Dziś po południu, po poobieniej drzemce ( o boska możliwości przymknięcia ślepia po posiłku ) mła udała się z czterema kotami do nagrzanego słońcem Alcatrazu. Ta ogrodowa wycieczka bardzo rozzłościła piątego kota mła czyli Szpagetkę vel Czachórską, która uznaje od pewnego czasu Alcatraz za swoją wyłączną własność. O ile pozostałe dziefczynki i Mruti zostali przywitani burczeniem o tyle na Pasiaka było syczenie które zmieniło się w skrzeczące wrzaski. Madka musiała zatrzymać Pasiaka żyrem zapodanym bo biedak się nieco wystraszył tego pultania Szpagetki. Czachórska z kolei musiała być publicznie ( znaczy przy innych kotach ) skarmiona wołowiną coby jej pozycję zaznaczyć. Po uspokojeniu sytuacji mła oznajmiła kotom żeby się nie ważyli przerywać jej błogiego leniuszenia na trawce, koty się dostosowali , znaczy zalegli obok mła a co bardziej rozpuszczone osobniki ( Szpagetka i Mrutek ) zalegli na mła. Ogrodowanie zatem było udane, popułudniowe cieplutkie ale nie gorące powietrze, zapach roślin i chrapiące koty.
Z czytelniczych planów mła nic nie wyszło, powieki nadal ciężkie i mła zasypia błyskawicznie nad lekturą. Jeśli chodzi o nasycenie pierogami ruskimi to mła jest nasycona a nawet przesycona. Jeśli chodzi o muzyczkę to mła odwiedziła krainę bluesa, Blueslandię znaczy. Tak jej jakoś w duszy smętkiem bluesowym zagrało, o yeah! Filmowo mła się nie rozwinęła, problem podobny do tego z czytaniem. Hym... wychodzi na to że to był bardzo leniwy weekend po pracowitym tyźniu. Dziś mła dla ozdóbstwa postu i radości ócz Waszych zapodaje obrazy Georgii O'Keeffe . Mła wie że na ogól ludziom podobają się jej antropomorficzne kfioty, mła jednak woli pejzaże. Dla ucha macie takie klasyczne bluesowe kawałki. Frank i Billie należycie przybluesują.