Mła sobie tak jakoś grudniczy powolutku, napinkę miejscami jeszcze ma ale już taką mniej napiętą. Małgoś - Sąsiadka, Pabasia i Ciotka Elka usiłują świątecznie brykać ale mła zręcznie usadza towarzystwo. Jedynie Cio Mary nie daje się wciągnąć w żadne świąteczne przygotowania no ale Cio Mary nie ma teraz głowy na jakieś tam słodkie popierdółki wypiekowo - strojeniowe. Mama Wujka Jo, Daniela, zachorzała nerkowo a jak się ma 100 lat to zachorzenie nerkowe nieprzeziębieniowe jest bardzo niebezpieczne. Cio Mary nie miała ostatnio dla mła uspokajających wiadomości, szczerze pisząc to mła się martwi bo widzi że to nie idzie w dobrą stronę. Tylko że pomóc w przezwyciężaniu choróbska za bardzo nie ma jak, należy tylko liczyć na resztkę sił organizmu Danieli i zdawać sobie sprawę że człowiek nie samochód i silnika z gaźnikiem i skrzynią biegów mu nie wymienią. Mła ma nadzieję że się jakoś Danieli uda i mła nie dostanie telefonu z niechcianą wiadomością. Z drugiej strony mła jest realistką i powolutku przygotowuje z Cio Mary naszego Wujka Jo do konfrontacji z nieuniknionym. Mła tyż się będzie musiała skonfrontować z nieuniknionym bo Daniela towarzyszyła jej w jakimś stopniu przez całe młowe życie, przeca ona pamięta Mamę mła jako małą dziewczynkę. A teraz jeżeli Daniela zgaśnie to z nią zgaśnie i jakaś pamięć o inszych bliskich mła. Myśleć mi się w ogóle na ten temat nie chce, niespodziewane odejście Pana Andrzejka dało mi już popalić a tu jeszcze to.
Ze spraw śmiesznych ( szczęśliwie smętne strony życia równoważy jego śmieszność ) - nasze polityczne odniosły kolejne sromotne zwycięstwo na drodze ku jarzeniowej przyszłości, mła nie jest na tyle naiwna żeby oczekiwać seppuku naszego mynistra od niesprawiedliwości ( miękiszon przekonywałby że to nie miało być seppuku tylko sudoku ) bo te spółki skarbu państwa takie fajne pensje płacą a pewnych rzeczy nie robi się rodzinie, zwłaszcza przed rodzinnymi świętami. Zatem mła proroczy że będzie jak do tej pory było a może nawet weselej. Najbardziej wpływowy duchowny jedynie słusznej wiary dał w ubiegłym tygodniu taki występ że zatkało nawet co bardziej logicznie myślącą konserwę, że o zwyczajnych katolikach ledwie napomknę. Tu mła proroczy zmierzch, kiedy skończy się dojenie państwa i pieniążki przestaną napływać do zakonu, ojczulek zostanie nagle zdyscyplinowany dzięki cudownie wyprodukowanemu poczuciu przyzwoitości u jego przełożonych. Takie nadprzyrodzenie, prawie że biblijne. No ale dopóki ojczulek przynosi wydojoną kasę będzie mówił co chce więc jeszcze przez jakiś czas będziemy się zapluwać albo ze złości albo ze śmiechu, w sumie za nasze pieniądze to zaplucie. Zagramanicą UE i Brytole kombinują jakby tu przedłużyć okres przejściowy tak żeby się to nie nazywało przedłużeniem okresu przejściowego, Naczelny Rosji został zaliczony w poczet bóstw, a Ryży z Hameryki dalej zbiera kasę "na sfałszowane wybory" czytaj kosi forsę dla siebie bo business is business a naiwni sami się proszą o ogolenie.
Ze spraw takich sobie - mła nie zdążyła sfocić śniegu co spadł w mieście Odzi bo się wziął i rozpłynął. Leżał w nocy a bladym świtkiem popłynął. W związku ze śniegiem koty postanowiły korzystać z życia nocą i mła musiała robić za okienną. Żadnego płacenia z ich strony za wejście, choćby cichej mruczanki mła nie usłyszała. Nawet ocierek nie było! Tylko do michy i z powrotem na śnieg! Egotyzm, egoizm czysty i brak wyczucia z ich strony, zapamiętam przy dzieleniu mięskiem. Teraz mła się zmusi i pożre większą część tej indyczyny co dla nich kupiła. Mła nadal zapamiętale kominkuje, sama sobie grozi kupieniem kolejnych olejków ( marzy jej się tatarakowy inaczej zwany kalamusowym ). Mamelon pozazdrościwszy mła postanowiła nabyć lepsiejszy kominek, wybrała bardzo ładny z glinki biało szkliwionej. Niestety kominek kupiony w necie, do Mamelona dotarł w kawałkach co ją rozsierdziło bo był to kominek "ostatni na stanie". Pieniędze zwrócą ale co z tego, kominka ni ma. Pocieszająco i eksperymentalnie paliłyśmy u Mamelona lawendę, cynamon, bergamotę i olibanum, z odrobiną neroli i mirtu w jej starym kominku, który Mamelon zakupiła w czasach kiedy o kominkowaniu nie miała pojęcia. Wody trza było co i raz dolewać co nie jest praktyką wskazaną przy kominkowaniu. Rozeźlona Mamelon wyszukała żaroodporną szklaną miseczkę i zaczęła przemyśliwać nad konstrukcją na której ją umieści. To ma sens bo szkło dobrze się czyści z wypalonych olejków.
Dzisiejszy wpis ilustrują stare pocztóweczki ze świątecznymi pieskami i kotami a w muzyczniku Joni Mitchell i jej wersja Blue Christmas, mła bardzo lubi tę piosenkę bo czasem czuje że też chciałaby mieć rzekę.