No i mamy kwiecień. Mła powyżywała się pseudoartystycznie w domu, w wazach zupowych jakieś dekory uskuteczniała ( jedyne praktyczne wykorzystanie waz poza okazjami od wielkiego dzwonu ), kwiatków sobie zawazonowała do pachnienia, we wstążeczki różne tam rzeczy ustrajała a ogród to się sam dekorował! Śnieżniki kwitną "co cud" jak mawiają pod Tatrami, krasnale niemal zakryło ( one w kwietniu jak w dżungli majo ), wszędzie błękitno, różowo a nawet biało. Razem ze śnieżnikami kwitną cebulice i jest błękitnie do zaniebienia. Widzę też grupki puszkinii i pojedyncze jej egzemplarze - siewki w miejscach niespodziewanych. Nie narzekam na ten cebulaczkowy wysyp, choć nieco on nieuporządkowany. Wraz z kwitnącymi kwiatami w ogrodzie pojawiły się owady - w powietrzu bzyczy, furkocze a nawet buczy. Po prostu życie!
No i radość dla oczu takie porządne wiosenne kwitnienie. Postanowiwszy wraz z Mamelonem że jesienią tego roku zakupimy małe cebulkowe. Ja wspomogę zacebulaczkowanie Alcatrazu w insze odmiany śnieżników. Trzeba będzie trochę poszukać bo bez problemu to można dostać gatunek Chionodoxa luciliae i odmianę Chionodoxa forbessi 'Pink Giant'. Z dostaniem odmian śnieżnika lśniącego 'Rose Queen' czy 'Violet Beauty' bywa różnie, czasem zamiast nich w wiosennym ogrodzie witamy zupełnie insze śnieżniki - radości handlu hurtowego znaczy. Bardziej na zgodność odmianową zakupu można liczyć przy nabywaniu cebul Chionodoxa forbessi'Blue Giant'. To zresztą świetna odmiana i chyba właśnie na nią się pokuszę we wrześniu. Przyznam bezczelnie że nosi mła też w kierunku zakupu większej ilości przebiśniegów, chętnie powiększyłabym stanowisko Galanthus elwesii no i dokupiła jakiegoś ciekawego nivaliska - może staruszkę, uroczą odmianę 'Merlin'. A może pokuszę się na odmianę elweski - 'Lady Beatrix Stanley'? Wszystko się obaczy we wrześniu, kiedy przyjdzie czas na inwestowanie w cebule.
Zresztą tak po prawdzie nie ma co teraz planować i z inszego względu, mła znalazła cebulki na stronie brytolskiego sklepu. No a wicie rozumicie że sprowadzenie wszystkiego z UK stoi pod znakiem zapytania. Mła dziś dała ciała w prima aprilis, mianowicie myślała że ją wrabiają coby uwierzyła w kolejne głosowanie w sprawie mayowej umowy w brytolskim parlamencie. Wykłócała się na ten temat z Małgoś - Sąsiadką, bo wczoraj wydawało się mła że usłyszała o głosowaniu nad inszymi opcjami a Małgoś - Sąsiadka twardo obstawała za tym że to będzie głosowanie mayowej umowy. Napisawszy o tym brytolskim prima aprilis na Kurzym blogu, na szczęście z pytajnikiem. Taa ... mła ma cóś ograniczoną wyobraźnie, nie mieściło się jej we łbie że to może być jednak prawda najprawdziwsza. Boszsz... dzięki Ci za brytolski parlament, na jego tle nawet poseł perukarz wypada co najmniej poprawnie - no nie odstajemy! Mła teraz będzie musiała się poświęcić i uświadomić w temacie polityki brytyjskiej bo jak widzicie zawirowania polityczne mają wpływ na uprawianie przez mła ogrodu. Dla mła dość istotne jest czy cebulki będą musiały mieć fitosanitarkę i czy trza będzie zapłacić za nie cło. Może być tak że mła będzie zmuszona ze względu na koszty poniechać sprowadzenia cebul z UK i zacząć się rozglądać za sklepem z cebulkami w holenderskich czy belgijskich rejonach netu.
Wielka to szkoda dla mojego ogroda, takie wyłażenie z unii celnej kraju o wielkiej ogrodniczej tradycji. Ileż to roślinek do mła przywędrowało z Albionu - anemonopsisy, niektóre gatunki irysów, odmiany fiołków, dispora. A teraz będzie cieniutko, zarówno dla miłośników ciekawych roślin na kontynencie, jak i dla ich producentów na wyspach. I to już zaraz, za minutkę! Jednakże natura i rynek nie znoszą próżni, to co do tej pory tak sprawnie produkowali Brytyjczycy zacznie produkować któś inny. Znaczy nie ma co biadolić, jakoś to będzie. Jak na razie cieszę się kwietniowym ogrodem choć moim zdaniem mogłoby być choć odrobinę cieplej, po dwóch godzinkach w ogrodzie poczułam że marznie mi tyłek ( mimo tego żem się ruszała i usiłowała wykonywać zadania ogrodowe ). Może w następnych dniach aura będzie łaskawsza i w ciepłym powietrzu wreszcie poczuje unoszący się zapach fiołków wonnych. To jedna z najmilszych dla mła ogrodowych woni, nie tak duszna jak hiacytowe ciężkie wyziewy czy przenikający wszystko zapach kwiatów kalin. Taka fiołkowa orgia zapachowa trwa króciutko i przez to jest jeszcze bardziej dla mła cenna ( po perfum prawdziwie fiołkowych dostać w naszym kraju nie sposób a sprowadzane z zagramanicy wychodzą cóś drogo ). Na razie z powodu zimnego powietrza to pozostaje się mi cieszyć tylko widokiem kwitnących fiołków, choć bezczelnie przyznaję że oczęta to mi co i raz uciekają w ciemierniki. No bo wicie rozumicie, ciemierniki jak im się trafi udany sezon to są właściwie nie do pobicia - wymiatajo konkurencje!
P.S. Książe Pan wróciłby był wczoraj do domu późnym wieczorem i był nawet w dobrym humorze, znaczy nie wlał ani mła ani dziewczynkom ( mimo tego że Sztaflik cóś się pomyliło, myślała że to obcy kot i zaczęła swoją normalną gadkę "To my tu mieszkamy a Ty to skąd?!" ). Dziś odsypia, a mój Harry Potter na czółku się goi. Slawencjusz prorokuje że kiedyś zadzwonię że trza mła zawieźć na pogotowie a oko to będę miała w kieszeni. Hym... nie podpowiadam Felicjanowi co jeszcze można mła zrobić, na razie nadal jestem na niego obrażona i robię wszystko żeby o tym wiedział. On rzecz jasna to wie ale udaje głupa. I nawet mu to wychodzi. Jeszcze trochę potrenuje i będzie mógł startować do jakiegoś parlamentu!