Quantcast
Channel: Blog w zasadzie ogrodowy
Viewing all articles
Browse latest Browse all 1491

Po Wielkim Mrozie

$
0
0

 
Po Wielkim  Mrozie  przyszła Szybka Odwilż i zrobiła się  Wielka Chlapa i mła w związku z tym lata w sprawach rurowych swoich i nie tylko swoich. No bo wicie rozumicie, zamarzło i odpuściło a Pan Dzidek nadal w szpitalu ( w którym leżąc na tzw. oddziale covidowym zrobił się bardzo antycovidowy, antyrządowy oraz  antysystemowy ) a jego lokatorzy i jego rury na mojej  głowie. U siebie mła ma prychol ( znaczy wszyscy mają  wodę w chałupie, tylko "przerabiany  łazienkowo"  korzystał z sąsiedzkiej wody ) a nie problem, natomiast poważniejsza hydrauliczna zabawa szykuje  się w sąsiedniej kamieniczce. Jakby  było mało kłopotów mła wczoraj przeprowadzała u się śledztwo w sprawie  zapachu gazu   unoszącego  się w korytarzu ( skromne zebranie lokatorskie się odbyło i po przesłuchu  winną okazała się stara, niemal pusta butla gazowa  oczekująca na wymianę ). Mła wygłosiła stosowną przemowę, odbyło się wielkie wietrzenie, później zamykanie wywietrzonego i mła wreszcie  mogła zająć  się sobą a nie śledztwami i  usuwaniem skutków beztroski inszych ( mła miała na końcu języka  podczas  przemowy że to beztroska słabo myślących ale się wzięła i resztką sił powstrzymała ).

W sąsiedniej kamieniczce mła nie przemawiała, nie jej  małpy , nie jej cyrk że tak  rzecz określę. Po prawdzie tam dopiero odkryła jak  mogą wyglądać  skutki braku  pomyślunku użytkowników lokalu, ale ona  nie jest  od wychowywania cudzych najemców, mła tylko usunie szkody, zrobi zabezpieczenie  a wykłócanie się zostawi komu inszemu  ( tym bardziej  że wykłócanie mogłoby się zamienić w lincz, bo sąsiedzi mają na głowie tzw. człowieka z problemami a w wypadku kiedy problemy jednego lokatora zaczynają zamieniać się w problemy pozostałych lokatorów  o brzydkie zachowania bardzo łatwo ). Od  poniedziałku  do końca  tygodnia mła ma sesje  z hydraulikami, taka przydługa "przyjemność" instalacyjno - sanitarna.  Mła nie cierpi ale co robić, bez  różnych rzeczy  można żyć ale bez  wody jest naprawdę kicha.  Pocieszkowe jest dla  niej to że przybył pierwszy kranik i po rozpakowaniu okazał się być jeszcze ładniejszym niż na fotkach.  Mła teraz oczekiwa na kranik nr 2, czyli ten od wanny.  Ma nadzieję że  w styczniu zakończy erę napełniania wanny garnkiem. Jutro posprząta łazienkę  na bardzo  serio ( szorowanie  fug ) a potem  zamontuje  kraniki coby się nowością w czystości wielkiej nacieszyć. Hym... remonty i nowe instalację zawsze jakoś powodują u mła przypływ  sił  do robót domowych i co najważniejsze przypływ chęci do ich wykonywania. 

Co do  inszych spraw, do mła docierają niedobre  wiadomości o znajomkach, zarówno tych ludzkich jak i tych źwierzęcych. Na szczęście mła przyuważyła że  po tzw. strzale następuje uspokojenie sytuacji bo  sprawy wyglądały na  groźniejsze  niż są  rzeczywiście. Dla mła to pocieszające. Jednakże strach swoje robi i dla mła to on jest głównym wrogiem zarówno dotkniętych chorobami jak i jej samej.  Kiedy człowiek oswaja strach związany  czy ze swoją chorobą czy też  zwierzaczka,  wszystko staje  się prostsze, dążenie do lepszego zdrowia jest łatwiejsze ( takie uspokajanie przez procedury czy rytuały jest w miarę skuteczne ). Tylko że to się lekko pisze  a strach zwalczyć  trudno bo emocje są ciężkie  do racjonalnej  obróbki. Człowiek  chciałby zapanować nad uczuciami ale jedyne co potrafi  to emocje wyciszyć ( a podskórnie nadal  jest przez strach gryziony ). Bardzo rzadko trafiają się takie osobniki które nie tyle nad strachem panują co mają na niego wylane.  Mła sama nie wie  czy to  źle  czy to dobrze  bo zauważyła że jak  któś ma wylane na strach to ma też wylane  na wszystko inne. Więc  może lepiej że podskórny jakoś tam żre. Sama nie wie, ale odczuwa i współczuwa. Znaczy ma zgryzienie, bo mła by chciała żeby człowiek sobie bezchorobowo żył dopóki  mu się nie znudzi i lekko się wyłączał na własne życzenie ( ze  źwierzaczkami tak  samo  jej zdaniem powinno być ) no a  świat ma gdzieś jej chcenia za to Matka Natura wyraźnie lubi być suką i zamiast dać jakieś godziwe  warunki do życia  to dopieprza nam  chorobami przez które to życie robi  się paskudne i niemiłe. Hym... Matka Natura  jest po prostu amoralna. Dobra,  koniec smętków, czas na radości.

 Mła ogłasza niebywałą okazję. Jest do wzięcia Prawdziwa Książniczka i nie to że tylko wykwalifikowany personel się  łapie, najważniejszym kryterium konkursu na opiekunów Prawdziwej  Książniczki jest tzw. dobre serducho i chęć umilenia życia Prawdziwej Książniczce. Jak to jest, to wszystkiego obsługowego się człowiek nauczy. Troszki tego jest  ( ale  bez przesadyzmu, obsługa kota nie wymaga  doktoratu , wystarczy być uważnym na początku znajomości a poza tym jak na damę przystało Prawdziwa Książniczka potrafi należycie kuwetować i wogle ) bo Książniczka jest istotą delikatną i po rewolucyjnych przejściach. Urody jest przecudnej bo chodzi w białej maseczce. Konkursowicze mogą zgłaszać się do Psa w Swetrze na wpis Zębuszka  ( Prawdziwa Książniczka tak się  nazywa, no wicie rozumicie - Prawdziwa Książniczka Zębuszka, Princessa Kotolandii i Pani na Katzburgu ). Tylko poważne oferty ( Jej Wysokość  nie znosi takich którzy nie wiedzą kogo  chcą ani czego oczekują ). Zębuszka jest odłowiona  z dziczy ale mimo przejść jak najbardziej chętna  do udomowienia, mruczenia, udeptywania oraz ocierek - słowem wszystkich kocich obowiązków. Wypełnia  je  z wdziękiem, jak na damę  przystało. Zwycięzca konkursu przy okazji zasłuży  się polu prewencji psychiatrycznej, bo Piesa Zaswetrowana miała u się ostatnio szpitalik, taką zvířecí nemocnice, co nie posłużyło ponoć jej zdrówku psychicznemu.  Dzisiejsze  zdjęcia to domowiaki a w muzyczniku klasyczny  balet.


Viewing all articles
Browse latest Browse all 1491


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>