Gorąc a potem ma być okropnie przekropnie. Niby już wczoraj miało być, mła nawet straszyła Cio Mary która miała gryplany jazdy po mieście ( u nas w mieście Odzi dobrze w sezonie burz wiedzieć jaka pogoda ma być bo może się zdarzyć że do domu trza się będzie pontonem dostawać i mła tu wcale nie żartuje ). Jednakże wczoraj przekropnej okropności nie było i mendia nią straszące kolejny raz dały ciała ( pewnie straszą że to będzie dziś a najpóźniej to jutro. a potem walnie kometa i zgaśnie słońce ale nam to i tak wsio ryba będzie bo wszystkich nas Covid - 19 wykończy w 36 fali ). Ponieważ maj był chłodny i popadliwy ten upalny czerwcowy dzień jakichś wielkich szkód w o grodzie nie narobił. Rośliny nieco zmęczone ale krzepkie. Mła podlała tylko nowo posadzone, coby wspomóc, reszta zielonego czeka na przeokropny pokropnik.
Upał ma też dobre strony, gorąc powoduje że woń dyptamów jesionolistnych Dictamnus albus jest mocno wyczuwalna. Mła znalazła na razie dwa nowe miejsca na których może posadzić kolejne dyptamy, to miłe rośliny, znaczy nie wymagają od mła jakichś specjalnych zabiegów, "chodzenia koło" , szczególnej opieki. Im mła dalej brnie w kalendarz tym bardziej podobają jej się takie rośliny. Mła postanowiła że posadzi jeszcze i te dyptamy biało kwitnące i te które mają kwiaty różowe z purpurowymi żyłkami, każde są urodne na swój sposób i dobrze się mła komponują z innymi kwitnącymi w tym czasie bylinami i krzewami. Może w tym roku zrobiło się trochę zbyt różowo ( pauzowało dużo niebiesko, biało i fioletowo kwitnących irysów ) ale w tzw. normalnym sezonie kwitnień dodatkowy dyptamowy różyk nie powinien przeszkadzać.
Różane kwiaty upałów nie lubią i mła się cieszy z zapowiadanego ochłodzenia, będzie się mogła dłużej cieszyć różanymi widokami. Podczas upałów róże wcale tak mocno nie pachną, żeby sieć wonie wolą niższą temperaturę niż tę którą teraz mamy. A w tym roku mła ma co wąchać, bardzo ładnie kwitną jej róże alba. Zarówno 'Mme Hardy' jak i 'Felicite Parmentier' obsypane kwiatami, o ile ta pierwsza zawsze kwitła u mnie bardzo obficie o tyle z tą drugą różą troszki się bujałam bo ona ( hym... tak się akurat jakoś stało ) była przesadzana. No może nie aż tak często jak inne różane wybranki ale się dwa razy zdarzyło. W tym roku wreszcie doszła do się po przesadzeniach i normalnie kwitnie. Mła postanowiła że jak upały mina to ona przesadzi sobie cóś innego różanego, co jej nie kwitnie na obecnym stanowisku tak jak trzeba. Znaczy 'Raubritter' drżyj! Mła nie będzie czekała do jesieni z tym przesadzaniem tylko wykorzysta ochłodzenie bo zależy jej na tym żeby jak najszybciej jej "Rabuś" wypuścił w tym roku długaśne pędy. W ogóle to przydałoby się jeszcze przesadzić jednego jaśminowca i to na tempo, póki się nie rozrósł. Jak widzicie plany przesadzeniowe są poważne, mla będzie musiała wygłosić przemówienie do kręgosłupa, potem do szpadelka a na koniec do kotów coby przeszkadzania przy przesadzankach uniknąć.
A teraz troszki o makach orientalnych Papaver orientale sadzonych w zeszłym roku. Mła kupiła odmianę 'Princess Victoria Louise' dla jej uroczych, pastelowych kwiatów w ciepłym odcieniu różu. Zgodnie z jej przewidywaniami na piochach Suchej - Żwirowej makowe pędy sterczą dziarsko, kwiaty gleby nie zaliczają. Jednakże pełni szczęścia to mła nie daje bo posadzone kępy mają kwiaty o różnych odcieniach. Nie jest to kwestia składu gleby bo stanowiska obu kęp są blisko siebie. Ba, nie jest to nawet kwestia pomyłki odmianowej bo mła się doczytała że przy roślinach sianych z nasion a nie rozmnażanych przez podział, mimo zachowania sterylności rośliny matecznej względem pyłku innych odmian takowe cuda się zdarzają bo geny cóś produkcji seryjnej nie lubio. Gwarancją identyczności odcienia płatków kwiatów jest jedynie rozmnażanie z korzonka. Mła trafiły się siane egzemplarze i teraz ona ma jeden do niczego paszący łosoś i jeden słodki różyk. Ponieważ maki mają korzenie palowe wykopać dziadostwo cinżko, mła się zastanawia czy nie dokupić więcej maków tej odmiany. Przy większej ilości kęp ta różnica odcienia kwiatów nie będzie tak waliła po oczach.
Teraz fotki ciemno kwitnącej róży. Nie piszę że to "Cyganek" sam bo tam doszło do zdziwnych rzeczy . Otóż niektóre z róż zaczęły wędrować, pęd się przyziemnił i wystarczyło. Teraz mła z przerażeniem obserwuje powstawanie gąszczu, z jednej strony chciałaby cóś ogrodu narzucić a z drugiej strony myśli "Po co?". Byleby nie niszczyły inszych odmian i zachowały odrobinę przyzwoitości to niech wędrują. Róża w charakterze chwaściora to nie jest najgorsze co ogrodnika może spotkać. Kwiaty są trochę zmęczone upałami i tak naprawdę dopiero się klastry rozwijają ale wygląda już jakoś w miarę. Niestety na liściach są ślady po skoczku ale mła nie będzie walić chemią, trudno, jakoś się te liście przeżyje. teraz dla porządku - na drugiej fotce poniżej jest 'Gipsy Boy' a właściwie 'Zigeunerknabe' ( bo to róża Geschwinda czyli austro - węgierska ) , na trzeciej 'William Lobb' a na czwartej 'Nuits de Young'.