Nawet zdyscyplinowani sąsiedzi zza Odry kolejnego zamknięcia by nie zdzierżyli, więc politycy na szczeblu centralnym przedłużajo jako mogo ten czas w którym jakby nie wypada stawiać pytań o zasadność wprowadzenia takich a nie innych rozwiązań w walce z zarazką i nie trzeba odpowiadać przed wyborcami za własne decyzje, często durne niemal do granic możliwości. Szczepionka ma obecnie robić za dupochron politycznych, podobnie jak swego czasu robiły maseczki. Jak się nie chco szczepić to im godzinę policyjną fundujo, cóś mła się zdawa że we Francyji rzundzące zapadły na syndrom Wersalu, jeszcze troszki i żółte kamizele to bandzie miłe wspomnienie bo to co się po takim stłamszeniu ludzi urodzi będzie naprawdę groźne. Nie wiem jak Wy ale mła odnosi takie wrażenie że chętnie by się z różnych rzeczy wycofano tyle że nikt z zarzundów nie wie jak więc się czepiają tego wyszczepiania jak tonący brzytwy ( tylko że po tych wszystkich kretynizmach które popełnili nieufność w ludziach sie zalęgła i cóś nie bardzo są chętni do dawania rzundzącym alibi ). Nikt bowiem nie chce przyznać się do popełnienia błędu i bycia kiepskim przywódcą. Odpowiedzialność polityczną trza by ponieść, bycie u władzuni by się skończyło w wielu przypadkach raz na zawsze, jeszcze jakichś rozliczeń by ktoś zechciał. Strach władzuni czuć tym większy im bardziej ludzie fikają. Kiedy fikają tysiące jest dla władzy źle, kiedy zaczynają fikać miliony władza przestaje być władzą. Idziemy w tym kierunku a rzundzące jak na razie zaklinajo rzeczywistość usiłując wyleźć z twarzą z tego horroru, który nam zgotowali. Ciągle wierzą że to jest jeszcze możliwe. Jak na razie jesteśmy zakładnikami tej wiary, moim zdaniem już niedługo.
Mła z radością odnotowała w tym tygodniu kontrowersje, które wywołało zamknięcie konta twitterowego faceta z wewiórką na głowie. Ha, ha, ha i jeszcze he, he, he. Najsampierw wylansowali gwiazdę a teraz ćwierkajo to nie my i pokazujo jak to łatwo jest sterować tzw. wolnością słowa. Straty na giełdzie dały do myślenia ale jednocześnie jest strach u dupy bo ktoś może zacząć grzebać w historii różnych twittnięć i dojść do ciekawych wniosków jak to z panem T. naprawdę było. Fejdzbuk zesrał się wcześniej, że tak rzecz ujmę, pewnie ma więcej do ukrycia. Powoli ale nieubłaganie zmierzamy w stronę płatnych serwisów społecznościowych ( dojdą wszak jeszcze podatki korporacyjne ), cenzurę netu prorokowaną bodajże w kwietniu zeszłego roku przez mła w roli wróżki Edny już mamy. Czarno na białym! Mła się zastanawia jak to się dalej rozwinie tzn. czy obecni użytkownicy portali społecznościowych będą się kiedyś kajać przed wnukami ( "Ale ja tego bloggera to tak nieświadomie sobie zainstalowałam" ) czy po prostu konieczność płacenia za udział w serwisach, która znacznie zmniejszy z wiadomych względów ich rolę społeczną, nie wyeliminuje zagrożenia dla demokracji i sprawę brzydkości w społeczniakach będzie można odpuścić ( z górnego C pieje ale jak się głębiej nad tym zastanowić to o to właśnie kaman ). Może być różnie, jeszcze nawet zarysu mła nie widzi jak to by się miało układać, wie tylko że przy płatnych serwisach przepływ pieniędzy znacznie łatwiej wyśledzić i że nie ma pretekstu do "analiz dla reklamodawców".
Domowo to jest tak że mła podczytuje i nałogowo ogląda serial "Vera". No i mandarynki żre. Koty są dla niej w miarę łaskawe, mła musi z każdą miauczącą i każdym miauczącym mieć osobną sesję, taką półgodzinną przynajmniej. Dwie i pól godziny dziennie na nynowanie kotostwa. Dobrze że to nie w jednym ciągu bo mła by łapy odpadły od głaskania. Szpagetka oczywizda chce nynowania uprzywilejowanego, znaczy dwa razy dłuższego niż reszta towarzycha. W zamian oferuje dokładne oślinienie oraz rozkoszne wsadzanie upazurzonej łapy w oko ( nie ze złością i skrzekiem tylko tak niby z przeciągania się pacnie ). Sztaflik osiąga szczyty upierdliwości jeśli chodzi o wychodzenie ( wiadomo mrozy się szykują więc najlepiej żeby okno było stale otwarte ), miaukliwa robi się już w momencie powrotu z dworu, kiedy okienna zamyka skrzydło. Okularia olewa towarzystwo i koncentruje się na posiłkach, które jej zdaniem mła zbyt rzadko podaje.
Mrutkowi i Pasiakowi śnieg już się znudził, obecnie rozwalają dom. Nadmiar energii u moich kocurów usiłuję rozładować porykiwaniem i rzucaniem w nie kapciami ( spoko, miękkimi ) co one uznają za zaproszenie do zabawy ( skoki na mła albo mła w roli słupka do odbijania się ). Ogrodowe gryplany mła to wymyślanie miejsc gdzie jeszcze u niej w ogrodzie mogą rosnąć ciemierniki, a ogrodowanie sprowadza się do okrywania wrażliwszych krzewów. Atmosferę ogrodową mła markuje w domu paląc kominek aromaterapeutyczny z olejkiem z bobu tonka, luby zapach siana od czasu do czasu mła przełamuje ulubioną kompozycją z neroli, bergamoty i olibanum z drzewem sandałowym i odrobinką cynamonu. Styczeń upływa jej na robieniu rzeczy których robić nie planowała ale los ją zmusił. Znaczy mła grzecznie wychodzi z pieskami, nosi paczki do szpitala i występuje w roli pielęgniarki okręgowej ( dla ludziów i źwierząt ). W przerwach wykłóca się na tematy śmieciowe. Mła obecnie jest w połowie pisania kolejnego postu o ogrodach Villa d'Este ale jakoś wolno jej to idzie.
No więc jak widzicie nic na działkach się nie dzieje, władza się nam odkleiła od realu ( nawet ta czwarta ), kłopoty większe i mniejsze jak zawsze obecne, kocie życie w normie, ogród uprawiany jak to w styczniu mam w zwyczaju. Teraz foty - ogród mła fragmentarycznie zdjęty i bałwanek ulepiony przez Julkę, naszą czteroletnią sąsiadkę, na podwórku sąsiedniej kamieniczki. Jest tyż fragment Podwórka mła, z sosenką formowaną przez śnieg i iglakowisko oraz kaliny. Z domowych fotków sązeszyciki mła na bieżąco uzupełniane ( nie tylko ogrodowe )A w muzyczniku dziś Pan Czesiu w ulubionych przez mła wersjach utworów.