Mija nam ten czerwiec co to był zdecydowanie lipcowy. Paskudnie sucho lipcowy, eksytujących burz, ulew a nawet zwykłego deszczu w mieście Odzi nie widzelim w czerwcu często. Widzielim za to błyskawicznie płowiejące na słońcu róże, rudawą darń zamiast tyrawników i podsychające drzewa. No nieładnie, nawet lipy przekwitły błyskawicznie. Lato się jeszcze na dobre nie zaczęło a człowiek już jest nim zmęczony. W ogrodzie właściwie tylko Sucha - Żwirowa wygląda jako tako, Alcatrazowe rabaty cieniste nie powalają w tym roku urodą. Wizyta zwierzyny płowej wymusiła absencję w ogrodzie no a susza spowodowała że ciężko było mi się zabrać do roboty mającej na celu zalesienie Alcatrazu, człowiek boi się podlewania czyli rachunków za wodę. Nie bez znaczenia jest też fakt że upały nie sprzyjały wytworzeniu się u mła zapału do prac ogrodowych. Znów roiłam o dobrych, starej daty angielskich obrabiaczach ogrodów. Znaczy jak to mawiała Babcia Wiktoria "Złej baletnicy przeszkadza rąbek spódnicy", he, he, he. No ale cóś tam jednak udało mi się zrobić ( co prawda nie w Alcatrazie ale na Podwórku ). Na ten przykład posadziłam doniczkowe róże.
O ile róże historyczne Na Suchej - Żwirowej kwitły cóś niecały tydzień o tyle angielki i floribundy posadzone w dawnej Różance ( obecnie mieszana rabata różano - bylinowa ) dłużej dawały po oczach. Z nowo posadzonych róż największe wrażenie zrobiła na mnie jak na razie odmiana 'Geoff Hamilton' ( ta z pierwszej i drugiej fotki ), taka posiadająca wszystko co róże Austina posiadać powinny ( no dobra, zapach nie powala ). 'Sweet Juliet' czy 'James Galway' to nie są dla mnie nówki, na ich urodę byłam przygotowana ale 'Geoff Hamilton' zaprezentował się naprawdę zjawiskowo moim spragnionym nowości różanych oczom. Mam nadzieję że będzie dobrze się czuł na rabacie pod moim oknem, w towarzystwie irysów, czyśćców i bodzichów. Moją różano bylinową rabatę dopieściłam dosadzając wiciokrzewy zwane niegdyś pięknie kaprlyfolium ( to od łacińskiej nazwy Lonicera caprifolium , którą to nazwą określa się gatunek z polska zwany wiciokrzew przewiercień, nie będący tożsamym z gatunkiem wiciokrzew pomorski czyli Lonicera periclymenum - ot, taka nieprawilność botaniczna na stałe w umysłach ogrodników zapuszczona ). 'Chojnice' i 'Graham Thomas' podkreślą różną urodę i zapachnią nam w czerwcu Podwórko.