Dziś wpis na tematy pandemiczne i około pandemiczne czyli zafiksowanie mła na temacie. No cóż, jak mało co wkurza ją obecny real zafundowany nam przez politycznych, którym podoba się sposób zarządzania poprzez restrykcje. Znaczy mła znów będzie ćwierkała o konieczności zniszczenia Kartaginy. O covidzie, panice i problemach na styku polityka, media, biznes wypisał się arystokratycznie i błękitnokrwiście pan na Lichtensteinie. Mła nie podziela jego zachwytów nad szybkością opracowania szczepionek przez Big Pfarma ( tu książę pan jawi jej się troszki jako dotychczasowy bezkrytyczny entuzjasta, któremu cóś tam zaczyna świtać, bo o metodach leczenia pisze nieśmiało ), jednakże z resztą jego wywodów się zgadza. Przytoczę Wam zdanie o lockdownach naszych powszechnych pod którym mogłabym się podpisać - "Wszelką winę należy przypisać tym politykom i tym mediom, którzy podsycali panikę i koncentrowali się na blokadach jako jedynym sposobie spowolnienia rozprzestrzeniania się wirusa zamiast promować więcej możliwości zaangażowania obywateli w walkę z wirusem. Wysiłek ten powinien opierać się na osobistej odpowiedzialności obywateli, a nie na ograniczeniach. Stracono przy tym okazję do zaprezentowania zalet zdrowego stylu życia w celach profilaktycznych.". Amen. Zaczyna się w mainstreamie medialnym podsumowywanie roku z covidem. Środki użyte do zwalczania zarazy zostały zweryfikowane przez życie, kraje które wprowadzały wielokrotnie zamknięcie nie mogą się pochwalić jakimiś spektakularnymi sukcesami, zauważalnie niższą ilością zgonów czy zachorowań. Ćwierkanie o tym ile to istnień uratowała taka kwarantanna jest opowieścią zawieszoną w próżni bo równie dobrze można by zacząć ćwierkać o tym ile istnień wprowadzenie wielokrotnych lockdownów zabrało. Zarówno w jednym jak i w drugim przypadku pojawia się słówko hipotetycznie, które oznacza że twardych dowodów na to że lockdown kogokolwiek uratował nie ma. Za to wirusolodzy cóś zaczynają przebąkiwać że zbyt długa kwarantanna wprowadzona jako sposób zwalczania zarazy może być odpowiedzialna za powstawanie groźniejszych mutacji.Nie da się czegóś takiego w informacjach zapodawanych przez mendia pomijać bo ludzie przeca oczy majo i widzo, uszy majo i słyszo i co gorsze, mózgi po miesiącach zastraszania wychodzące ze stanu histerii jakby zaczynają sobie sprawy układać. No i mamy zbyt dużą różnicę pomiędzy realem a wirtualem, że tak rzecz określę. Dysonans poznawczy kończy się tym że normalsi ufają temu co są w stanie zweryfikować. Stan na dzisiaj? Przed współtworzącymi wirtualną rzeczywistość pojawia się nowe zadanie - jak wyjść z bajzlu, który stworzyli, z najmniejszą ilością strat. Jak na razie koszą politycznych, upadły rządy Włoch i Holandii, w kolejce być może Czechy. W Niemczech chadecy wcale nie mogą być pewni że to z ich ugrupowania będzie wywodził się kanclerz, we Francji czy Hiszpanii nie widać entuzjazmu dla zarzundów w ten a nie w inny sposób walczących z zarazą. Jakby było mało UE okazała się nie być wystarczająco silnym partnerem dla koncernów, co nie wróży dobrze obecnej Komisji Europejskiej. I wszystko to polityczne majo na własne życzenie, w pogoni za słupkami poparcia, nakręcani przez lobbystów dali się wkręcić w coś z czego nie wychodzi się cało. Szczerze? Prawdziwie po polsku napiszę - dobrze im tak! Szkoda tylko że to "dobrze im tak" jak zwykle odbywa się naszym kosztem.Mła się martwi teraz tym czy osłabiona "walką z covidem" i "sukcesami" szczepionkowymi KE poradzi sobie z przeprowadzeniem medialnych reform. No bo przeca to nie sami polityczni nakręcali spiralę strachu, media są tak samo jak nie bardziej winne. Reformy medialne zatem są konieczne, ponieważ dostawcy informacji nie zachowują obiektywizmu. No cóż, rzeczywiście działają jak redakcje dziennikarskie związane z konkretnymi opcjami politycznymi, tylko że politykę rozumieją w sposób najprostszy - ten kto zwiększa ich zyski jest najlepszą opcją. Pozycjonując informacje kreują rzeczywistość, w czym pomagają im narzędzia uzyskiwane za pomocą serwisów społecznościowych. Większość ludzi jest nieświadoma że korzystanie z tych serwisów ( przeca ja nie mam jakichś szczególnych tajemnic - to jest najczęściej powtarzana mantra przez użytkowników serwisów ) pomaga zbierać dane które umożliwiają bezpośredni wpływ na rzeczywistość tym którzy są w stanie zapłacić za "profilowanie wyborców" ( udowodnione, niestety ). Jakoś nie ma powszechnych protestów w tej sprawie, to politycy walcząc o swoje upominają się o reguły obrotu danymi. Hym... pomyślicie że lekka paranoja bo mła z pomocą serwisu społecznościowego jakim jest blogger wypisuje herezje wobec religii naszej powszechnej, znaczy informatyzacji i świętych jej czyli koncernów medialnych.
No ale mła nie ma zasięgów, nie jest niebezpieczna, to sobie może pisać co chce. Inaczej by to wyglądało gdyby mła jakimś cudem zasięgi sama z się miała albo jej zasięgi robiono. Mła jest nie tylko za opodatkowaniem gigantów, mła jest tyż wielką zwolenniczką zmuszenia ich do przestrzegania zasad: ochrony danych, obiektywizmu i w ramach wisienki na torcie zaprzestania mnóstwa zabaw z algorytmami. Niepokoi ją jak diabli banowanie tego ryżego debila z Hameryki przez medium, które go wykreowało. To jest już tak czytelne że trzeba być ślepym żeby nie zauważyć nadmiernego wpływu korporacji. Oczywiście cała ta sprawa ma się nijak do tego czegóś co wytworzyły nasze głupki z zarzundu i co nazwały daniną medialną ( jak zwykle kretyńsko pojechali z podwójnym opodatkowaniem, w żadnym sądzie międzynarodowym by się to nie ostało ). To taka opowieść dla niezorientowanych, nie mająca naprawdę na celu ściągnięcie pieniędzy z mega korporacji. Żeby była kropeczka nad i, nasz zarzund to na żadną wojenkę prawdziwą z korporacjami nie pójdzie bo jest za cienki w uszach. Ta niekompetentna ekipa z takim charakterystycznym dla się patriotycznym zadęciem dała ciała w tym temacie już zeszłym roku, podziękowania za zaniechanie w sprawie opodatkowania Google i spółki składał nam osobiście były vice prezydent USA. I tak dobrze bo po prawdzie to wystarczyło tupnięcie nóżką pani gubernator zza Wielkiej Wody i dziewczęta i chłopcy z zarzundu na tyłkach by usiedli a rączki w pozycję służ ułożyli. Tyle w kwestii patriotyzmu zarzundu i jego sprawczości.
Nasze polityczne z zarzundu otworzyły kolejne fronty walk tyle że mła nie śledzi bo "ale to już było". Mła czuje w lewej pięcie że chyba koniec kadencji nam się będzie zbliżał ale czy to będzie już zaraz czy za rok to nie wie. Mła sądzi że i u nas jak wszędzie popandemiczne rozliczenia źle się skończą dla obecnego zarzundu, niestety mła nie jest jak na razie w stanie wykrzesać z się optymizmu wobec programu ( a raczej jego braku ) obecnej opozycji. Mła czeka na cóś nowego bo "ale to już było" ze strony opozycji odbija się jej czkawką. Nie chodzi nawet o zmianę szyldów tylko o zmianę pokoleniową, mła ma dość styropianów tkwiących wciąż jedną nogą w komunie, sierot po lewicy i nawet prezenter chcący być dobry dla wszystkich jej nie ekscytuje. O korwiniątkach nie wspomnę bo mła uważa ich za pożytecznych idiotów Wujka Wołodii, w najlepszym razie. No a przede wszystkim ma dość tych wszystkich pieczeniarzy, którzy urządzą się przy każdej władzy i doją państwo czyli nas aż niemiło. Pewnie znowu, quźwa, przyjdzie jej głosować na mniejsze zło. Ten absolutnie nieromantyczny walentynkowy wpis ilustrują zdjęcia z czasów grypy hiszpanki i jedno późniejsze ( chyba z lat 30 XX wieku, przyłbice tak urocze że nie mogłam się oprzeć ). W muzyczniku białe śpiewy czyli bułgarska muzyczka.
No ale mła nie ma zasięgów, nie jest niebezpieczna, to sobie może pisać co chce. Inaczej by to wyglądało gdyby mła jakimś cudem zasięgi sama z się miała albo jej zasięgi robiono. Mła jest nie tylko za opodatkowaniem gigantów, mła jest tyż wielką zwolenniczką zmuszenia ich do przestrzegania zasad: ochrony danych, obiektywizmu i w ramach wisienki na torcie zaprzestania mnóstwa zabaw z algorytmami. Niepokoi ją jak diabli banowanie tego ryżego debila z Hameryki przez medium, które go wykreowało. To jest już tak czytelne że trzeba być ślepym żeby nie zauważyć nadmiernego wpływu korporacji. Oczywiście cała ta sprawa ma się nijak do tego czegóś co wytworzyły nasze głupki z zarzundu i co nazwały daniną medialną ( jak zwykle kretyńsko pojechali z podwójnym opodatkowaniem, w żadnym sądzie międzynarodowym by się to nie ostało ). To taka opowieść dla niezorientowanych, nie mająca naprawdę na celu ściągnięcie pieniędzy z mega korporacji. Żeby była kropeczka nad i, nasz zarzund to na żadną wojenkę prawdziwą z korporacjami nie pójdzie bo jest za cienki w uszach. Ta niekompetentna ekipa z takim charakterystycznym dla się patriotycznym zadęciem dała ciała w tym temacie już zeszłym roku, podziękowania za zaniechanie w sprawie opodatkowania Google i spółki składał nam osobiście były vice prezydent USA. I tak dobrze bo po prawdzie to wystarczyło tupnięcie nóżką pani gubernator zza Wielkiej Wody i dziewczęta i chłopcy z zarzundu na tyłkach by usiedli a rączki w pozycję służ ułożyli. Tyle w kwestii patriotyzmu zarzundu i jego sprawczości.
