No i wywołałyście komentatorki poprzedniego wpisu starą i grubą waderę z lasu, z jednym kłem ostrym i troszki wyliniałym grzbietem. Zwierz to podły bo jak się uczepi to szczęk nie rozewrze. Mła się zastanawia czy lubi sos polski? Hym... odgrzewany jest i to wielokrotnie. No ale wielokrotnie odgrzewane są i inne sosy a jakoś tak zdziwnie nie pachną i aż tak apetytu smrodkiem nie psują, ani chybi składniki za tym zapaszkiem stoją. Nie że nieświeże, tylko że nie najlepszej jakości. Garaletka z chłopstwa pańszczyźnianego zamiast ostrego mieszczaństwa? Nie, to nie ten smrodek. Może podejrzana słodycz kruchciana jedynie słusznej wiary? Taa... może ale tyż nie do końca. Zbyt wiele przypraw, w dużej mierze importowanych? Nie to na pewno nie to, bez przypraw byłoby mdło. Niuch, niuch, to chyba zapach swojskiego kołtuna, Plica polonica, wytworu szczerzepolskiego, choć my oczywiście od zawsze uważaliśmy że to ruskie zło. Hym... inni nie podzielali naszego zdania, w nowożytności noszenie kołtunów przypisano naszej nacji. No dobra ale kto do cholery pozwolił na to żeby swojskie czy importowane świństwo kojarzono z nami? Ano ci którym to się opłacało najbardziej, czyli szlachta niekoniecznie zawsze bogata ale prawie zawsze żyjąca ponad stan, beneficjent chłopskiej ciemnoty, dodatkowo upodlonej przymusem propinacyjnym. Szlachta nasza za kołtunem polskim stoi, także tym współczesnym, ze zlasowanego mózgu się składającym. Propaganda jak za komuny? Socczytanki o dobrym chłopie rozpijanym przez podłego szlachetkę? Niestety nie, smętna prawda wyziera zza kontuszy, trumiennych portretów i innych akcesoriów sarmatyzmu. Złota wolność szlachecka dla wielu była zbyt złota a dla całej masy była na kredyt. No i źle się to dla naszej państwowości i samostanowienia skończyło. Dla naszego narodowego "ja" tyż nie najlepiej.
Krótkowzroczna ekstensywna uprawa pszenicy na najbogatszych ziemiach Europy, chęć utrzymania korzystnego dla się status quo za wszelką cenę, bez oglądania się na koszty, ignorancja do potęgi entej przedstawiana jako zaleta, demokracja dla wybranych przeradzająca się w pełną przekupstwa anarchię, samozadowolenie wynikające z głupoty, to jest historyczna podstawa sosiku mało strawnego. Przeca to nie chłopi pańszczyźniani w zagęszczonych izbach kurnych chat takie składniki wymyślili, to wszystko po dworkach niewiele od tych kurnych chat się różniących powstawało i po lepsiejszych dworach, które zamieniały się w zamki i pałace. Polskie elity w swej przeważającej części były ciężko niewykształcone, skupione na krótkoterminowych zyskach ( to było krótkoterminowe nawet jak na przełom XVI i XVII wieku ), niepotrafiące porządnie zarządzać własnymi włościami a co dopiero państwem wieloetnicznym i wielkoobszarowym. Swego czasu niejaki R. Ziemkiewicz napisał książkę pod tytułem "Polactwo", jak zwykle u tego autora niektóre jak najbardziej trafne spostrzeżenia dotyczące historii służą do wyciągania zdziwnych wniosków, mających w sposób karkołomny uzasadnić sympatie czy antypatie polityczne Ziemkiewicza ( hym... czasem historia chichocze po paru latach, ciekawe jak dziś pan Rafał ocenia tych którzy dawali 500 z plusem, do "michnikowszczyzny" im przeca jest i było daleko ). Pan Rafał długo w książce wywodził jak to mentalność chłopa pańszczyźnianego wymusza na elitach takowe a nie inne działania, bynajmniej nie propaństwowe. Owszem to jest mentalność folwarku ale nie mentalność pańszczyźnianych. To mentalność państwa, właścicieli tej robomasy. Doić, doić, póki się da, nie ważne co będzie. Co wydoimy to nasze.
Chłopi nie za bardzo mieli co doić, co najwyżej uciekali z majątków, niech będzie że to stąd nasze umiłowanie wolności, he, he, he. Tak naprawdę nasza mentalność narodowa ma o wiele więcej wspólnego z tymi co się pańskiej klamki trzymali, na sejmiki jeździli głosami handlować, usiłowali dla siebie coś ugrać jak najmniejszym kosztem własnym, tymi co pienili się o każde naruszenie ich godności i wolności, choć ani godności ani wolności prawdziwej nie mieli. Mentalnie wyrośliśmy z tak pięknie opiewanego przez naszą literaturę zaścianka szlacheckiego. Z tych dworeczków w sumie niewiele od lepszych chałup się różniących. Schłopiała szlachta za sosem polskim stoi a nie pańszczyźniany, dowodem na to jest choćby strach w nas drzemiący przed wiejskością. Większość Polaków nadal żyje na wsi ale wiejskość cóś ich uwiera. Ci którzy ze wsi wynieśli się do miasta swoją przeprowadzkę uważają za awans społeczny. Wieś nie kojarzy się nam, w olbrzymiej masie przeca chłopskim potomkom, z dworkami niedaleko niej sytuowanymi, wieś kojarzy się z chałupą i byciem gorszym. Poczucie awansu zdaniem mła ma także i tę przyczynę że jak i ci co z zaściankowych dworków musieli się na skutek zmiany ekonomicznych warunków wynieść do miasta, tak i chłopski potomek tę samą drogę przechodzi. We własnych oczach staje się lepszy, no niemal szlachetnie urodzony. Miasto nobilituje, dopisuje klejnot herbowy. Tzw. "sadzenie się" było typowe dla szaraczkowej szlachty, wystarczy poczytać XVIII wieczne czy XIX wieczne źródła ( o kuriozach XVII wiecznych lepiej zmilczeć ). Przejęliśmy jako naród narrację historyczną warstwy szlacheckiej, nasza mentalność się sama nobilitowała. Polacy nie są narodem dumnym z chłopskich korzeni a przeca w całej Europie ludzie uprawiający ziemię przeszli przez system pańszczyźniany, u nas jest to wstyd wielki. No wiecie, "wiocha" a nie sól ziemi! To poczucie bycia chamstwem zaszczepiła szlachta która niewiele od chłopstwa się różniła, cóś jak white trash w Stanach którzy koniecznie muszą prać czarnych bo ktoś od nich musi niżej stać na drabinie społecznej.
Prawdziwy polski sarmatyzm to nie ta zamieszczona powyżej urocza fête galante z początku XIX wieku, miły wspominek dawno minionych czasów. Prawdziwa gęba sarmacka wyziera z portretów XVII i XVIII wiecznych. To byli królowie życia, czasem dosłownie królowie czyjegoś życia. Umiłowanie wolności ograniczone do wolności własnej, moje jest moje a na nie moim można wszystko, wyroki sądowe są po to żeby sobie nimi płaszcze podbijać. Wygląda znajomo? Polactwo ! Mła nie gustuje w polskim sosie, wolałaby cóś bardziej strawnego. Muzyczka dziś będzie za to piękna, taka w sam raz na niestrawność. Wojciecha Kilara Polonez. Niekiedy brzydkie zjawiska tworzą podwaliny pod wielką sztukę.
Krótkowzroczna ekstensywna uprawa pszenicy na najbogatszych ziemiach Europy, chęć utrzymania korzystnego dla się status quo za wszelką cenę, bez oglądania się na koszty, ignorancja do potęgi entej przedstawiana jako zaleta, demokracja dla wybranych przeradzająca się w pełną przekupstwa anarchię, samozadowolenie wynikające z głupoty, to jest historyczna podstawa sosiku mało strawnego. Przeca to nie chłopi pańszczyźniani w zagęszczonych izbach kurnych chat takie składniki wymyślili, to wszystko po dworkach niewiele od tych kurnych chat się różniących powstawało i po lepsiejszych dworach, które zamieniały się w zamki i pałace. Polskie elity w swej przeważającej części były ciężko niewykształcone, skupione na krótkoterminowych zyskach ( to było krótkoterminowe nawet jak na przełom XVI i XVII wieku ), niepotrafiące porządnie zarządzać własnymi włościami a co dopiero państwem wieloetnicznym i wielkoobszarowym. Swego czasu niejaki R. Ziemkiewicz napisał książkę pod tytułem "Polactwo", jak zwykle u tego autora niektóre jak najbardziej trafne spostrzeżenia dotyczące historii służą do wyciągania zdziwnych wniosków, mających w sposób karkołomny uzasadnić sympatie czy antypatie polityczne Ziemkiewicza ( hym... czasem historia chichocze po paru latach, ciekawe jak dziś pan Rafał ocenia tych którzy dawali 500 z plusem, do "michnikowszczyzny" im przeca jest i było daleko ). Pan Rafał długo w książce wywodził jak to mentalność chłopa pańszczyźnianego wymusza na elitach takowe a nie inne działania, bynajmniej nie propaństwowe. Owszem to jest mentalność folwarku ale nie mentalność pańszczyźnianych. To mentalność państwa, właścicieli tej robomasy. Doić, doić, póki się da, nie ważne co będzie. Co wydoimy to nasze.
Chłopi nie za bardzo mieli co doić, co najwyżej uciekali z majątków, niech będzie że to stąd nasze umiłowanie wolności, he, he, he. Tak naprawdę nasza mentalność narodowa ma o wiele więcej wspólnego z tymi co się pańskiej klamki trzymali, na sejmiki jeździli głosami handlować, usiłowali dla siebie coś ugrać jak najmniejszym kosztem własnym, tymi co pienili się o każde naruszenie ich godności i wolności, choć ani godności ani wolności prawdziwej nie mieli. Mentalnie wyrośliśmy z tak pięknie opiewanego przez naszą literaturę zaścianka szlacheckiego. Z tych dworeczków w sumie niewiele od lepszych chałup się różniących. Schłopiała szlachta za sosem polskim stoi a nie pańszczyźniany, dowodem na to jest choćby strach w nas drzemiący przed wiejskością. Większość Polaków nadal żyje na wsi ale wiejskość cóś ich uwiera. Ci którzy ze wsi wynieśli się do miasta swoją przeprowadzkę uważają za awans społeczny. Wieś nie kojarzy się nam, w olbrzymiej masie przeca chłopskim potomkom, z dworkami niedaleko niej sytuowanymi, wieś kojarzy się z chałupą i byciem gorszym. Poczucie awansu zdaniem mła ma także i tę przyczynę że jak i ci co z zaściankowych dworków musieli się na skutek zmiany ekonomicznych warunków wynieść do miasta, tak i chłopski potomek tę samą drogę przechodzi. We własnych oczach staje się lepszy, no niemal szlachetnie urodzony. Miasto nobilituje, dopisuje klejnot herbowy. Tzw. "sadzenie się" było typowe dla szaraczkowej szlachty, wystarczy poczytać XVIII wieczne czy XIX wieczne źródła ( o kuriozach XVII wiecznych lepiej zmilczeć ). Przejęliśmy jako naród narrację historyczną warstwy szlacheckiej, nasza mentalność się sama nobilitowała. Polacy nie są narodem dumnym z chłopskich korzeni a przeca w całej Europie ludzie uprawiający ziemię przeszli przez system pańszczyźniany, u nas jest to wstyd wielki. No wiecie, "wiocha" a nie sól ziemi! To poczucie bycia chamstwem zaszczepiła szlachta która niewiele od chłopstwa się różniła, cóś jak white trash w Stanach którzy koniecznie muszą prać czarnych bo ktoś od nich musi niżej stać na drabinie społecznej.
Prawdziwy polski sarmatyzm to nie ta zamieszczona powyżej urocza fête galante z początku XIX wieku, miły wspominek dawno minionych czasów. Prawdziwa gęba sarmacka wyziera z portretów XVII i XVIII wiecznych. To byli królowie życia, czasem dosłownie królowie czyjegoś życia. Umiłowanie wolności ograniczone do wolności własnej, moje jest moje a na nie moim można wszystko, wyroki sądowe są po to żeby sobie nimi płaszcze podbijać. Wygląda znajomo? Polactwo ! Mła nie gustuje w polskim sosie, wolałaby cóś bardziej strawnego. Muzyczka dziś będzie za to piękna, taka w sam raz na niestrawność. Wojciecha Kilara Polonez. Niekiedy brzydkie zjawiska tworzą podwaliny pod wielką sztukę.