Marzec zaczął się przyjemnym, wiosennym ciepełkiem. Takim że trochę strach się bać co to będzie jak się aura zmieni i te wszystkie kwitnące wczesnowiosenne rośliny szlag trafi. Na razie kwitną w tempie ekspresowym, naście stopni na plusie nie sprzyja długiemu cieszeniu oczu kwiatami wczesnych cebulaczków. Na wszelki wypadek, jakby zaraz ten kwietny show się skończył, czy to za sprawą chłodu czy nadmiernego ciepła, mła ustawia sobie na kuchennym stole przedwiosenne kompozycje. Takie małowymiarowe. Może wtedy delektować się widokiem kfiotków przy kawce czy tam inszym chlanku i wdychać ten cudowny aromat wydobywający się z kwiatów śnieżyczek, taki delikatny i bardzo, bardzo wiosenny. Mła się odstresowuje, nastrój się jej poprawia od tego kawałka przedwiośnia w chałupie.
Mła korzystając z cud pogody troszki wolnego czasu wykorzystała na porobienie w ogrodzie. Troszki dlatego że umówiła się z Cio Mary na malowanie ciotczynego przedpokoju, któren takiego malowania się wyraźnie domagał. Ponad rok temu Wujek Jo groził przedpokojowi że go pomaluje ale nie zdążył. Mła nieustannie w przygotowaniach do malowania własnej chałupy potrenowała troszki na chałupie Cio Mary, zdejmując z Cio to poczucie że powinna cóś z tym zrobić, które się pojawiało ilekroć Cio oglądała ściany czy sufit swojego przedpokoju. Szczerze pisząc to mła drżała na myśl że to "muszę coś z tym zrobić" zagna Cio Mary na drabinę i włoży jej w ręce, zwane przez Wujka Jo z racji ich niezwykłej niesprawności "germańskimi kołami", tak niebezpieczne narzędzia jak pędzel czy wałek, że o grozie farby ledwie napomknę. Wizja Cio Mary malującej mieszkanie, siejącej zniszczenie i stanowiącej zagrożenie dla siebie i innych, skłoniła mła do jak najszybszej reakcji, kiedy mła się tylko dowiedziała że Cio zakupiła sprzęt malarski, grunty i farby. Nieważne jak bardzo sprzyjająca ogrodowym pracom była pogoda, należało czym prędzej opanować zagrożenie, tym bardziej że Cio wyraźnie przejawiała chęć zostania malarzem pokojowym.
Cio Mary zmalowania zadowolniona a to najważniejsze. Mła też usatysfakcjonowana bo sprawnie poszło, mła nie z tych dla których malowanie w chałupie to ślady farby na balkonie u sąsiadów i na chodniku przed sklepem. Mła po ty malowaniu poczuła taką sprawczość że usiadła u Cio Mary do jej kompa i załatwiła jesienne wakacje. Czasem tak się zdarza że się układa jak trzeba, odpowiednie mieszkanie się napatoczy, środek komunikacji w cenie przyzwoitej i można wyjazd przyklepać. Tym przyklepaniem mła zamknęła temat tegorocznych wyjazdów wakacyjnych, mła obkupiona w bilety zbiera kasę na wojaże. Na szczęście niedużą, no, może poza tym jesiennym wypadem ale to też nie te zatykające człeka koszty. Mła sobie będzie czekać na wakacje i gryplanować odpoczynek, jak to u mła, taki bardziej czynny.
Dzisiejsze ozdobnictwo to wczorajsze fotki domowo - ogrodowe. W Muzyczniku, czy też raczej dziś w Taneczniku, legendarna bailarín Carmen Amaya.