Quantcast
Channel: Blog w zasadzie ogrodowy
Viewing all articles
Browse latest Browse all 1500

Codziennik - czas jak rzeka ( górska )

$
0
0
"Choć czas jak rzeka, jak rzeka płynie" - tak to śpiewał Niemen. Wiadomo co rzeka to inny nurt, ostatnio mam wrażenie że moja rzeka czasu to z tych górskich - tempem  upływu wody zwala z nóg ( no, prawie dosłownie ). Szczerze pisząc to nie za bardzo wiem w co ręce włożyć, tak, tak,  potrzebuję do szczęścia  jeszcze przynajmniej  dwóch par kończyn górnych. Wtedy obrobek byłby należyty i w ogóle większość nagle spadłych z nieba dodatkowych łobowiązków wykonana. Niestety  ludzie majo tylko jedną parę  kończyn górnych, jeden łeb i nie przejawiajo chęci masowej do dyslokacji. Każdy w jakimś tam momencie życia przegrywa walkę z nurtem rzeki czasu, ja przeżynam od ładnych paru lat, nawet podtopienia się zdarzały. Ech, że też czas latem  się kurczy ( sformułowanie prawa Tabazelli dotyczącego względności  czasu w stosunku do ilości docierającego do  Ziemi światła - czas przyspiesza proporcjonalnie do wydłużenia się dnia - tzw. zagięcie letnie czasoprzestrzeni - odkryciem na miarę teorii względności drogiego Alberta ). Tyle jeszcze przede mną do roboty! Nawet nie chce mi się tu wyliczać  rzeczy które powinnam zrobić, o rzeczach które zrobić bym chciała lepiej w ogóle nie wspominać. Ponarzekać mogę i tyle w temacie, doby przecież nie rozciągnę.

Oczywiście upały i  burze, polityczni szalejo jakby się szaleju obżarli, chyba w przeczuciu kopa którego niedługo zasunie im zdrowo zniecierpliwiony suweren, koty upierdliwe bo mokro ale za to gorąco ( Felicjan znów ma na sznupie  coroczne letnie uczulenie ), kumory żrą a  jeże nie dają rady pożreć wszystkich ślimorów ( fakt, są przeprowadzane zakusy na kocie żarcie  stąd pewnie mniej  ślimorów w jeżowym menu ). Kończą się kwiaty lip (smuteczek   się włączył bo już po zapachu i brzęczeniu w koronach drzew ), zaczynają się na poważnie kwiaty  orienpetów. Lato w pełni czyli "krąży lata złoty lew" ( to z pieśni Pana Marka ). To jest czas lawend, jeżówek, mikołajków. Wielkie motylowo - pszczelowo  - trzmielowe święto. A ja to wszystko widzę z doskoku, obserwuję na chybcika, w przerwach pomiędzy tzw. prozą  życia ( robię co się da  żeby z tej prozy wykrzesać coś poezjopodobnego - życie jest w końcu takie jakim je umiemy przeżywać ).

Na razie nigdzie nie wyjadę, po prostu nie ma takiej opcji w najbliższym czasie, więc staram się odkrywczo przeżywać domowiznę - nachodzę starocie typu podstawka  pod żelazko z duszą, zaplątana w pudle z "rzeczami na później" po kolejnej akcji szopkowej ( opróżnianie szop składowych zawsze niesie ze sobą niespodziewanki ), wyciągam od wieków nieużywane talerzyki, kupuję kretyńskie miseczki z pszczółką i kolejne foremki  do wykrawania ciastek (  to zaczyna przypominać uzależnienie ). Usiłuję czytać, w końcu jak nie ma normalnego podróżowania to można uskutecznić podróż wewnętrzną ( moim zdaniem to każda podróż prawdziwa nie może się obejść bez podróży wewnętrznej ). Usiłuję też  cóś oglądać ale przeważnie zasypiam w połowie oglądanego (w planach niby mam wyjście do kina na "nowego Nolana" ale czy to wypali to w tej chwili trudno rzec ). Tak sobie  codziennikuję z przerażeniem obserwując jak szybko płynie czas i zastanawiając się jakby go tu opanować, spowolnić  dożyciem "na całego". Raczej niewykonalna sprawa bo dożywania byłoby  półświadome, senne - zmęczona, qrcze, jestem!

Dzisiejszy wpis ilustrują prace różnych autorów  ( nie wszystkich ustaliłam ze  stuprocentową pewnością ) na temat elfich i zwierzątkowych imprezek.


Viewing all articles
Browse latest Browse all 1500


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>