Mła dziś po południu zdobyła się na odwagę i poszła do Alcatrazu oglądać straty po przymrozku. dzisiejszej nocy było u nas coś kole trzech stopni na minusie a to nie jest temperatura która sprzyja zachowaniu urody magnolkowych kwiatów. No cóż, jest raczej średnio ale mła pociesza się że mogło być gorzej. Magnolki w zasadzie jeszcze w większości w pąkach więc przymrozek nie wyrządził szkód straszliwych i niszczących urodę kwitnień, tym niemniej nie jest tak że nie wyrządził szkód widocznych. wszystkie magnolkowe kwiaty które szykowały się do rozwinięcia i były w tym szykowaniu zaawansowane, oberwały na tyle że jest to widoczne z daleka. To co stulone i dopiero wchodzące w fazę prawdziwego pąka kwiatowego przetrwało jako tako, znaczy mróz uszkodził takie pąki w bardzo niewielkim stopniu. Uff... naprawdę mogło być gorzej, mła pamięta rozwinięte pięknie magnoliowe kwiaty którymi drzewa były wręcz obsypane a które w ciągu jednej mroźnej nocy zamieniły się w jeden z najsmętniejszych ogrodowych widoków. Naprawdę dobrze że w tym roku wiosna wiosna nie wybuchła znienacka tylko jest taka jak być powinna w naszej strefie klimatycznej, magnolki nie kwitły na całego i ich kwiaty jakoś wczorajszo - dzisiejszy nocny przymrozek zniosły.
Przyziemie zniosło przymrozki zdecydowanie lepiej, hiacynty, tulipany, ciemierniki - praktycznie żadnych uszkodzeń mła nie zauważyła. Jedyne co ją troszkę martwi to brak przyrostu liści u rozsadzonych niedawno, tak trochę niezgodnie ze sztuką, fiołków motylkowatych które Ciotka Elka z uporem nazywa motylkami fiołkowatymi. Mła dzieliła i rozsadzała bo się jej wydawało że rośliny powinny to jakoś bezstresowo znieść a tymczasem listków cóś nie widać. Za to mła znalazła dziś liście anemonopsisa, małe bo małe ale zawsze cóś. Ucieszyła się jak Rarabara z cudem ocalonego bodzicha, mła myślała że jej rarytetne anemonopsisy przegrały jednak walkę o byt która się zaczęła dwa lata temu wraz z suszą a tu proszę, jednak są oznaki życia. Mła postara się dopieścić, choć będzie musiała to robić bardzo ostrożnie bo anemonopsisy przesady dobrutkowej nie lubią, jak to rośliny leśnej proweniencji. Z ogrodu mła wygarnęła Szpagetkę która po wczorajszym spotkaniu z Fantą usiłowała zaznaczyć swoje panowanie we wszystkich częściach naszej hacjendy. No bo wicie rozumiecie Wielka Imeratorowa Parteru spotkała się z Jej Trójkolorowością Gwiazdą Piętra i próba sił była, znaczy każda chciała pokazać co potrafi zrobić swojej służbie która trzyma kotę w ramionach. Fanta wykonała wsadzenie łapy w oko a Szpagetka zasięście na głowie. Dziś rano Szpagi jeszcze przeżywała spotkanko i wypruła na dwór coby wszystko opoliczkować. Skutek był taki że mła wyciągnęła jej z polika kleszczora, którego Mrutek natychmiast chciał adoptować.
Fotki to zdziśki z ogrodu a w muzyczniku kalina z propozycją nie do odrzucenia.