Lato jest już bardzo dojrzałe. Najlepiej to widać na Suchej - Żwirowej która zaczyna powoli jesiennieć. Jeszcze nie wylazły zimowity ale kwitną rozchodniki i pojawiają się pierwsze kwiaty marcinków masowo oblatywane przez fruwaczy. Jeszcze nie ma mnóstwa pawików i pokrzywników ale błonkówki brzęczą nad kwiatami od rana do wieczora. Z powodu upałów rozleniwione koty ich nie prześladują i dobrze! Najwyższy czas żeby zabrać się do przycinania przekwitłych wczesnych lawend ( lawandyny jeszcze kwitną ). Mła jednak poczeka z tym cięciem do przyszłego tygodnia, upalna pogoda nie nastraja jej jakoś szczególnie mile do ogrodowych robót. To nie jest najlepsza opcja dla pań starszych wypacać się w trzydziestostopniowym upale na słonecznej rabacie. Nawet koty szukają cienia i za nic mają późno letni urok Suchej - Żwirowej.
Nadal wisi nade mną przeróbka irysowej rabaty ( mła wykonała tak z 75% planu zanim zrobiło się zbyt gorąco a ona poczuła się zbyt stara na ogrodowe szaleństwa ). Hym... w tzw. międzyczasie mła po raz nie wiem który zmieniła się koncepcja irysowych nasadzeń. Biedna Ciotka Elka wysłuchuje moich opowieści o tym co gdzie przesadzę ale widzę po jej minie że zagubiła się w tym moim irysowym światku ( szacuję że to zagubienie nastąpiło gdzieś tak na początku ubiegłego tygodnia ). Mła się w związku z tym zagubieniem Ciotki Elki czuje trochę nieswojo bo podejrzewa że to nie ciotczyna skleroza tylko szaleństwo mła za nim stoi. Właściwie to mła powinna dręczyć koncepcjami nasadzeniowymi Mamelona ale Mamelon ma Pokrzywkowego na karku a to w dobie pandemicznej służby zdrowia jest zbyt mocno stresujące żeby Mamiemu jeszcze dowalać mną i kłączami.