Mła jest zła, napisała post a on wziął i zniknął bo mła przycisnęła gdzie nie trza. To wszystko przez brak światła. Mła jest niedoświetlona jak te roślinki i żadna żarówka, choćby jak najbardziej zbliżone widmo światła miała do dziennej jasności, nie jest w stanie mła uszczęśliwić. Mła taka rozwalona brakiem światełka naszej gwiazdy działa na pół gwizdka i przyciska nie te klawisze co cza. Ech... Pogoda na dworze dodupna, nie pies ni wydra, znaczy ni zima ni jesień. Jakieś tam placki śniegowe, dużo błota i wilgotny ziąb w powietrzu. Deprymujące. Mła postanowiła walczyć ze złym wpływem aury i wzięła się za lekturę. Spoko, po ostatnich ambitnych ( zbyt ambitnych jak dla mła ) pozyszyn to mła się rzuciła, oprócz na Muminki nieśmiertelne, na opowieści kulinarne z Białorusi. Tak, tak, opowieści bo to cóś więcej niż taka zwykła książka kucharska, to troszki o historii i takich tam obyczajówkach. Wicie rozumicie, mła czyta przepisy na draniki, bulbiszniki, cybryki, oładki i zwykłą babę ziemniaczaną ale okraszone . Wszystko to co tu zapodała z ziemniorów, mła ma wrażenie że Rusini opanowali sztukę obróbki ziemniora w stopniu niespotykanym gdzie indziej. Ta białorusińska kuchnia nie jest jakoś szczególnie wykwintna, to raczej proste gotowanie, proste ale nie prostackie. Doszłyśmy z Ciotką Elką do wniosku że należy wypróbować przepis na babkę ziemniaczaną nadziewaną grzybami. Wygląda smacznie: 10 ziemniaków ścieramy na papę, dodajemy łyżkę stołową mąki, sól i pieprz. Smarujemy bardzo grubo masełkiem głęboką patelnię i rozlewamy połowę masy ziemniaczanej. Na to kładziemy farsz przygotowany z 30 gram suszonych, namoczonych, ugotowanych i posiekanych grzybków przesmażonych na masełku z dwiema zeszklonymi cebulami i doprawionych solą i pieprzem. Zalewamy drugą porcją ziemniaczanego ciasta i do piekarnika. Po dziesięciu minutach smarujemy śmietaną ( około 4 łyżek ) i rumienimy w piekarniku. W sumie prościzna ale mła w tej prostocie dostrzega urok. Hym... w związku z nadchodzącymi ciężkimi czasami mła szczególną uwagę poświęciła rozdziałowi zatytułowanemu "Potrawy Głodowe", he, he, he.Oprócz lekturowania to mła się tyż ukurtularnia za pomocą nettu. Jako stara gospodarcza konserwa ogląda sobie program Wróbewskiego, co się nazywa "Wolność w Remoncie". Mła nie we wszystkim zgadza się z Wróblewskim ale przynajmniej może się dowiedzieć co można nowego poczytać. No i zawsze to lepsze niż te występy politycznych i łopozycyjnych, którzy pieprzą przed siebie przekazy dnia. Oczywiście mła ogląda tyż stare ale jare programy ogrodowe, trza mieć jakąś przyjemność. Jak zwykle przy tym snuje ogrodowe gryplany, ostatnio pełne drzew i krzewów. Ogląda tyż sukinkulentowe ogrody, tzw. desert gardens. Gdyby mła kiedykolwiek miała przydomowy ogród zimowy to takie właśnie pustynne nasadzenia by miał. No cóż, na razie ma ogród zimowy na parapetach - tyż dobrze. W ogrodzie niezimowym to mła powinna obsypać nowo posadzone w tym roku magnolki. Pod koniec tyźnia to zrobi, ma być bardziej sucho i nieco cieplej. Przed przyszłotygodniowym spadkiem temperatury mła zabezpieczy też niektóre insze delikatesy. Mam nadzieję że spadnie nieco więcej śniegu, kordełka oszczędziłaby pracy mła i zrobiła dobrze jej kręgosłupu. A teraz mła szykuje się na Andrzejki, wokół niej same Andrzeje - Wujek Jo ( kiedyś chciał żeby rodzina nazywała go imieniem Andrzej ale rodzina zaprzestała bo na nie nie reagował ), Jądrzej , no i najważniejszy Andrzej dla mła - Tatuś. Mam nadzieję że Tatuś przeżył już zamkniętą Portugalię i najnowszego wirusa z kolcami, ogonem i rogami i nie będzie się usiłował ze mła wykłócać i grozić jak to weźmie czepionki na wszystko. Przed wyjściem andrzejkowym mła musi jeszcze dopieścić koty, żundania są.
Dzisiejsze zdjątka to ten wygrzebek w towarzystwie. W muzyczniku nadal Wanda Warska.