Napakowana środkami napotnymi ( domowa produkcja ) i zbijającymi gorączkę ( apteczna chemia ) spałam i nadal śpię wyczynowo. Na szczęście grypsko mija, najprawdopodobniej dzięki temu niedźwiedziowemu zimowemu spaniu. Może i dobrze bo nie miałam siły oglądać świata w necie ( Australia, Mój Ty Najwyższy!!! ) ani kolejnej rozczarowującej mła produkcji filmowej. Sen może nie błogi ale uzdrawiający i na pewno znieczulający na różne takie bóle które mła odczuwa czytając info z kraju i ze świata. Mła oczywiście rozczarowana tym że nie mogła obudzić w sobie dziecka i poleźć na królową paradę. Od pewnego czasu ( a konkretnie to od obchodów święta św. Agaty z Katanii ), mła odczuwa jakąś potrzebę oblookiwania świątecznych obchodów ( może tak z boczku, w mniejszym tłumie ale jednak ciągnie ją by pobiec za cyrkiem ). Mła nie chce uczestniczyć, ona na to za stara i z za dużym dystansem ale przyglądać się jako widz to jak najbardziej. Zamiast tego mła ma domówkę z kotami, z Mrutkiem w roli Trzech Królów naraz. Dziewczynki jak zawsze robią za aniołki, choć Okularia to zdaje się anioł upadły. Mła bolała głowa i bolały oczy, w związku ze związkiem nie doczytała jak to było z tym przejściem strojów z comedia dell'arte do karnawału i cyrku. Jedyne na co ją było stać to na zrobienie reserczu ( takie piękne nowe polskie słowo, prawie tak cudne jak czasownik zwyzwać ) fotek karnawałowych w stylu mocno retro.
Mła sobie uświadomiła że nie ma sensu ubierać laleczek śmieciowych w stroje z comedia dell'arte, laleczki bowiem nie są w żaden sposób starożytne i trochę by to nie grało z ich facjatami ( zresztą aktorzy włoskiej ulicznej komedii nosili maski a zdaniem mła tylko jedna z facjat jest na tyle niewyjściowa że przydałoby się ją czymś przykryć ). Zatem nie ma co z nich na siłę robić Arlekina, Kolombiny, Pierrota czy Poliszynela, trzeba raczej pójść w stronę pagliacci czyli zrobienia z nich pajaców. Pajace to instytucja starsza niż trupy comedia dell'arte, wywodzą się z tradycji dworskich błaznów. Niegdyś bardzo kolorowi, później odziewani w biel naszywaną pomponami, jeszcze później przejęli arlekinowe domino. Na przestrzeni wieków pagliacci wydali z się linię boczną nazywaną klaunami ( słowo clown zadomowiło się w języku Shakespeare'a na przełomie XVI - XVII wieku, pochodzi od skandynawskiego klunns lub klunni ). Ci z kolei zawsze byli bardzo kolorowi a ich twarze nosiły "wojenne barwy karnawału". Dziś ludzie są nieświadomi jak stara jest sztuka klaunów, nie znają już reguł wg. których grają. Odbierają bardzo powierzchownie sztukę klaunów, uważając że to coś tylko dla dzieci. Tymczasem bycie dobrym klaunem wymaga bycie świetnym aktorem ( aktorstwo komediowe jest zdaniem mła trudniejszą dziedziną sztuki aktorskiej niż aktorstwo dramatyczne ). A scenariusze proste do bólu ( o wziął i upadł ) takimi a nie innymi się wdają bo współcześni biorą je bardzo dosłownie, kodów nie odbierajo. Normalka, z bardzo starą sztuką tak właśnie się robi.
No dobra, miało być o ciuszkach karnawałowych wywodzących się z tradycji włoskiego teatru ulicznego i weneckich szaleństw karnawałowych ( mła stłumiła w sobie pokusę wykonania ubabranek "zwierzątkowych", takich jak ten kostium ze zdjęcia zamieszczonego obok ). Do mła dotarło że będzie się musiała przyłożyć do nakryć głowy. Tak jak trzyrożna czapeczka z dwoneczkami robi średniowiecznego błazna tak stożkowate nakrycie głowy robi pajaca. Tak po prawdzie to równie często występują stożki ścięte lub kapelusze podobne do tych które nosił Napoleon Bonaparte, tzw. bikorny ( to jest spadek po Arlekinie, który właśnie w takim kapeluszu był najczęściej przedstawiany ). U pajaców nakrycia głowy są zawsze słusznego rozmiaru ( w przeciwieństwie do mikrorożków które nosili klauni ery przedmelonikowej ). Oczywiście chińska produkcja laleczkowa nawiązuje w strojach raczej do XX wiecznej wersji karnawału, te kiepsko wykonane ubabranka ze sztucznideł, w kolorach walących po ślepiach i obsypane jakimiś nabłyszczeniami to nie jest jednak to co mła kojarzy się ze słowem retro karnawał. To raczej są uroki straganów z tanizną - chińszczyzną, cóś z czym mła ma pewien problem. Problem polega na tym że choć np. urok kaloszków u jej ceramicznych zajęcy wykonanych w Chinach jest zaprawdę powalający to jednakże oprócz tego przykładu "sztuki wybitnej" ( he,he, he ) CHRL produkuje tony śmieci. Często, gęsto za pomocą pracy niewolniczej. Mła w wypadku laleczków czuje się nieco rozgrzeszona bo one wyglądają na zakup z drugiej a może nawet trzeciej ręki. No ale mła uczestniczy w przerobie "chińskiego śmiecia".
Pewnie tony takich laleczków spoczywają na wysypiskach w tych swoich trudnorozkładalnych ubabrankach. To nie jest myśl miła dla mła. Mła dla swoich laleczków zaprojektowała zatem ubabranka z tworzyw naturalnych, wywalone po prostu zostaną zeżarte przez jakieś mole albo inne nie mniej pożyteczne zwierzątka ( jak wymyślą mola zżeracza nylonu, stylonu i bistoru to będzie cóś ). Ubabranka będą w kolorach pastelowych bo mła ostatnio ciągnie cóś do pasteli. Mła zakupiła też kiedyś tam pompony i one niestety są sztuczne ( i rzecz jasna chińskie ). Brokatów, cekinów i innych lśnień mła na laleczkowych uababrankach nie przewiduje, mła jest dla strojów laleczków jak ten Lagerfeld z lat 90, surowa. A teraz dlaczego mła się w ogóle laleczkami zajmuje a nie malowaniem mebelków? Bo na malowanie mebelków, jak to miała w planie, przez to cholerne grypsko nie ma siły! Mła jest po tym odpoczynku świątecznym zakończonym zarazą po prostu wypluta! Po uprzednim przeżuciu! Ona jeszcze wczoraj cóś tam usiłowała zrobić, farbę przygotowała i w ogóle. Po czym wzięła i padła i spała! No to wyciągnęła te leżące odłogiem laleczki, odarte ze sztucznideł i solidnie wyprane i cóś majstruje żeby wydawało się że ona sama odłogiem nie leży. Strasznie jej nie w porę to choróbsko przylazło, takie były gryplany.
Poniżej - fotki strojów cyrkowych ( pannę Jenny umieściłam ze względu na podziw dla możliwości gorsetu ).
Kolejne fotki - dziecięce portreciki w strojach karnawałowych.
No i absolutna klasyka, brakuje tylko stożka na głowie, jest za to mycka Pierrota.
A tak chciałaby się czuć mła!
A tak się niestety czuje!