Święto, święto i po święcie. Rozbajdanie kocie za to takie samo jak zawsze. Mła wczoraj do domu wieczorkiem wróciła padnięta, kotom w miseczki nakładła co lepszego żeby pamiętały że święto jest co dzień a nie tylko raz w roku a sama zamierzała zasiąść do nielegalnych frytek które z fast foodu przywlokła ( mła czasem czuje potrzebę upodlenia się śmieciowym żarłem ). Jeszcze przed zasięściem do tego nielegalu postanowiła sprawdzić czy Małgoś już poszła spać i czy jej czego nie trzeba, jeżeli jeszcze oko ma otwarte. Małgoś słodko chrapała więc mła powróciła do chałupy zastanawiając się ile to kalorii ma taka porcja frytek i jak to wpłynie na hodowlę podbródków u mła. Mła wchodzi do pokoju a tu zonk! Pojemnik termiczny otwarty, rozbebeszenie pudełka i czyjaś drobna sznupa w moich frytkach! Mła jest typową kocią madką, pańcią zafiksowaną na kocim zdrówku, pierwsze co pomyślała to - Jak dobrze że niesolone! Uff... Potem, po chwilce oszołomienia, do niej doszło że to złodziejstwo bezczelne. Kontrolnie spojrzałam na miseczkę, 3/4 żarła zniknęło więc to nie głód ani brak apetytu na własne żarcie popchnął trzyłapego potworka w stronę moich frytek. Nie zastanawiałam się dłużej bo z pojemnika dobiegały paszczowe odgłosy i przystąpiłam do akcji odzyskiwania śmieciożarła. No i wtedy złodziejstwo zamieniło się w wymuszenie rozbójnicze. Pazur został na mła podniesiony!!! No, tego to mła tolerować nie będzie. Złapałam dwa kilo kota i zrobiłam oklep doopki po stronie zdrowej "nóżki". Wielki Kotowy jakie bulgoty wydobywały się z tego kociego gardła! Zagryzłaby mła ta mała małpa za to odebranie możliwości częstunku. wiem że niepedagogiczne, wiem że niezdrowe dla ludzi a co dopiero dla kotów, ale z tej części pudełka wybrałam parę frytek i położyłam w jej miseczce. Myślicie że tknęła? Tyłkiem się do mła odwróciła i pół nocy tak siedziała przy tej misce co bym ją widziała i wyrzuty sumienia odczuwała. Kiedy tylko mła powieka opadała to skrzek się wydobywał żebym nie spała, śpiąc nie odczuwałabym przeca jak ukrzywdziłam. Co za francowaty charakter sie po tych jej przejściach zdrowotnych zrobił. A takie to było słodkie , kochane kociątko!
Dopiero kole drugiej nad ranem zostało mła przebaczone, przykuśtykano na trzech łapach, ułożono się na mła i Szpagetka spokojnie usnęła. Młą nie spała, frytki jej spać nie dały za karę. Na cholerę je wieczorem jadła! Sobota znaczy zaczęła się piątuniowym nadmiarem w żołądku i mła powzięła twarde postanowienie dotyczące frytek - dla zdrowia kota i własnego frytek do domu przynoszonych nie będzie. Tak w ogóle to koty interesują się wszystkim co mła pije i zjada, na fotce obok Sztaflik kontroluje zapach herbatki od Kocurrka, czy aby właściwy. Gdyby herbatka była choć odrobinę chłodniejsza to nie mła by ją podchłeptywała. Mój Ty Wielki Kotowy, dobrze że one tylko przy mła taki brak wychowania prezentują, gościom mła szczęśliwie do tych wyparzanych na wszelki wypadek filiżanek czy talerzy nie zaglądają. Jak któś u mła jest to stado udaje dobrze wychowane, niektórzy robią nawet za płochliwych. Z domownikami się tak nie obcyndalają, zaglądanie do toreb a czasem nawet szpera odchodzi, bezczelne pchanie się na kolana, przymuszanie do zabaw i pieszczot, od czasu do czasu to zaczepne podgryzki. Szczególnie lubio tresować Cio Mary, która ustępuje im na każdym kroku. Każda jej wizyta obfituje w kocie występy, na szczęście Cio Mary jest całkowicie pod pazurem - gdyby koty miauczały "Skaułcz" Cio Mary pytałaby "Jak wysoko?".
Mła znów poczyniła zakupy roślinne, zarówno takie domowe jak i ogrodowe. Porobiła bo wszystko jej mówi że wiosna idzie wielkimi krokami, gna do nas z tym cholernym wiatrem, który mła łeb rozwala. Co prawda nie wzięłam przeciwbólowych bo mła nie z tych co się łatwo poddają katując wątrobę co ledwie frytki przerobiła, ale łażę z opaską na głowie jak Geronimo bowiem wydawa mła się że obwiązania łba mła troszki pomaga. Pewnie siła sugestii bo jakichś zdroworozsądkowych przyczyn znaleźć nie mogę. Dobra, do roślinków przechodzę. Przyszedł mail od Roberta o nadwyżkach irysowych, mła się skusiła i szybko odpisała. Niestety nie na tyle szybko żeby się zdążyła załapać na dwie odmiany, które miała w planach. No cóż, zdarza się. Za to kupiła insze iryski, z dużych czyli TB przyjedzie odmiana 'Dragonborn' i 'Ballet Master', z karzełków czyli SDB przyjedzie 'Colargol', 'Absolem', 'Prego' i 'Ważniak'. Zastanawiam się też nad jedną droższą odmianą TB, wydaje się młą na tyle urocza że chętnie by zakupiła. Z drugiej strony mła będzie miała w tym roku sporo wydatków i musi troszki się powstrzymywać jeśli chodzi o roślinne dobro. Jak na razie dzięki silnym wiatrom jedna z szop składowych uległa od dawna upragnionej samodegradacji i mła będzie mogła w tym miejscu umieścić samochody lokatorów. Niestety po wcześniejszym uporządkowaniu terenu, mam nadzieję ze średnio kosztowym. Z roślinków domowych to mła naszła w IKEA transporcik nowy kaktusów i dopadła wymarzonego Ferrocactus stainesii. Mła sobie teraz ogląda namiętnie swoje dwa czerwonocierniste kaktusy i zastanawia się jak tu je ładnie zaprezentować. Wychodzi mła na to że żardinierka jest nowym meblem , którego mła potrzebuje. Już widzę jak Mamelon będzie głową kiwała i ćwierkała - A nie mówiłam że to się tak skończy! dobra, tyle na dziś, fotki domowe a w muzyczniku bardzo łagodnie. Z wiadomego powodu - łeb mam jeden.