No niby kwitło cóś tam, niby były jakieś nowości na rabacie które pokazały kwiaty ale ten sezon irysowych maluszkowych kwitnień uważam za nieudany. Ba, on zyskał u mła miano sezonu dodupnego za sprawą tego że irysy wyprodukowały mnóstwo pąków z których rozwinęły się paskudnie pofilcowane kwiaty. Tylko nieliczne odmiany miały kwiaty które wyglądały w miarę ( podkreślam to w miarę ) normalnie. Większość prezentowała twory kwiatopodobne które czym prędzej traktowałam sekatorem. Do tej pory największą zmorę w uprawie irysów SDB stanowiły dla mła wiosenne przymrozki, po których z przemrożonych pąków wyłaziły uszkodzone kwiaty. Teraz okazało się że podobne uszkodzenia powoduje marcowo - kwietniowa susza.
Mła w tej klęsce irysowej nie może też pominąć wpływu prac lekstrycznych wykonywanych późną jesienią. Chciała nie chciała mła musiała iryski wykopać bo z lekstryką żartów ni ma i w listopadzie ponownie sadzić kępy. Listopad jak wiadomo nie jest dobrą porą na sadzenie irysowych kłączy o czym teraz mła przekonuje się empirycznie. Mła ma nadzieję że to było ostatnie kopanie Podwórka w obecnym i przyszłym dziesięcioleciu, bo nie dość że jest to ciężkie zadanie koparkowe, wcale nie tak mało kosztujące, to jeszcze mła ma z tego tytułu problemy ogrodowe. Zawsze jak tak jest że cinżki sprzęt na Podwórko wjeżdża to ona ma kiepski sezon irysowych kwitnień. Na szczęście uprawa ogrodu to nie jest myślenie i robienie w kategorii jednego sezonu, może w przyszłym roku będzie lepiej i iryski SDB oszołomią mła urodą.