No i mamy już zarazę u się, naszą własną i wycacaną, znaczy oficjalnie potwierdzoną. Tym bardziej ona straszna im bardziej nas nią straszą a tak po prawdzie to im bardziej niewydolna służba zdrowia, starsze społeczeństwo i ( wreszcie zaczyna się o tym mówić ) bardziej zatrute środowisko w którym owo społeczeństwo żyje. Teraz kładziemy nacisk że trza nam myśleć o tym że jesteśmy jakąś tam całością i staruszki oraz ludzie po chemii też mają prawo do życia. Mają jak najbardziej ale hipokryzja mendiów i rzundzących dech zapiera. Na co dzień zarówno staruszki jak i ludzie chemicznie wspomagani gówno obchodzą większość mendiów i rzundzących ( co widać szczególnie u tych ostatnich, którzy mają nawet w roku wyborczym gdzieś zły PR a z dojenia kasy zrezygnować nie chcą ). Staruszki są dobre jak trza elektorat zmobilizować a tymi od chemii to po co się przejmować, czy w jakieś nowe terapie inwestować - wszak sprawa rozwiąże się sama ( im szybciej tym lepiej dla NFZ ). Teraz wzięli o i ogłosili oficjałkę choć to i tak wsio rybka, bo epidemia czy pandemia nie zaczyna się od dnia kiedy się ją ogłasza ( ponieważ ostatnimi czasy wielkich zaraz w Europie nie było to ludzie cóś nie świadomi tego faktu ). Obecnie mamy na tapecie kwarantannę. Jak się okazuje jedyną odpowiedzią systemu publicznej służby zdrowia wszędzie na tym przeludnionym świecie jest powrót do starej, dobrej kwarantanny. Podłapania zarazy to nie wyklucza jak nas uczy historia ( jak kto wierzy że wyklucza to lepiej żeby się zapoznał z przebiegiem zaraz co się ludzkości trafiły, mniejsze rozczarowanie jakby co ) ale spowalnia ( nieco ) jej rozprzestrzenianie się i wspomaga te nasze cinżko niewydolne zdrowotne systemy. No i rzecz najważniejsza - kwarantanna daje obywatelom poczucie że władza się troszczy. No bo wicie rozumicie, znacznie prościej zarządza się strachem niż służbą zdrowia. Dlatego wszelka władza tak ochoczo powiela chiński model. Coby nie wykazać że problem niewydolności systemu opieki zdrowotnej urósł i osiągnął był właśnie rozmiar King Konga i znacznie władzę przerasta. Tak się dzieje wszędzie w państwach rozwiniętych a ludzie jeszcze się nie zastanawiają jak to możliwe że choroba o niewielkim współczynniku śmiertelności tak trzęsie systemami. Strach jednak prędzej czy później minie i któś zada tzw. niewygodne pytania.
Mła wsłuchuje się w szumek mendialny, działania rzundzących, reakcję współobywateli i przyznawa się bezczelnie że robi sobie podśmiechujki. Nie tyle z zarazy bo każda choroba jest dodupna i nie jest tematem do żartów, bo przecież jest całe mnóstwo osób dla których jest naprawdę niebezpieczna. Mła ma bekę z tych co na chorobie własne interesy ugrywają i z tych którzy przestraszeni wirusem w koronie i komunikatami władzuni oraz opowieściami mendiów, wirusa nowego się boją, a o tym co ich naprawdę może wykosić jeszcze bardziej boją się myśleć ( pewnie dlatego że boli ). Niestety mła nie ma słodyczy charakteru która nie pozwalałaby jej podśmiewać się z tych wkręcanych w spiralę strachu, przyznawa że tu wyłazi cała jej paskudność. No ma niedobry charakter! Na szczęście nie ona jedna jest paskudą, inni też tak majo. Nie tylko przeca mła się zastanawia nad tym że w krajach gdzie widać na horyzoncie większe kłopoty gospodarcze i nadchodzące zmiany polityczne się krojące, koronawirus robi się zjadliwszy. Jeszcze nie teoria spiskowa, raczej zauważenie tryndu. U nas doma zwykła grypa sezonowa zbiera żniwo jak się patrzy a naród szczepienia traktuje podejrzliwie ( tylko częściowo słusznie ) to co się dziwić że koronawirus ludzi przeraża i reagują w stylu mór we wsi. Polacy żrą chemię na potęgę ( ilość spożywanego, pompowanego chemią mięcha na głowę łobywatela po prostu dech zapiera ), oddychają powietrzem cinżkim od pyłów, dostęp do nowych terapii medycznych mają taki że to śmiech na sali, więc spuszczenie im jeszcze na łeb kolejnego nieszczęścia, nawet jak ono obiektywnie patrząc nie jest dżumą, robi wodę z mózgu.
Za dużo tego dobrego. Mła sobie na to patrzy i nawet jej już nie zdumiewa to z jaką łatwością przestraszeni ludzie łykają serwowane im ćwierć prawdy i całe kłamstwa, te wszystkie frontowe relacje. Niektórzy to w ogóle telewizji nie powinni oglądać bo im nerwy mogą wysiąść i zejdą na serduszko z powodu powtarzanych grobowym głosem słów "Nie ma powodu do paniki". Co ciekawe nikt im 24 godziny na dobę w misyjnych programach nie ćwierka że żarcie mięcha na co dzień kończy się rozwaleniem prawidłowej immunologii ( nic jej tak nie rozwala jak przebiałkowanie ), że domowe oczyszczacze powietrza w rejonach zasmogowanych powinny być refundowane, że władzunia kochana powinna wziąć się raczej za producentów wód w plastiku czy tam innego goovna w plastik opakowanego zamiast dokręcać finansową śrubą obywateli. Mamy za to serwowane gadki typu trza doma siedzieć i na dwór nie wychodzić i rozsądną odległość od drugiego człowieka zachować ( ostatnie akurat jest w porzo i to nie tylko w porze zarazy ). Po tych komunikatach obywatel ma prawo dojść do wniosku że najlepiej to od razu grajdołek wykopać i rusznice na sąsiada ustawić. To co dobre że ludzi uczą ręce myć ( co prawda mła nie rozumie dlaczego musi to robić prezydent, ale to pewnie słodka tajemnica kampanii ). Z dużym trudem i w bólach społeczeństwo się tej czynności uczy, w Europie, w XXI wieku! Mła sobie poczeka aż wirus odpuści ( wirusy z czasem robią się mniej zjadliwe bo rodzi się tzw. odporność populacyjna więc nie będzie że rechoce wysoce niestosownie ), WHO podsumuje liczbę zgonów i ich rzeczywistych przyczyn ( cóś zaczyna się smrodek w Italii ), wszyscy ochłoną, jedni podliczą zyski a inni straty i może wówczas cóś się wyjaśni, znaczy dlaczego wybuchła aż taka panika ( na moje oko to u nas panika powinna wybuchnąć parę lat temu, kiedy rodziły się cud pomysły reformatorskie a służba zdrowia nieustająco osuwała się w przepaść niemożności ). Mła sobie wtedy zapisze w zeszyciku przemyślenia pozarazowe, dla potomności bo rozwój inżynierii społecznej powinien być dokumentowany.
Obecnie mła będzie się zajmować ogrodem w którym ma mnóstwo do zrobienia. Bedem sobie też doma rozmyślała leniwie nad przyszłością ruchu antyszczepionkowego, chińskiej produkcji komponentów medycznych, nieuniknionym zmianom stopnia zaspokajania naszych potrzeb, radosnym braku wyczucia nastroju społeczeństwa u wysokich urzędników naszej "religii państwowej", he, he, he. Same ciekawości się szykują. Co prawda mła nie ma złudzeń że panika zmieni cóś tak naprawdę solidnie, panika ma to do siebie że mija a ta choroba nie jest patogenem który zmiata 2/3 ludności ( tylko takowe zarazy wprowadzajo trwałe zmiany ). Ukulturalniać się mła nie będzie poza domem bo nie ma gdzie, na zakupy szalone chodzić nie będzie bo nie ma gdzie a i tak by nie chodziła bo kasę trza liczyć ( wszak ma jeszcze spłatę raty przed sobą ). Poczyta sobie, w kompowy ekran się pogapi, do Tatusia zadzwoni. Nudzić się nie zamierza, wcześniej wykona ustrojstwo świąteczne i będzie się cieszyć takim drobiazgami jak zające w kaloszkach na tle zieleni czy szklane jajo wypełnione słodkościami. Bać się nie będzie bo uważa że każdemu jest cóś tam w życiu pisane i jakby się nie migać to i tak człowieka trafi ( Magdzioł nazywa to fatalizmem, pewnie słusznie ). Może podłapie jakiego wirusa ale wrzodów żołądka z nerwowości mieć nie będzie, taka u niej konstrukcja. Obabrazek ozdabiający to dziś fresk z Palzzo Abatellis z niedoszłej Sycylii. Tytuł paszący do katastroficznych wylewek z mendiów - Trionfo della Morte, he, he, he. XV wiek i stan zachowania średni, autor nieznany ale to był niewątpliwie któś z talentem. Sam Picasso docenił dzieło, mła pewnie też by doceniła ale na razie nie było jej dane oblookać go żywcem.