Mła dałaby go głowę że dziś Mrutek dla niej wyśpiewywał "Tango Anawa", ze szczególnym naciskiem na frazę "A pani nigdy nie zrozumie co to jest tango Anawa". No cóż, mła rzeczywiście nie rozumie tych dzikich gonitw, skoków i wyskoków z domu przez okno, kretyńskich podskakiwań do listków niesionych wiatrem i ostatnich motylków. No bo Mruciu ma teraz pełnoobjawowe rififi, rabladoruje po Alcatrazie, Podwórku, mieszkaniu, wyraźnie go nosi. Nic z leniwego kocura Mrutosława w nim teraz nie ma, ADHD nim miota, nadaktywny i najrzydziurny nasz Speedy Mrutello. Tylko jedną sprawę celebruje - żarełko. Przy posiłkach się budzi Mruciu smakosz, nienasycony rzecz jasna. Mła z lekka przerażona Mrutkowym apetytem, z drugiej jednak strony przeca on to zechlane w mig wyrabladoruje. "Tango Anawa" wymaga sporej dawki energii. Hym... a może by tak Mrutka w jakie dynamo zatentego, w dzisiejszych czasach to może nawet na niego dopłata by była jak na OZE, he, he, he. Reszta stada też korzysta ze słonecznej pogody i tego że aura jakby cieplejsza.
Mła dostała zaległe co się należało, jeszcze nie do końca ale na tyle że nią w doniczusie ciepnęło. Na szczęście mła się trzymała z całych sił pionu moralnego i choć on się trochę wygiął ( tylko trochę, mła ma przeca kasę do oddania, nie mogła sobie pozwolić na tarzanie się w rozpuście ) to mła ocaliła środki i tylko jedna doniczusia jej przybyła. No ale za to jaka! Kotosław ciemnoszary, z wyrobionymi pręgami na tłustych boczkach! A w Kotosławie zagadka botaniczna. Mła nabyła roślinkę bo po primo była tania a po drugo to pisało na doniczce Gasteria Duval a na gasterię nie wyglądało. Mła znaczy poczuła w sobie zielonego detektywa i przystąpiła do śledztwa. Odkryła sukinkulenty nazywane x Gasteraloe, znaczy mieszańce gasterii i aloesów. Najczęściej do hybrydyzacji służą gatunki Gonialoe variegata i Aristaloe aristata , są najbardziej "chętne" do współpracy z gasteriamii. Hybrydy po aloesach dziedziczą zdolność do wytwarzania rozet. Rozróżnia się trzy typy gasteraloesów: grey ghost, short green i marble queen.
Z tymi roślinkami z IKEA to jest tak z lekka dupiasto bo i owszem napisane cóś tam ale to niemak w każdym wypadku po pierwsze bajka, a po drugie bajka o bezimiennym królewiczu. Znaczy ani to prawilne oznaczenie gatunku a o nazwie odmiany to już w ogóle zapomnijcie. Mła z wyczytków wyszło że to może być odniana 'D Due' albo jakaś inna 'D Delta', raczej nie odmiana 'Flow' ( zbyt szerokie liście ) choć mła widziała w sieci i takie zdjęcia tejże 'Flow' iż głowę by niemal dała że to jest właśnie to co w Kotowskim rośnie. No cóż, jak na razie przyjdzie mła roślinkę nazywać "Tajemnicą IKEA", też ładnie. Mła nie powinna narzekać, cena zielonego nie była wygórowana bo tak to się jakoś składa że wraz z napisem określającym gatunek czy odmianę cena rośnie. Na mła kieszeń to w zasadzie są dostępne sukinkulenty mix, więc mła nie ma co wybrzydzać. Kto wie jak tak dalej pójdzie to mła będzie mogła kupować tylko takie zielone okraszone napisem "Roślina domowa".
W dziedzinie kwiatownictwa materiałowego mła jakoś nie odnosi sakcesów. Wicie rozumicie, mła by chciała żeby tak bardzo naturalnie było ale w jej wykonaniu cóś wcale nie jest. Niby mła tego...ten... manualna ale zwijanie jedwabnych róż jest o wiele bardziej skomplikowane niż to się wydaje na tych filmikach instruktażowych, przynajmniej dla mła. Mła nawet nie chce myśleć co się może robić przy produkcji kwiatów powojników ( a miała takie ambitne plany ), no groza , Panie tego, groza. Po całości! Nie znaczy że mła się poddawa, co to to nie ale szybko kfiotków w wykonie mła nie zobaczycie ( o ile w ogóle, bo jak jej nie wylezie to mła się nie zamierza klęską chwalić ). Jedno co dobre że jedwab przyjemny w dotyku, mła na pewno rzuciłaby to kwiatkowanie w diabły gdyby miała np. wykonywać z kryształku, tak jak cooleżanka Romi ( mła ma niemiłe wspomnienia związane z tą tkaniną, są dla niej prawie tak nieprzyjemne jak wspominki przedpotopowego ortalionu ).
Teraz o osiągach naszego drugiego kocurka - Pasiaczek został uznany za najbardziej rozmownego kota w naszej kamienicy. Ostatnio przeprowadzał rozmówki z Czarkiem, który zaprawiony w bojach bo jest własnością dwóch starszych kocich dam. Pasiak oczywiście "zaliczał" samochód, znaczy zalegiwał na masce. Czarek oczywiście jechał do roboty, znaczy się spieszył. Najpierw było "Proszę zejdź", Pasiak odburknął, później było "Schodzimy!", tu nastąpiło pultanie Pasiaka i opowiadanie całemu światu jaki to Czarek paskudnie nieuprzejmy. Zdesperowany Czarek ryknął "Wynocha!" i dopiero wówczas poznał siłę kociego głosu! Zdaje się że mógłby też poznać siłę pazura ale ponieważ jest wytrenowany przez swoje gwiazdy to mła usłyszała ratunkowe "Pani..siu, Pani ..siu!". Kiedy Pasiak zoczył mła to się dopiero skarżenie zaczęło i opowieści o "niesłusznym przepędzaniu", mła Pasiaka musiała zdjąć i na glebę postawić a on obrażony ryczał. Obraził się i ruszył do samochodu Pana Krzysia. Pan Krzysiu też wychodził do pracy ale Pasiak stanął przed nim i zaczął obmawiać Czarka i mła znów usłyszała "Pani..siu, Pani ..siu!", tylko Pan Krzysiu nie pokumał i dodał "On jest chyba głodny". Taa... jak Pasiaczek usłyszał słowo głodny to był bieg w stronę chałupy aż się kurzyło i oczekiwanie przy misce. Elokwencja nasza zupełnie jak Mrutazy, micha jest w stanie przerwać wszystko!
Teraz fotki. Głównie Sucha - Żwirowa i chłopcy. Pasiak cinżko obrażony zalegający na jedwabiach i Mruti "komsumujoncy" trawkę ( no nie ma to jak żreć z trudem wyhodowaną z nasionka rarytetność ). Są też fotki Kotowskiego z sukinkulentem "Tajemnica IKEA", z czech stron obfociłam! W muzyczniku, jakże by inaczej, "Tango Anawa"!