No i przymroziło! Died Moroz przywędrował i ściął. Niestety nie wziął ze sobą Sniegoruczki i w związku z tym mam lekkie obawy ( lekkie bo to jednak nie jest - 15, a już na pewno nie - 34 jak roku owego pamiętnego ). Śnieżku nie ma ale jest biało, szron się wyszronił, więc mam wrażenie że rośliny okryte są czymś na kształt śniegowej kołderki. Ta pseudo kołderka nie wpływa jednak kojąco na moje ogrodnicze samopoczucie, zdecydowanie wolałabym żeby jednak choć troszkę śniegu popadało. Niestety prognoza jest taka że popada i owszem, jak mrozy nieco ustąpią. No tak, pisałam we wpisie noworocznym - zawsze za późno albo za wcześnie takie dobrutki i dopieszczenia pogodowe. Nic to, jakoś spróbujemy przeżyć. Tym bardziej że jeszcze w nadchodzącym tygodniu ma się ocieplić. Znaczy czarnowidztwa jeszcze u siebie nie zauważyłam ( choć od Katowic dobiegło mnie złowróżebne Basine krakanie, z wyciąganiem wspominków okrutnej zimy w 2012 roku ). Mam wrażenie że normalna o tej porze roku minusowa temperatura może być jak na razie szkodliwa tylko dla tych roślin, które w zwariowanej ciepłocie grudnia zbyt wcześnie rozpoczęły wegetację. Szczęśliwie w Alcatrazie same cwane i przezorne roślinki, he,he. Nie dały się nabrać na bardzo ciepły grudzień, choć magnolki jakby kombinowały ze zrzuceniem wierzchnich kożuszków z pąków kwiatowych ( na szczęście powstrzymały się z tym striptizem vel stripteasem ).
Krokusy i przebiśniegi, no i przede wszystkim cyklamenki, szczęśliwie przykryte opadłymi liśćmi ( chwała bałaganiarstwu ). Jakoś mniej się boję grasujących nornic ( przy kotach to zupełnie naturalne, he,he ) niż bezśnieżnych mrozów i bezczelnie nie sprzątam liści ( poza terenem tego co kiedyś było Tyrawnikiem a teraz jest zwykłym placykiem z trawskiem ). Spróbuję się bezstresowo cieszyć słoneczną pogodą, nie martwić tym brakiem śnieżku i będę liczyć na szybkie ocieplenie i jakieś przyprószenie z nieba. Dzisiejszy wpis ilustrują obrazki rodem z podmoskiewskiej wsi Fiedoskino, przedstawiające Dziadka Mroza i Śnieżynkę - postacie z rosyjskich skazek. Malarstwo miniatur, wykonywanych na przedmiotach z papier-mâché, drewna, macicy perłowej uprawiane jest w tej wiosce od końca XVIII wieku. Największe chwile chwały piękne miniatury miały w drugiej połowie XIX wieku, wyroby z tego okresu nazywane są "lukutins", od nazwy najbardziej znanej manufaktury działającej w tym czasie. Miniatury z Fiedoskino są niemal tak znane jak te ze wsi Palech, jeszcze starszego ośrodka rosyjskiego malarstwa miniaturowego. Na obrazkach oczywiście znacznie więcej Śnieżynki. To wyraz wcale nie podświadomej tęsknoty, he,he.
Krokusy i przebiśniegi, no i przede wszystkim cyklamenki, szczęśliwie przykryte opadłymi liśćmi ( chwała bałaganiarstwu ). Jakoś mniej się boję grasujących nornic ( przy kotach to zupełnie naturalne, he,he ) niż bezśnieżnych mrozów i bezczelnie nie sprzątam liści ( poza terenem tego co kiedyś było Tyrawnikiem a teraz jest zwykłym placykiem z trawskiem ). Spróbuję się bezstresowo cieszyć słoneczną pogodą, nie martwić tym brakiem śnieżku i będę liczyć na szybkie ocieplenie i jakieś przyprószenie z nieba. Dzisiejszy wpis ilustrują obrazki rodem z podmoskiewskiej wsi Fiedoskino, przedstawiające Dziadka Mroza i Śnieżynkę - postacie z rosyjskich skazek. Malarstwo miniatur, wykonywanych na przedmiotach z papier-mâché, drewna, macicy perłowej uprawiane jest w tej wiosce od końca XVIII wieku. Największe chwile chwały piękne miniatury miały w drugiej połowie XIX wieku, wyroby z tego okresu nazywane są "lukutins", od nazwy najbardziej znanej manufaktury działającej w tym czasie. Miniatury z Fiedoskino są niemal tak znane jak te ze wsi Palech, jeszcze starszego ośrodka rosyjskiego malarstwa miniaturowego. Na obrazkach oczywiście znacznie więcej Śnieżynki. To wyraz wcale nie podświadomej tęsknoty, he,he.