Niby nic się nie dzieje a mła ciągle nie ma czasu. To zrobić, to zrobić, tego pod żadnym pozorem nawet nie próbować robić. Mła odbębnia zaległych stomatologów, szykuje się na imprezy okolicznościowe, usiłuje kontrolować koty, z marnym skutkiem bo robią co chcą, swoje kamieniczno - domowe zrobić musi, ogród atakuje z doskoku. Wieczorem włącza sobie jakiś film, wszystko jedno jaki, bo i tak przy "oglądaniu" zasypia. Oglądanie w cudzysłowie bo mła do odlotu wystarczy kwadrans. Ech... nie wiem jak to się dzieje ale im bardziej mła brnie w kalendarz, znaczy im starsiejsza jest, tym czas szybciej pędzi. Nie mła pierwsza odkryła tę zależność, to stare odkrycie, znacznie starsze niż teoria względności autorstwa drogiego Alberta. Jedno co dobre z tego braku czasu to jest to że mła musi błyskawicznie ziarna od plew oddzielać, w związku z czym szybciorem dokonywa w zalewie informacji szpery i wyboru a wynik tej przebieżki chroni ją od wpadania w panikę - "Co też to się nie dzieje?!" Dzięki takiemu podejściu do spraw info mła czyma rękę na pulsie, jednocześnie nie dając się nakręcać i wkręcać. Bajkopisarstwo w sferze info bowiem trwa. "Bez mowy nienawiści", he, he, he ale za to z takim przekazem żeby czytelnicy jedynie słusznej opowieści o info do gardeł skakali czytelnikom dla których opowieść o info, jedynie słuszną ma się rozumieć, stworzył któś inszy.
Ogrodowo to mła idzie ciężko, owszem deszcz spadł ale zaraz potem uderzyło takie gorąco że zrobiła się sauna. Ogrodowanie w saunie to nie jest to co tygrysy lubią najbardziej, mła zatem ogroduje pod wieczór, króciutko, zanim z ogrodu wygonią ją kumory, tnące niemiłosiernie. Wieczorem mła zgarnia tyż z ogrodu koty, nagrzane słoneczkiem, świeżo obudzone, ze sporym zapasem sił i chęcią do nocnych zabaw. Parę razy w nocy jest budzenie mła i zaproszenia do zabaw, zwłaszcza Mruciu uznawa że madka o trzeciej nad ranem powinna dostarczać kotu rozrywek. Jakimś cudem jeszcze nie mam podrapanego nosa, nie wiem dlaczego bo łapeczka budząca nie ma schowanych pazurków. U Mamelona jak u mła, się codziennik toczy i trza się cieszyć że jest taki zwyczajny, no, może poza Sławencjuszem na sterydach bo jego rwa barkowa wymagała dołożenia farmacji.
Dziś za ozdóbstwo robią motywy z kartek zielonoświątkowych a w Muzyczniku stara piosenka o podziałach. Nie w wykonie oryginalnym ale za to bardzo dobrym. Tak jest zawsze kiedy publiczność śpiewa z wykonawcą.