Mła miała znów stresa związanego z kotostwem. Mefisiu w czwartek zachorzał, o chorobie Iśki mła dowiedziała się wczoraj. Na szczęście oba choróbska wydają się pod jaką taką kontrolą, znaczy oba zachorzałe jedzą ( dla mła chęć stworzeń do pochłaniania żarła jest wyznacznikiem stanu zdrowia ). Hym ... jak z tej flanki nieco spokojniej, znaczy atak złego jakby lżejszy to mła postanowiła cóś odprężającego zamieścić. No i nie będzie to sprawozdanie z prześmiesznej konferencji prasowej naszych mynistrów od obrony, ani braunowanie ( zakres wolności dla obywateli wg. posła Brauna kończy się tam gdzie obywatele określają się jako osoby nieheteronormatywne, wtedy wolności obywatelskie jakby mniej obowiązujące - to się nazywa zafiskowanie, trafia nawet tych bardziej inteligentnych niż pani Kaja G. ), tym bardziej nie będzie o cudownym Nowym Ładzie, który przy naszej pędzącej inflacji jest niczym innym tylko dodaniem gazu, co nawet tak słabo ekonomicznie ogarnięci jak mła widzą. Będzie za to o stoliczku, który został zanabyty.
Stoliczek stoi sobie w pokoju Cioci Dany i Azy. Nie jest tak do końca jasne czy jest to postój tymczasowy czy miejsce stałe. Wszystko zależy od tego jak mła dopchnie szafkę lekarską po śp. Danieli, mamie Wujka Jo. Jak na razie stolik wjechał w kąt, w miejsce gdzie na ścianie wiszą "dzieła sztuki" o wątpliwym statusie, za to darzone prawdziwym sentymentem ( cejlońskie ptoszki batikowe i Czarna Piękność malowana na szkle w zamierzchłych latach dwudziestych XX wieku ). Mła oczywiście czym prędzej upitoliła na onym stoliczku swoje róziawe zabawki, starannie zbierane ( jeszcze dokupi cukierków do dużego szkiełka i dopiero będzie słodko ). Mła tak pojechała w słodkie klimaty że aż za ostatnie piniądze kupiła w Pierdonce promocyjne różyczki ( no i dynki zamiast kulturalnie halloweenować przy jasnych chryzantemach sztuki jedna - na tyle byłoby mła stać - stoją sobie przy pierdonkowych kwiatuszkach ).