Quantcast
Channel: Blog w zasadzie ogrodowy
Viewing all articles
Browse latest Browse all 1489

Lipiec mijający

$
0
0
No i przyszedł półmetek najcieplejszej pory roku, lipiec się kończy i człowiek będzie musiał się pospieszyć z "łapaniem lata". Bo lato bezczelnie nie czeka na to kiedy człowiek będzie miał nieco wolnego czasu na "kontemplucie" tylko sobie mija w tempie ustalonym przez naturę. Większość maleńkich  mieszkańców ogrodu przeżywa latem obok mnie swoje całe życie a ja ledwie łapię malutką jego chwilkę. Oczywiście są tacy których lubię i tacy niespecjalnie mi mili ( żebyż  ślimaki muszelkowe zżerały kumory zamiast zieleniny ). No wicie rozumicie, życie z sąsiadami nie zawsze układa się jak na płatkach róż.







Kwiatowo to na chwilę obecną jest  liliowo, Ciotka Elka mimo przyduszenia spowodowanego zapachem bardzo nierozsądnie cieszy się z powodu przeprowadzki resztek  orienpetów   z Suchej - Żwirowej do różanki  ( nie wyglądały na tej mojej suchawej rabacie jak liliowe piękności w trawie znane mi  z japońskich drzeworytów tylko jak jedno wielkie nieporozumienie  więc  nie ma kolejnego odroczenia wysadzenia cebul choćby nie wiem jak pilne prace ogrodowe pojawiły się na  horyzoncie bo dłużej orienpetów na Suchej -  Żwirowej nie strawię ). W różance upchnięte w różanych krzewach, które akurat mają przerwę w kwitnieniu jakoś wyglądają -  te lilie to ogrodowce, nie dla nich preria śródziemnomorska, he, he. Ciotka  otumaniona liliowymi woniami znów ćwierka cóś o posadzeniu "tuż pod oknami" - akurat, mowy nie ma! Po pierwsze szlag trafiający oprócz Ciotki Elki trafiłby i mnie, po drugie lilie nie wyglądałyby najlepiej. Orienpety muszą mieć tło a dla rośliny mierzącej ponad  150 cm wysokości okienne szyby nie są tzw. tłem wymarzonym. Będzie upychanie  między krzewami róż i berberysami, nie ma zmiłuj! W związku z roszadą lilii szykuje się roszada marcinków. Zastanawiam się  gdzie posadzę niektóre z tych wysokich.  Będzie to pewnikiem w bardzo "tylnych partiach"   Suchej -  Żwirowej, szczęśliwie jest tam  mniej sucho i żwirowo, marcinki naprawdę bardzo wysokie  więc zza miskantów i prosa rózgowatego będą widoczne. Przeprowadzkę mogę uskutecznić dopiero późną jesienią, wcześniej nie  ma co się bawić. Na Suchej - Żwirowej może ostaną się  lilie królewskie ale nie jestem tego do końca pewna ( koncepcja  znaczy musi dojrzeć ). Szczęśliwie w tym roku nie zauważyłam na liliowych kwiatach znamion zawirusowania, zeszłoroczne wykopki cebul "do nikąd"  chyba załatwiły sprawę.







Zastanawiam się też czy nie dosadzić na Suchej  - Żwirowej nieco  floksów. Rośnie tam sporo roślin mających kłosowe kwiatostany, lilie wylatują i przydałoby się cóś co wyglądałoby nieco inaczej  niż perowskie, lawendy czy krwawnice ( jeżówek i krwawników już całkiem sporo dosadziłam ). Floksy wiechowate straszliwie wymagające nie są, myślę że w okolicach które mają być zasiedlone przez wysokie marcinki spokojnie dałyby radę. Rzecz jasna  żadnych intensywnych różyków, moje bledziochy zostałyby przeniesione z Alcatrazu ( krwawnice i jeżówki i niektóre  przetaczniki są jak dla mnie wystarczająca dawką różu na lipcowej odsłonie  rabaty ).






W Alcatrazie wyraźnie zaczyna być widoczne  że mam fazę na paprocie. Próbuję z różnymi gatunkami,  nie zawsze uprawa kończy się sukcesem. Czymś niemal podobnym porażce jest próba uprawiania w Alcatrazie Adiantum venustum, w przeciwieństwie do Adiantum pedatum roślina nie współpracuje z Alcatrazem. Cóż, zostaje mi szukanie nowych stanowisk, być może gdzieś w innym zakątku Alcatrazu złośliwie nieprzyrastająca paproć ruszy. Szczęśliwie zawsze człowiek może liczyć na nerecznice i paprotniki. No, na wietlice też nie wypada mi narzekać. Nie są  może powalająco dorodne ale bez przesadyzmu - piciumy zagłodzone to nie są! W Alcatrazie pojawił się nowy mech, sam z siebie się pojawił czyli  najprawdopodobniej przywlokłam go z jakąś cieniolubną  rośliną. Nawet miły dla oka, może zechce się rozrastać.







Niestety deszcze jednym pomagają  a innym szkodzą - mam nowy mech ale nieciekawie za to wyglądają owoce jarzębiny. Może niesłusznie wiążę kiepski wygląd owoców jarzębiny z wielką ilością opadów ale zaprawdę powiadam Wam nie wiem co może powodować taki stan. Za to nie mam wątpliwości kto jest sprawcą letniej "urody" kasztanowca - cholerny szrotówek żre liście w najlepsze! Nienawidzę gada! Na drugim zdjątku pod spodem widać jak biedny kasztanowiec robi niemal jesienne tło kwiatom rutewki 'Elin' ( jedyne dwa metry  osiemdziesiąt centymetrów osiągnęły w tym mokrym lipcu  jej pędy ). Deszcze niewątpliwie  służą rutewkom i ambrowcom, szrotówkom chyba służy każda pogoda z wyjątkiem niespodziewanego latem ochłodzenia poniżej zera a zagadka jarzębinowa zostaje nierozwiązana.




Na zakończenie tego wpisu wstawiam zdjęcie Szpagetki z jej popisową miną proszalną. Uniesiona bródka i oczy hipnotyzująco wgapiające się w kawałek żarełka. Czasem nie trzeba bezpośredniego widoku żarełka, Szpagetka robi taką minę kiedy uważa że nadszedł czas na otwarcie lodówki, usunięcie pokrywy z gara a nawet na drapanie za uszami.


Viewing all articles
Browse latest Browse all 1489