Wiem, wiem, słoje i meble i w ogóle. Tylko że ja w biegu, tak pomiędzy załatwianiem na najbliższy możliwy termin koparki wraz z operatorem, piaskiem, kablem, przeglądem dachów i kominiarskim oraz ściboleniem kasy. Ciągle cóś. Ze spraw miłych to przyjechała stara przyjacióła z Reichu i mła się chce też trochę nią nacieszyć. Skutkiem tego wszystkiego blogowanie odłogiem leży i kwiczy. Ze spraw naprawdę ważnych - szukany jest bardzo dobry dom dla wrażliwego kocurka. Gucio prześliczny jest piękny ale wymagający naprawdę czułej opieki bo kotek z niego nieśmiały i po przejściach. Druga sprawa to wkarw mła na instytucję pod tytułem GIW. Najpierw nieroby nie wykonują należycie obowiązków a potem usiłują jeszcze przeszkadzać w załatwieniu sprawy, którą sami powinni na dzień dobry załatwić. Zaraz mła się przypominają nasze stadniny koni arabskich i tzw. usłużni którzy pomogli w ich rozwaleniu. No cóż, na horyzoncie widać recesję i co poniektórzy zaczną dławić się władzą. Mam nadzieję że będzie to bolesne i zostanie zapamiętane ( jak się kogoś nie da wychować to tresura jest rozwiązaniem ). Na razie widzę jeszcze że usia - siusia ale powolutku i nieubłaganie światek nam się zmienia i mimo tego że nasza chata z kraja ta zmiana nas nie ominie.
Mła bywawszy trochę w mieście ( popitki z Jägermeister z dodatkami w roli głównej - nie ma to jak jesienne ziółka ). Podsłuchawszy co nieco na Off Piotrkowska. Gadki ludzkie różne, mła zaciekawiła opowieść członkini komisji wyborczej ( spuszczę zasłonę milczenia, wierzcie jednak że poziom głupoty zdumiał nawet mła ) i opowieści lotniskowe. Tak, tak, w mieście mła trwa łobecnie dyskuszyn na temat lotniska pod tytułem Lublinek. Hym... mła sprawdziła się w roli wróżki Wiedzoluby i obecnie podziwia piendrolnięcie przedsięwzięcia. Co prawda mła się nie musiała za bardzo wysilać, tarotować czy w kryształową w kulę wgapiać ( nie wiem czy pamiętacie jak mła jeszcze przed zejściem Cooka i byłej pamięci Neckermana prorokowała bum. ).
To że z lotniskiem będzie nie halo wiedział każdy kto kiedyś tam został nauczony wyciągania wniosków z przesłanek, żadnej szczególnej inteligencji do tego nie było trza. Po prostu stawianie na czartery przy zwijającym się rynku biur podróży i na przewoźnika którego cena biletów "dolotowych" na hub jest droższa niż cena lotu docelowego musiało się tak skończyć. Ciekawe co będzie dalej bo na razie jest miotanie i nikt nic nie wie, natomiast budżet miasta nie jest z gumy ( łódzki port lotniczy nie należy do PPL, jest utrzymywany przez miasto ). Mam wrażenie że urzędnicy czekają na tunel średnicowy i koleje szybkich prędkości, która ma być odpowiedzią na wszelkie problemy komunikacyjne lotniska ( hym... a jak nie będzie? ). W każdym razie historie lotniskowe zasłyszane powinny dotrzeć do Wielkiego Lotniskowego któren jest zarazem Gromowładym. Przyznam że mam nadzieję na solidną burzę z piorunami, he, he, he.
Ozdobniki dzisiejszego wpisu to fotki starych łódzkich pałaców ( na fotce 1 i 4 pałac Karola Scheiblera, na fotce nr 2 pałac Karola Poznańskiego, na fotce nr 3 pałac jego tatusia Izraela Kalmanowicza Poznańskiego, na fotce nr 5 fontanna z ogrodów jego pałacu, na fotce nr 6 tzw. willa Ludwika Grohmana ). Z meblami i słojami postaram się poprawić, howgh!