Nie ma już z nami Danieli a i z moim przyjacielem nie jest dobrze. Mła z podpuszczenia Romany miała oswobodzić święta z kwarantanny ale jej się po prostu nie chce. Nastroju świątecznego w sobie nie potrafi wykrzesać, niechęć ma do celebracji. Z drugiej strony czymś trzeba się zająć bo nie ma co się pogrążać w beznadziei, przynajmniej w przypadku Danieli. Miała 100 lat, przeżyła w niezłej formie całe życie i los łaskawie oszczędził jej długiego odchodzenia. Żyła ile mogła, znaczy jak sama stwierdziła umierała ze starości, ale bez odleżyn, dokarmiania sondą, wieloletniego mentalnego odjazdu czy tym podobnych spraw, które kojarzą się ze starczym umieraniem. Zachodziła jak słoneczko, to los wygrany na loterii. Mła jest smutna ale nie jest to taki beznadziejny smutek straty tylko nostalgiczne uwieranie. Wicie rozumicie, wspomnienia mła nachodzą i mła odczuwa całą kruchość bytu bliskich jej osób i kruchość swojej własnej egzystencji. Mła nadal trzyma się nadziei że małemu światełku jej dzieciństwa jakoś uda się wygrzebać z choróbska, choć wie że to jest w zasadzie sprawa w kategorii cudów ( w dzieciństwie takowy cud się raz zdarzył, może teraz też się jakoś uda, tak psim swędem ). Tyle na dziś, żeby nie było Wam smętnie do końca ( bo takiego zasmęcania to ani Daniela ani Pituś by mła nie darowali ) mła Wam przykleiła obabrazek Chagalla. I to wcale nie jest obrazek smutny tylko zimowo nostalgiczny.
↧