![]()
![]()
Codzienniczek zacznę od spraw naprawdę istotnych. Mła zakończyła była szczęśliwie pilotowanie Pana Dzidka w roli pacjenta. Uff... Dohtory orzekli że ma wyniki nadzwyczajne jak na stan chorobowy z którego wylazł i że chco go widzieć najwcześniej za rok, jak się pokaże za półtora to tyż się nic nie stanie. Dwa razy sprawdzali mu wyniki i jeszcze dodatkowe USG zrobili bo im wychodziło że jest za dobrze i Pan Dzidek ze zdechlaka nie powinien tak szybko przeobrazić się w dziarskiego siedemdziesięciolatka. Jak tylko Pan Dzidek usłyszał że po tych koniecznych w rekonwalescencji kontrolach ma spokoju ponad rok od specjalistów, to tak go uszczęśliwiło że wylazł na nasz ryneczek i zaczął się wypowiadać na tematy zdrowotne i obrobił tyłek mła jako sile kompetentnej, która nieboszczyków z trumien wyciąga i cudowanie uzdrawia ( wykopując na dwór, nadzierając się kiedy trzeba, szantażując różnościami a czasem nawet klnąc wściekle, czego zapewne żadna fachowa siostra środowiskowa nie robi ). Taa... jeszcze mła z latania po mieście nie zdążyła wrócić kiedy te wieści dotarły do Małgoś - Sąsiadki.
Małgoś po początkowej fazie solidaryzmu z chorym, ostatnio cóś się zrobiła zazdrosna, jakieś knucia makiaweliczne zdawa się w planach miała ale zdusiłam w zarodku apelując do tzw. uczuć wysokich. Mła w związku z zazdrościo musiała Małgoś jak Mrutka zapewniać że Małgoś jest kwiatuszkiem mła, no a potem że choroby Pana Dzidka to same lekkie przypadłości ( po prawdzie jest bardziej schorowany niż Małgoś ) i w ogóle że Małgoś najważniejsza ( Małgoś dodała "Zaraz po kotach" ). Mła się posunęła do wydania zakazanych galaretek w czekoladzie i zakupu żonkili do wazonika przy łóżku a także do zapewnień że pójdzie z Małgoś "do gołąbków" i że w życiu nie zagłosuje na nikogo związanego z "rządem bandytów". Mnóstwo deklaracji złożyła zanim Małgoś poczuła się usatysfakcjonowana i bezpieczna.
![]()
Kotostwo też miało plany uszczęśliwienia mła swoim zachowaniem. Szpagetka wykorzystała moment kiedy mła wychodziła z domu i spruła do ogrodu. Wróciła dopiero po szóstej czyli wtedy kiedy chciała, choć mła nawoływała gadzinę o wpół do piątej na obiadek. Mruciu który mła towarzyszył w ogrodzie podczas tego nawoływania, bardzo stanowczo odniósł się do Ocelota II buszującego w ogrodzie i w związku z triumfem poczuł się na tyle pewnie i samczo że kiedy Szpagetka wracała do domu i wskoczyła na kuchenny parapet zwrócił się do niej ostro - "Srovidpass bitte!". No to w Szpagetce się zagotowało - "Ty smrolu srovidowy! Paszport, paszport?! Ja ci zaraz z dupy testa zrobię to ci się odechce paszporty sprawdzać i sam sobie lockdown zrobisz gnojku jeden!". Mrutek czym prędzej porabladorował w kierunku łazienki z pomrukami ( pomruki w wykonie Mrucia to bardziej takie popiski bo Mruciu jest tenorkiem ) a Szpagetka wkroczyła i zajęła od razu poduszkę, rycząc na mła że kota będzie jadła w wyrku. Mła podała oburzonej i polazła uspokajać Mrucia, któren się żalił że Szpagetka jest wredna małpa i choć raz mogłaby udawać że się z nim liczy i docenia że insze kocury się go bojo. Mła usiłowała mu tłumaczyć że kocury to kocury a Szpagetka jest feministyczno felinistko a przed tako mieszanko to wszystkie kocury uciekają. Żal jednakże utuliłam nie gadaniem a zapodaniem wątróbki. W tajemnicy przed Szpagetką, za zamkniętymi drzwiami ( Szpagutowska zjadała w tym czasie drugo rarytetno puszeczkę ). Mam wrażenie że kotowskie niczym nie różnią się od ludzi jeśli chodzi o walkę o uczucia i potrzebę bezpieczeństwa.
![]()
![]()
Mła po wczorajszych zakupach spożywczych zaczyna się zastanawiać czy aby to nie czas przejść na korzonki, suchy chlebek i wodę. Najsampierw mła kupiła rybę zjadliwą bo dawno nie jedliśmy i wszyscy ( znaczy Małgoś, koty, które zawsze cóś wysępią i mła ) mamy na nią apetyt. Wiedziałam że będzie kosztować więc jakoś zniosłam. Niestety na cenę zjadliwego kurczaka nie byłam przygotowana, po powrocie do domu zaćwierkałam Małgoś żeby dobrze gryzła i długo żuła bo nie wiem kiedy następnym razem ujrzy drób niekatowany w tuczarni na talerzu. Żeby warzywa jeszcze były tanie ale gdzie tam! Na wszelki wypadek poleciałam sprawdzić ile kosztuje ten ryż do obiecanej przez płemiera zapierdalawczej miseczki. Taa... Wychodzi że jednak lepiej byłoby kupować "tanie lokomotywy".
![]()
W myśl tej myśli, że sparafrazuje klasyka, przy takich cenach żywności cena doniczuszki do której się zbierałam, jakby już mniej wygórowana. W końcu kosztuje mniej niż ponad pół kilo filetowanej ryby więc mła pozwoliła sobie jednak na ten zakup, tak jak na zakup cyklamenków za siedem złociszy, mła już bardzo - bardzo tęskni za wiosną. W domu mła wsadziła ferokaktusa który kulturalnie oczekiwał na właściwo doniczkę w "sprzęcie" z IKEA nabytym za całe dwa złote dziewięćdziesiąt groszy i jest na tyle zadowolona z widoku kaktusa w jego nowym domku, że jest się gotowa podzielić fotkami. Sprzęt z IKEA został darowany szafirkom kupionym prze Dniem Babci, tyż w cenie bardzo właściwej. Mła nacięła sobie parę gałązek forsycji i ukradła troszki żonkili z Małgosinego bukieciku. Od razu jakoś tak bardziej optymistycznie się zrobiło a optymizm się przyda bo polityczne przechodzo same siebie.
![]()
![]()
Nie przechodzo jednak kotów - mła dziś tylko na chwilkę odeszła od talerza, który zresztą niby przezornie usunęła z pobliża kocich sznup i co? I jak wróciła coby kontynuować posiłek to tylko wyrzuty usłyszała. Szpagetka twierdziła że ryba przeparzona i w związku z tym twarda, Mruciu że ryby na pięć kocich osób mało, Sztaflik go poparła, Okularia że powinnam wybierać tłuściejsze bo gdzie ta omega a Pasiak się pultał że co ta za ryba bez skóry, kiedy on skórę najbardziej lubi. Taa... bardzo smaczny był ten rarytetny łosoś z łowisk a nie z hodowli. Trzy kęsy szczęścia jak dla mła. Głębokim popołudniem mła zorientowała się że krzywy kiełek Szpagutkowskiej zniknął, chciałam troszkę bliżej się zapoznać z sytuacją w jej jamie gębowej - dobrze że oka nie straciłam! Kota jednakże tak darła sznupę że zobaczyłam co chciałam - cały kiełek poszedł. Szpagutkowska twierdzi że to przez tę twardość łososia i że następnym razem to ma być jak to masełko mięciutki! Następnym razem to będzie pasztecik z puszki a jak wkurzy się mami to woda i paciorek w intencji codziennej suszonki. Rozbestwiłam gadzinę do nieprzytomności ( Mrutek tyż tak uważa, on to by jadł nawet przegotowanego łososia i nie narzekał ).
![]()
Dobra, teraz o dzisiejszych fotach - to so dekoracje wiosenne mła. Mła co prawda pali jeszcze wieczorami bałwanka ale mentalnie jest już naszykowana na wiosnę. odnosi tyż wrażenie że kotostwo i staruszki również na wiosnę gotowi. No to czekamy z utęsknieniem na przedwiośnie, nie my jedni zresztą. Jest tyż nasz nowy kaktus w swojej nowej doniczce, już zdążył pokłuć mła, kiedy go przesadzała. Tymi cudnymi czerwonymi kolcami! No i oczywiście so koty, zaspany Pasiak i Sztaflik z Okularią zdjęte fragmentarycznie ( Mruciu tyż się kręcił, może gdzieś i jego kawałek widoczny ). Tylko Szpagetka nie życzyła sobie fot zw względu na braki w uzębieniu. Muzycznik dziś wysokopółkowy - fragmenty ścieżki dźwiękowej z "La Grande Bellezza", mła dość często słucha tej muzyczki, nawet tego kawałka Rafaelli, he, he, he.