Miało być o irysach a będzie po trosze o wszystkim. U nas dziś kamieniczna histeria bo Dori zachorzała. Dori to leciwa już suczka sąsiadki, do tej pory raczej zdrowa westka. Dziś w nocy dostała nagle bardzo wysokiej temperatury i pojawiły się drgawki. Było na szybko jechanie na pogotowie wetowe i szpitalik, teraz sąsiadka czeka pod telefonem a kamienica kibicuje Dori bo sucz z niej miła i ogólnie lubiana. Kocyndry jakby wiedziały że jest nie halo bo nagle zrobiły się absorbujące, znaczy trza się nimi koniecznie zaraz i natychmiast zajmować. Po trzech dniach powitaliśmy znów na śniadaniu Pasiaka, pewnie w fabryce dziś dawali gorszy żyr i sobie o nas przypomniał. Mrutek był dla niego miły ale bez wylewności. Bardziej mu pasiło przedłużone zaleganie w wyrku z dziewczątkami. Mła w ramach nielegalu ma obcięte kłaki, wzięła przykład z samego pana premiera więc niech jej nikt nie próbuje skoczyć. Od razu lepiej się czuję bez tego wkurzonego Chopina na głowie. Jeśli chodzi o ogród to dziś mła pauzuje, różnica temperatur w porównaniu z dniem wczorajszym jest tak duża że mła, która jest przeca foką, drżała rano z zimna i postanowiła sobie ogrodowanie odpuścić. Koty spały pod kordełką i jeszcze bladym świtkiem kole południa, mimo ptaszęcego świergolenia miały mocno zapluszczone powieczki. Pewnie dlatego że w nocy w mieście Odzi padał śnieg, taki wielkopłatkowy. Znaczy zimni ogrodnicy się wzięli i objawili z całą mocą. Mamelon zbierała się dziś do trudnego zadania jakim jest ratowanie zasuszonej magnolki przez przesadzenie jej na lepsze stanowisko. Nie wiadomo czy rzecz się uda bo przesadzanie magnolek obarczone strasznym ryzykiem. Mła leniwie zastanawia się co zastąpi bukszpan, myśli o laurowiśniach.
Kurtularnie to mła przerabia Edwarda Gibbona. W XVIII wieku napisał "Zmierzch i upadek cesarstwa rzymskiego", książkę która wstrząsnęła światem. Dzieło stare ale jare, mimo tego że od jego powstania minęło dwieście lat z hakiem i że nastały nam nowe prądy i szkoły, histriografia jest cóś inna niż była to z tej książki da się wyciągnąć nieporównanie więcej niż ze znacznie młodszych ramot. Choćby te trzynaście przyczyn które zwiastują upadek państwa - między innymi zbytnia koncentracja władzy i brak organów jej kontroli, rażące nierówności między bogatymi i biednymi, brak klasy średniej, wyobcowanie obywateli wobec wszechwładzy biurokracji, najazdy barbarzyńców, armię której utrzymanie pożera mnóstwo kasy ale nie na tyle sprawną by spełniać swoje zadanie, prymat religii nad państwem. Cóś to znajome, czyż nie? Jak mła czyta zdanko "W ustroju demokratycznym społeczeństwo ma uprawnienia suwerenne. Jeśli jednak te uprawnienia powierzyć niesfornemu motłochowi - najpierw ich nadużyje, a później utraci." to nie może się oprzeć wrażeniu że Gibbon opisał zjawiska uniwersalne.
Dzisiejszy wpis ma za ozdóbstwo fotki ogrodowe, szczególnie polecam Waszej uwadze mój "różowy bez" widoczny na drugiej fotce , choć on po prawdzie jest taki wpółróżowy ( mła obecnie kombinuje czy dosadzić naprawdę różowo kwitnącą odmianę lilaka 'Marie Frances' czy też lepiej nie szarpnąć się na słynną 'Rose de Moscou' ). Na dokładkę jest Mrutek w pozach. Mrumi się dziś popisał, było nielegalne ponadwymiarowe zechlanie wątróbki, mła się martwi bo co za dużo to niezdrowo. Mrumi ma gdzieś te zmartwienia, na wszelki wypadek żebym się uspokoiła zażądał swojej puchy i tyż ją pochłonął. Mła go obserwuje, jak na razie chrapie. Druga złodziejska świnka czyli Szpagetka uciekła do Alcatrazu i zalega w pudełku co je madka przeznaczyła na schowanie doniczek. Jako muzycznik dziś mła zapoda "My Name is Tallulah". Szpagetce bardzo podoba się to imię, uważa że by do niej pasiło - skąd mła o tym wie? Szpageton mruczy jak odkurzacz kiedy mła do niej ćwierka "Moja Tallulah, cium, cium." Dobrze że choć Mruciu nie chce mieć na imię Bugsy, zdecydowanie woli jak się mu Mrutkuje.