Pogoda piękna tylko jakby mało pracom ogrodowym sprzyjająca. Dzisiaj groźnie i buńczucznie chodziliśmy zusammen z Panem Andrzejkiem po Alcatrazie, strasząc drzewa samosiejki piłą i nożycami. No i na takim wojowniczym paradowaniu ze sprzętem skończyliśmy. Bliziutko 30 stopni Celsjusza w cieńku, parno i duszno, czuć że pogrzmi - no nie są to optymalne warunki na ogrodowanie. Nie narzekam jednak, uważam że w tego lata jest i tak o niebo lepiej ( tfu, tfu, tfu! ) niż było w zeszłym roku. W końcu nie ma cholernej suszy a że powietrze takie bardziej amazońskie - trudno, znieść trza z godnością i cieszyć się że parówka dobrze wpływa na cerę i rośliny. Wychynęliśmy ponownie wieczorną porą kiedy umówiony z nami młody sąsiad przyszedł rozbierać jedną z szopek ogrodowych. Bezczelnie ograniczyliśmy się do kibicowania i wyrażenia budującej ego młodego sąsiada samokrytyki naszych leniwych osobowości i paskudnych charakterów. Pomogło w rozbieraniu szopki tyle o ile, po półgodzinie roboty zaczęliśmy reanimacje młodego, który zdążył rozwalić pół szopki i niemal padł na placu boju ( podziwiam, chłopczyna przyszła po całym dniu harówki do tego rozwalania szopska ). Dalsze zagrzewanie do rozwałki to już by było bestialstwo. Młody został napojony woda źródlaną z sokiem z cytryny, pogroził resztkom szopki i umówił się z nami na destroy a building w weekend. Znaczy muszę przyszykować jakieś żarło i napoje półwyskokowe na koniec destroyu, nie wypada inaczej bo młody o kasie nie chce słyszeć ( dostanie jeszcze zielska do ogrodu, liliowce zrobiły na nim wrażenie ).
Ogród jakiś taki zmęczony, niby wody pod dostatkiem i rośliny w dobrej formie ale szybko wykwitają. Lilie były i już prawie się zmyły, zaczynają kwitnienie sedumki, wczesne marcinki i pierwsze miskanty. Pojesienniał nam błyskawicznie ogród podwórkowy. Na szczęście w części cienistej zero ekscesów, żadnych kwitnień nie w terminie, anemonopsisy dopiero się szykują do kwitnienia, tak samo większość świecznic. W najlepsze kwitną funkie, rutewki, prunelki, w bardziej słonecznych miejscach jeszcze floksy i liliowce. Chyba w przyszłym roku na piochy znów zaproszę werbenę patagońską od Mamelona ( w Mamelonosison ona się sieje jak marzenie, u mnie coś nie chce ), to piękna roślina kiedy kwitnie tak w masie. W sierpniu ogród Mamelona jeżówkami i patagonką stoi. Ha, ja już mam jeżówki oswojone, teraz pora na oswajanie patagonek! Ich sierpniowe kwitnienie powinno przedłużyć lato na przyszłej suchej - żwirowej. Sierpień to nie jest miesiąc w którym ta rabata wygląda tak jak ja bym chciała żeby wyglądała. W przyszłym roku powinno już być nieco lepiej z sierpniowymi kwitnieniami dzięki lawandynom, niektóre odmiany są z tych później kwitnących. Na razie to jeszcze maluchy, ich kwiaty nie mają więc dużego znaczenia dla wyglądu rabaty. Przemyśliwuję też powolutku sprawę traw na przyszłą suchą - żwirową. Oczywiście większe ostnice, śmiem twierdzić że jestem od nich uzależniona. Zastanawiam się bardzo poważnie nad wprowadzeniem do ogrodu trawska pod tytułem Sporobolus heterolepis,najlepiej odmianę 'Tara', która nie jest tak duża jak gatunek. Pasiłaby taka trawka do ostnic i palczatek, że o rozplenicach ledwie napomknę.
W Alcatrazie, w cienistościach też pojawią się nowe nasadzenia. Sylwik przywiozła sieweczki własnej production, śliczne malutkie języczniki, wyglądające na radośnie odbiegające od wzorca "czystego gatunku". Na razie stoją u Mamelona w cieniu pod ogrodową studzienką, ja zgodnie z radą coolegi Paprotnego przygotowałam dla nich miejsce cieniste i zaciszne. Walczyłam przy tym przygotowywaniu stanowiska języcznikowego z całą armią atakujących wściekle krwiopijczych komarzyc, które za nic miały moje smarowania cielska zniechęcającymi środkami naturalnymi, paskudną sklepową chemią i świństwem zagramanicznym tak woniejącym że Pan Andrzejek określił ten zapaszek jako "smród czarciego łajna" ( ale jak kumory zaczęły chlać to sam użył, niestety skutek odstraszający był jak i u mnie, znaczy żaden ). Teraz usiłuję nie drapać miejsc pochlanych, ciężko mi idzie trzymać ręce na wodzy. Nic to, oby tylko jakoś przetrzymać jutrzejszy dzień, zapowiadany jako bardzo gorący. W weekend ma być chłodniej, może kumarom będzie zimno a my za to nabierzemy sił.