Zaczynam od wrzuty czyli poinformowania wszystkich zainteresowanych jadowitymi galaretkami we szkle że oto w sklepie JISK zwanym Józkiem do którego mła wlazła w celu oszacowania czy stać ją na nową "lepsiejszą" poduszkę, naszła przypadkiem cóś co się zwie przyciskiem szklanym do papierów. Co prawda meduza jakiegoś inszego gatunku, mniej wyrośnięta ale tym niemniej meduza. Jest wersja różowa i brązowa, mła się skusiła na róziawą bo brązowa wyglądała jej cóś nie teges. Fotę porównawczą ze starą meduzą zamieszczam poniżej. W związku z meduzą, Rzymem i kocią dietą mła przełożyła nabycie poduszki na kolejny miesiąc. W końcu jaśków jest w domu od cholery a mła miała jakieś głupie fanaberie poduszkowe spowodowane przez zaćmienie umysłowe charakterystyczne dla niektórych roztrzepanych pań starszych które mają sporo spraw na głowie.
Mła miała też zamieścić kocie foty ale Falubaz zwany przez rodzinę mła Balladą o Januszku a przez jednego z jej przyjaciół Tomaszkiem usiłował zdominować sesję a ponieważ jego foty pojawiają się ostatnio często to mła postanowiła że albo będą foty z dziewczynkami kocimi albo nie będzie kocich fot w ogóle. Niedoszły mister obiektywu poszedł ukarać asparagus bo kogoś albo coś trza było przyciąć za to że mauma nie fociła specjalnie przybranych przez Falubaza póz. Tak, są na świecie naprawdę dobre koty, takie które razem, w pełnej zgodzie i w czułych objęciach podsypiają w burdelowym, różowym łóżeczku, nie biją swojej maumy, może tylko na roślinki domowe się od czasu do czasu zasadzają. No i takie koty zasługują na focenie w pozach!
Postanowiłam zacząć cóś na kształt wiosennych porządków, znaczy spojrzałam na okna, spojrzałam na podłogi ( w kocich ciapkach, bo padało a trzeba było biegać po ogrodowej ziemi i nanosić ), spojrzałam na stertę ciuchów do prania i czym prędzej wyciągnęłam nabyte w listopadzie "dzwonki chujinkowe", które dla mła w ogóle nie są dzwonkami zimowymi i nie powinny mieć nic wspólnego z chujinką bo to nie ta bajka, a także moje stare, ulubione zające w kaloszkach i zaczęłam słoikować wiosenne dekory. Taa... jak wiadomo najważniejszą rzeczą zarówno w porządkach przedświątecznych, wiosennych i okolicznościowych ( znaczy jak bordello wypełza z mieszkania na okolicę ) jest wykonanie odpowiedniego dekora i zasłoikowanie go przed kotami. Potem dekora ustawia się w nieposprzątanej chałupie i robi się cud czystości. Taka magia domowej bogini przez mła jest uprawiana. Co prawda zdradzieckie kłębki kociej sierści i ciapki na podłodze usiłują psuć efekt ale trza patrzeć wyżej a nie tak żyć przyziemnościami! Nieprawdaż? Tym bardziej że na świecie się dzieje i jest ciekawie. Mła drugi raz obejrzała sobie film "Faworyta", z przyjemnością i jakby z głębszym zrozumieniem że o taki filmik o władzy aż się prosiło w czasie Brexitu. Mła sobie przypomniała epokę Głupiej Anny i nie mniej ciekawy czas panowania Szalonego Jerzego, kiedy Brytyjczycy uparli się stracić swoje świetnie rokujące kolonie w Hameryce. Od czasu do czasu wyspiarze muszą odwalić Hamleta a jak już tylko sufler pozostanie żywy to pozbierać się do kupy i czcić klęski ( w tym kulcie klęsk, które były moralnym zwycięstwami - he, he, he! - są podobni do nas ). Tak szczerze pisząc to wlałabym żeby proces dochodzenia do siebie zaliczyli poza Unią, tak duże państwo z solidnymi problemami wewnętrznymi, z rozwijającym się kryzysem zarządzania, bez konstytucji za to z prawem precedensowym to nie jest dobra rzecz dla Unii, która sama musi się zreformować ( a nie zajmować się głównie gaszeniem pożarów w poszczególnych krajach członkowskich ). Hym... nie jestem pewna czy ekonomiczne korzyści są tak naprawdę warte ryzyka zasiadania brytyjskiej klasy politycznej w europarlamencie. Na razie oglądam tę brytyjską telenowelę na przemian z "oskarowymi filmami" ( zachodząc w głowę dlaczego "Green Book" został uznany najlepszym filmem ). W weekend skrobnę cóś o ogrodzie, zaczynają się ciemierniki!
Mła miała też zamieścić kocie foty ale Falubaz zwany przez rodzinę mła Balladą o Januszku a przez jednego z jej przyjaciół Tomaszkiem usiłował zdominować sesję a ponieważ jego foty pojawiają się ostatnio często to mła postanowiła że albo będą foty z dziewczynkami kocimi albo nie będzie kocich fot w ogóle. Niedoszły mister obiektywu poszedł ukarać asparagus bo kogoś albo coś trza było przyciąć za to że mauma nie fociła specjalnie przybranych przez Falubaza póz. Tak, są na świecie naprawdę dobre koty, takie które razem, w pełnej zgodzie i w czułych objęciach podsypiają w burdelowym, różowym łóżeczku, nie biją swojej maumy, może tylko na roślinki domowe się od czasu do czasu zasadzają. No i takie koty zasługują na focenie w pozach!
Postanowiłam zacząć cóś na kształt wiosennych porządków, znaczy spojrzałam na okna, spojrzałam na podłogi ( w kocich ciapkach, bo padało a trzeba było biegać po ogrodowej ziemi i nanosić ), spojrzałam na stertę ciuchów do prania i czym prędzej wyciągnęłam nabyte w listopadzie "dzwonki chujinkowe", które dla mła w ogóle nie są dzwonkami zimowymi i nie powinny mieć nic wspólnego z chujinką bo to nie ta bajka, a także moje stare, ulubione zające w kaloszkach i zaczęłam słoikować wiosenne dekory. Taa... jak wiadomo najważniejszą rzeczą zarówno w porządkach przedświątecznych, wiosennych i okolicznościowych ( znaczy jak bordello wypełza z mieszkania na okolicę ) jest wykonanie odpowiedniego dekora i zasłoikowanie go przed kotami. Potem dekora ustawia się w nieposprzątanej chałupie i robi się cud czystości. Taka magia domowej bogini przez mła jest uprawiana. Co prawda zdradzieckie kłębki kociej sierści i ciapki na podłodze usiłują psuć efekt ale trza patrzeć wyżej a nie tak żyć przyziemnościami! Nieprawdaż? Tym bardziej że na świecie się dzieje i jest ciekawie. Mła drugi raz obejrzała sobie film "Faworyta", z przyjemnością i jakby z głębszym zrozumieniem że o taki filmik o władzy aż się prosiło w czasie Brexitu. Mła sobie przypomniała epokę Głupiej Anny i nie mniej ciekawy czas panowania Szalonego Jerzego, kiedy Brytyjczycy uparli się stracić swoje świetnie rokujące kolonie w Hameryce. Od czasu do czasu wyspiarze muszą odwalić Hamleta a jak już tylko sufler pozostanie żywy to pozbierać się do kupy i czcić klęski ( w tym kulcie klęsk, które były moralnym zwycięstwami - he, he, he! - są podobni do nas ). Tak szczerze pisząc to wlałabym żeby proces dochodzenia do siebie zaliczyli poza Unią, tak duże państwo z solidnymi problemami wewnętrznymi, z rozwijającym się kryzysem zarządzania, bez konstytucji za to z prawem precedensowym to nie jest dobra rzecz dla Unii, która sama musi się zreformować ( a nie zajmować się głównie gaszeniem pożarów w poszczególnych krajach członkowskich ). Hym... nie jestem pewna czy ekonomiczne korzyści są tak naprawdę warte ryzyka zasiadania brytyjskiej klasy politycznej w europarlamencie. Na razie oglądam tę brytyjską telenowelę na przemian z "oskarowymi filmami" ( zachodząc w głowę dlaczego "Green Book" został uznany najlepszym filmem ). W weekend skrobnę cóś o ogrodzie, zaczynają się ciemierniki!