Mijający rok w ogrodzie jakoś nie zakwitł oszołomieniami i achoochami. Niby było pogodowo jak trzeba - najspamiepierw zima która miała bogate, śnieżne epizody, później wiosna chłodna i mokra, lato zróżnicowane, deszczowo chłodne i skwarno upalne, długa średnio chłodna jesień. Narzekać nie można, ogród swoje dostał ale spokojność natury jakoś nie przełożyła się na spokój ogrodującej. Mła nie miała tyle czasu dla Alcatrazu i Podwórka ile by chciała, sama nie wiem dlaczego tak się jakoś wszystko układało że w tym roku nie ogrodowałam za dużo. Hym... nie tylko mła tak trafiło, podobnie było u Mamelona i Gosi, ogrodowanie odchodziło nawet nie na pół a na ćwierć gwizdka. Niby były zakupy, niby były wsadzanie, rozsadzania, dzielenia ale w ogrodzie mła spędziła mniej czasu niż zazwyczaj. Niestety to widać. Mła sobie przyrzeka że wiosną ruszy z robotami ale pewności na 100% nie ma czy i jak to będzie możliwe.
Wiosna była w tym roku w Alcatrazie okazała. Począwszy od tej najwcześniejszej, śnieżyczkowo - oczarowo - ciemiernikowo - cyklameniastej. Z podszytu co i raz wychodziły kiełki w różnych dziwnych miejscach, w których mła nie pamiętała by cokolwiek cebulastego lub bulwkowatego sadziła. Wczesnowiosenne cebulaczki ładnie się same sieją w Alcatrazie, co zdejmuje częściowo ze mła łobowiązek docebulowywania ogrodu. Oczywiście głównie sieją się gatunki, odmiany cóś mało chętne do siana bo selekty zazwyczaj mają troszki mniejszy wigor. No a mieszańce międzygatunkowe jak to hybrydki są niepłodne i w ich wypadku można tylko liczyć na przyrost nowych cebul czy bulw. Mła bardzo liczy bo w tym roku po raz pierwszy zobaczyła jak kwitnie Galanthus'S. Arnott' i mimo tego że cebule dopiero w 2019 sadzone i roślina nie nabrała jeszcze charakterystycznych dla odmiany cech, to mła się już zauroczyła tym co z ziemi wylazło.
W tym roku mła sobie sama gratulowała postawienia na odmianę Crocus vernus 'Vanguard' jako wiodącą w krokusowych nasadzeniach. Jak dla mła jest to najlepsza odmiana szafranu wiosennego jaka kiedykolwiek rosła w Alcatrazie. Niezanikająca, ładnie się rozrastająca, produkująca kwiaty dobrej jakości bez względu na warunki atmosferyczne ( niektórym mieszańcom ogrodowym, takim bardziej, skomplikowanym zdarza się że kwiaty są cóś nie tego - płatki nie tak okrągłe, wybarwienie nie tak solidne, cebulki lubią zanikać w tajemniczych okolicznościach po kwitnieniu ). I do tego taka elegancka, stonowana a jednocześnie barwna w urzekający, subtelny sposób. Mła sobie obiecuje że zavanguarduje Alcatraz po całości. Wyobraźcie sobie wiosną ogród we wrzosowych odcieniach, pełen bzyczenia trzmieli nukrujących w otwartych kieliszkach kwiatów w słoneczny, wczesnowiosenny dzień. Mniam!
W tym roku kwitły też bardzo przyzwoicie ciemierniki, zarówno te kupne jak i siewki wyprodukowane w Alcatrazie. W przyszłym roku mła zamierza zagarnąć dla ciemierników kolejny kawałek Alcatrazu, bowiem nawet rosnąc w solidnej masie nasadzenia ciemiernikowe nie wyglądają jak monkultura. Wystarczy trochę paproci, jakichś cieniolubów typu miodunka czy brunnera, towarzyszących ciemiernikom żeby te nasadzenia sprawiały w miarę naturalne wrażenie. To tak jak z zawilcami, masa rośnie a człek wie że to, Panie tego, natura a nie żadne ogrodniczenie wyczynowe. Chętnie bym sobie sprawiła jakieś miłe nowe odmiany, może takie z kwiatami w typie picotee. A może jakieś nówki daliowe czy anemonowe, do mła bardzo przemawia ten typ budowy ciemierniczych kfiotów. Pytanie tylko czy będzie jeszcze gdzie kupić, szkółki nam się ostatnio cóś kurczyć zaczęły, coraz gorzej z ofertą roślin rzadszych.
W nachodzącym mła roku planuje też kolejne zakupy hiacyntowe, chciałabym odtworzyć nasadzenia z hiacyntów i szafirków, przetykane dla odmiany sasankami pod magnolką 'Alexandrina' ( ta część Alcatrazu jest bardziej słoneczna ). To co w tym roku się pod 'Alexandriną' roślinnie działo cóś nie zachwyciło mła, najwyższy czas na zmianę. Sasankom przydałoby się odmłodzenie, spróbuję sztuczki sprzed lat - będę dzieliła sasanki. Nie jest to proste bo rośliny o palowych korzeniach nie lubiejo takich zabaw, ale mła zależy na konkretnych odmianach, więc dzielenie wydawa się jej najlepszym sposobem. Będzie z tym sporo roboty, przydałoby się ze po kwitnieniu sasanek popadywało i nie było zbyt gorąco ( wtedy akcja ma większe szanse powodzenia ). Szczególnie zależy mła na najciemniejszej z jej sasanek, mła się marzą duże ciemno kwitnące sasankowe kępy pod drzewami kwitnącymi biało - różowymi kwiatami . Tych kęp musi być na prawdę dużo żeby człek uzyskał odpowiedni efekt, co najmniej trzy lata zajmie dochodzenie do jako takich rezultatów.
W tym roku pojawiły się w Alcatrazie nowe magnolki, w masie że tak rzecz określę. Wszystko za sprawą wyprzedaży w Leroyu. Drzewka w miarę duże i dorodne, niektóre już w tym roku zdążyły wyprodukować pąki kwiatowe. Mła ma nadzieję że przetrwają tegoroczną zimę i że Alcatraz będzie nareszcie należycie zamagnoliowany. Nie żeby dotychczas on był sierotka magnoliowa ale mła się marzą wiosenne oszołomienia i coroczne drżenie serca czy aby przymrozek nie popsuje kwitnienia. Wicie rozumicie, na tle inszych problemów z którymi człek się boryka wydawa się mła problemem magnoliowo - przymrozkowy w sam raz dla damy w starszym wieku znajdującej przyjemność w ogrodowaniu. Jakoś milej się kłopotać sprawą na która człek nie ma żadnego wpływu niż np. złodziejstwem politycznych na który jakiś tam mizerny wpływ pośredni się miało.
Są takie maje w ogrodzie kiedy człowieka tak naprawdę nie obchodzą nawet najfajniejsze kwitnienia. Taki był maj kiedy odchodził nasz Laluś a w tym roku wszystkie majowe ogrodowe radości przysłoniła sprawa chromej nóżki Szpagetki. Dla mła leczenia a potem pozbycie się chromego kociego łapska znaczyło więcej niż kwitnienia jej ulubionych roślin - irysów SDB. Na szczęście wredne łapsko naszej Szpagutowskiej poszło sobie tralalala, rekonwalescencję kota przechodziła godnie i mła po tych wszystkich nerwach, niepokojach, palpitkach sercowych mogła do siebie dojść wśród kwitnących irysów, co prawda wyższych kategorii niż irysy SDB ale się liczy. W irysowych nasadzeniach to mła będzie musiała się bardzo solidnie przyłożyć w nadchodzącym roku. Przede mną wielkie rozsadzanie, i kolejna część wymiany gleby. Będzie się działo. Ech... Ten rok niewątpliwie był pełen gryplanów ogrodowych.
Mła przyznawa że to przyszłoroczne przesadzanie irysów i wymiana gleby spędza jej sen z powiek. Z maluchami czy średniakami mła sobie spoko poradzi ale jest problem z irysami TB. Irys jak wiadomo najlepiej wygląda w kępie, co tam komu po jednym kwitnącym egzemplarzu. Mła nagromadziła irysów od jasnej anielki, kolekcjonerska pasja ją poniosła i teraz będzie musiała zrobić to co od czasu do czasu robią wszyscy kolekcjonerzy - selekcję odmian. Ogrodnicze serca mła cierpi, kombinuje jakby tu upchnąć ulubione rośliny. Jest jednak jeden problem - trzeba mierzyć siły na zamiary. Mła nie robi się coraz młodsza, przypadek Benjamina Buttona to nie jest jej przypadek, sił do obróbki ogrodu nie przybywa, piniążków coby na siły fachowe liczyć tyż nie ma. Może i dobrze że nie ma bo z siłami fachowymi i obróbko bylin to różnie bywa.
O ile na Suchej - Żwirowej szykuje się w nadchodzącym roku jazda z irysami, o tyle w Alcatrazie szykuje się jazda z rodkami. Mła będzie musiała przycinać, formować , uzupełniać ( wypadł nie wiadomo dlaczego starszawy już egzemplarz odmiany 'Calsap', mła ma do niej sentyment ponieważ Mama mła bardzo tę odmianę lubiła, tak że mła wiosenna porą chce posadzić spory krzok koło byłego oczka wodnego ). Mła chciałaby też nabyć troszki nowych azalek japońskich bo na miejscu po byłym bukszpanie ( mła nie może się przyzwyczaić że Zabukszpanie zmieniło się Załysienie ) chciałaby zrobić pas azalek japońskich ( kolejna wymiana gleby, trza tam solidnie dotorfować wysokim bo bukszpany to raczej alkaliczne podłoże wolały i teraz mła musi popracować nad ph gleby ) w kolorach pastelowych. Mła ma tyż ochotę na parę krozczków rodka impeditum.
Co do inszych krzewów Alcatrazu to mła będzie głównie sekatorowała bowiem raz na jakiś czas trzeba. W przypadku krzewów kwitnących w maju lub na początku czerwca dobrze uskuteczniać takie cięcia korekcyjne po kwitnieniu ( mła o tym pisze bo ludzie tno jak im się wydawa prawilnie przy końcu zimy i na początku wiosny, taa... nie tylko forsycja "kocha" ten termin cięcia ). Cóś się jej dużo roboty z sekatorem zapowiada na przyszły rok, mła szczęśliwa że w zeszłym roku pocięła berberysy, przynajmniej cięcia kłujaków ma z głowy. Na Suchej - Żwirowej za to będzie cięła róże, tyż po kwitnieniu bo tam głównie historyczne różyce rosno. Mła już czuje bluesa, rivanol, srebło koloidalne i promile ( wewnętrznie, dla podniesienia na duchu ) będą używane, mła nie ma co do tego złudzeń ( w końcu osobiście sadziła róże mchowe to cóś na temat cierni wbitych w nieprawdopodobne miejsca wie ).
Na Suchej Żwirowej czeka mnie też solidne odchwaszczanie i odnawianie nasadzeń. Przede wszystkim tych z czyśćca bizantyńskiego oraz lawend i lawandyn. Muszę też pomyśleć nad nowymi stanowiskami dla marcinków. Nie mogą rosnąć w nieskończoność w tych samych miejscach o ile ich kwiaty mają cieszyć oczy. Mam nadzieję że angielska gipsówka rozsadzona przez Mamelona da radę i pokaże się po zimie. W sumie jak usiadłam nad zeszycikiem i podliczyłam wszystkie punkty robót na Suchej - Żwirowej to mła wyszło że właściwie zaczyna robić rabatę na nowo i nie ma zmiłuj. Ech... taki to urok rabat bylinowych że raz na jakiś czas człek czy chce czy nie chce musi się za ogrodowanie wziąć poważniej o ile ma nie zmarnować roślin. Dlatego wymagająca nieco więcej roboty suchawa rabatka mła ma tylko cóś tam ponad trzysta pięćdziesiąt metrów kwadratowych, większej mła nie dałaby rady obrobić. Szczerze pisząc to ledwie obrabia to co jest.
Jeszcze szczerzej pisząc z lekka mła ta perspektywa robótek ogrodowych na Suchej - Żwirowej przeraża, najbardziej odchwaszczanie i wykopki. Wicie rozumicie, fajnie robi się plany siedząc nad zeszycikiem i podchłeptując ofiarną ( znaczy ofiarowaną ) herbatkę. Przenoszenie stanowisk w zeszyciku to tylko parę kresek i podpis, jednakże w realu realizacja już tak prosta nie jest. Żadnych ludziów do roboty mła nie zatrudni bo: ludzia znaleźć ciężko, kasa na inne, bardziej potrzebne w nieruchomości roboty się przyda, no i to o czym mła wspomniała już wcześniej - mła nie ufa za bardzo ludziom najmowanym do obróbki zielonego. Mła ma takowe podejrzenie że roślinkę opisaną to i owszem wsadzą ale rozpoznać byliny bez opisu to nie rozpoznają. Roślinki wsadzać to mła może sama, jej o inszo robotę ogrodowo chodzi. Tu mła miała nawet pomysła w temacie pomoc ogrodowa ale było zbyt dużo przeszkód do jego realizacji.
Szczwany plan mła miał polegać na tym że mła sama wszystko osobiście wykopie, oznaczy i zabezpieczy a na Sucho - Żwirowo wejdzie sprzęt pod tytułem glebogryzarka albo chłop solidny zaopatrzony w szpadel ( nie wiem dlaczego ale do chłopa mam jakoś wincyj zaufania niż do maszyny ) i przekopie a następnie rozplantuje jako wywrotkę ziemi. Ten plan ma dwie wady: pierwsza to taka że mła po wykopaniu zielonego dobra na bank by padła i nie była by w stanie wkopać ukochanych bylin, druga to taka że odpowiedni termin dla wykopków irysowych to jest cóś inszy niż dla wykopków marcinków. Jest jeszcze sprawa roślin o korzeniach palowych, mła nie po to sadziła maki orientalne i malwy żeby je teraz chłop ze szpadlem katował. I to za kasę mła! Szczwany plan skończył jak prawie wszystkie szczwane plany ogrodowe mła, w których któś cóś za mła robi.