaleństwo w ogóle się nie wydarzyło. Kolorowym wietlicom japońskim Athyrium niponicum idzie za to średnio, cóś jakby rosły wstecz. Nie dotyczy to odmiany 'Metallicum', ona po prostu "stoi w miejscu". Z kolei wietlica uszkowata Athyrium otophorum'Okanum' najprawdopodobniej powiększyła grono paprociowych aniołków, śladu nie ma po tych paru egzemplarzach które posadziłam.
Teraz o moich faworytach paprociumowych czyli języcznikach. Mła ma parę odmian i troszki kundelków które bardzo sobie cenię. Zdecydowanie najlepiej rosną u niej siewki od Sylwika w typie 'Furcata'. Bardzo ładnie przyrastają i przetrzymują zimy. Z inszymi języcznikami jest różnie. Moje najbardziej arystokratyczne odmiany ( odpowiednio kosztowne znaczy ) rosną wolno ale zawsze jest to jakiś postęp. Do tej pory mła nie odnotowywała też jakiś specjalnych sukcesów uprawowych z tzw. czystym gatunkiem. Szczerze pisząc to gatunek gorzej rósł u mła niż większość odmianowych języczników. W zeszłym roku Sylwik przywiozła malutkie sieweczki "zwyczajek" i mła po lekkim podpędzeniu wysadziła je na "dorosłe" stanowiska. Wszystkie się przyjęły i po niby zimie odliczyły. Całkiem nieźle nabierają ciała, deszcze i ciepło wyraźnie sprzyjają ich uprawie. Powinny też sprzyjać uprawie paprotników ale tu jest różnie z powodu mrówek. Nie wiadomo dlaczego stanowiska paprotników tak podobają się mrówkom że te koniecznie tam muszą budować swoje domki. Mła prowadzi walkę, zachęca mrówki do wyniesienia się w insze rejony, najlepiej na tyrawniki Fabrycznego ( jemu i tak wsio ryba co w tej monokulturze żyje ) ale mrówki wynoszą się niechętnie i jeszcze mła żrą w ramach msty.
Po paru latach ładnie zaczęły wyglądać paprotniki szczecinkozębe 'Proliferum Wollaston', długo to trwało jednak mła musi przyznać że jej najstarszy egzemplarz otrzymany kiedyś od Marty robi wrażenie. Dwaj koledzy tej samej odmiany których mu później dokupiłam całkiem dobrze radzą sobie z gonieniem najstarszego, mła już widzi solidną a uroczą grupkę paprotnikową. Jednakże najlepiej u mła udają się nerecznice. W Alcatrazie tylko jednej nerecznicy udało się z przyczyn naturalnych wypaść, mła podejrzewa że to dlatego że ona była z tej cieplejszej strony Himalajów. Reszta nawet kiedy zdarzały im się problemy ze startem to z czasem dochodziła do siebie i całkiem nieźle dziś w ogrodzie rośnie. Tak po prawdzie to najładniej prezentujące się w moim ogrodzie paprocie.