Mamy grudzień, znaczy czas na świąteczne upieprzalnictwo. Mła postanowiła nie sprzątać bo jej się nie chce, za to zamierza ubabrać chujinkę. Oprócz chujinki to mła postanowiła ustroić jakiś słój albo inny szkieł, zamierza wyciągnąć bałwanka i pozytywkę i będzie robiła nastrój. No i robienie nastroju ma wystarczyć bo mła czuje się zmęczona życiem i cóś nie bardzo jej się chce bawić w jakieś wielkie akcje sprzątalniczo - świąteczne ( wystarczy że kładzie kolejną warstwę farby na kolejnym mebelku a w przerwach doszlifowuje czy cóś ). W co mła chujinkę będzie ubierać to jeszcze trzeba przemyśleć bo bombki chyba odpadajo, Mrutek przy przeglądzie bombkowych pudełek pokazał że czuje magię świąt i chce być czrodziejem. Słoje w dużej ilości też odpadajo bo zajęte zieleniną a z pozostałych szkieł łatwo łapą cóś wyjąć i nie ma że nie ma, trza czekać ze świątecznym hurtowym szkłem aż Mrutek wydorośleje. Na razie wygląda na to że madka Mrutka na pełną dojrzałości postawę życiową najmłodszego kota sobie dłuuugo poczeka ( Dej bombkę madka, będę turlał! ). Mła w związku z tym tylko dwa szkła urządziła świątecznie ( próbnie ) i podgląda reakcję Mruta. Jak zobaczy łapę sięgającą to te szkła zacelofanuje i zakończy tegoroczne świąteczne ustrajanie szkieł i nie tylko szkieł ze względu na młodzieńczą niedojrzałość Mrutiego. W ostateczności Dziefczynki i Mrutek będą mieli chujinke sauté, w polskim rozumieniu tego słowa!
Mrutek banasiuje na podwórku i jego złodziejstwo staje się sprawą powszechnie znaną. Przeważnie kradnie pieczywo (bułeczki chrupiące ), które traktuje tak jak koty traktują upolowaną zdobycz. Hym... kot cywilizowany? Dziefczynki w związku z niskimi temperaturami mają nieco schłodzone temperamenty, za to uczucia rodzinne w nich się wzmogły. Mrutek został dopuszczony do wspólnego zalegania na poduchach ( do tej pory mógł zalegać na kocyku ) a on ze swej strony nie rzuca się na cudze miski podczas ładowania w nie żarełka tylko szanuje kolejność dziobania. Szpagetka doszła już do siebie po tej przygodzie z wątróbkowym obżarstwem i teraz usiłuje wyżerać w nadmiernej ilości wszystko inne kocie. Muszę tym "odbijaniem sobie" sterować coby znów cierpiąca się nie zrobiła. Sztaflik i Okularia namiętnie patrolują teren ale po ostatnim Grunwaldzie fabryczne majo gdzieś zabawy. Ze swoich budek fabryczne przeniosły się do strażniczej budki i wychodzą z niej niechętnie, bo wszystko przegrywa z budkowym grzejnikiem. Żadne ryki zachęcające Sztaflika i popiskiwania Okularii tego stanu nie zmienią. Dziefczyny wracają z patrolu wyraźnie rozczarowane. Szpagetka i Mrutek olewają patrolowanie, w domu są ciekawsze rzeczy do zbrojenia, znaczy się do robienia.
Z okazji blackfridaya mła uskuteczniła zakup biletu obustronnego na Sycylię i to był jej jedyny zakup z tejże okazji. Tak po prawdzie to ona nawet nie zamierzała się w tłumie spragnionych przecen ściskać ani po internetach szlajać, choć po prawdzie powinna polować na dwie rzeczy: smartfona i trepki. Ale miała to gdzieś i słusznie bo trepki wyśledziła Mamelon a smartfon zostanie zakupiony ze świąteczno - noworocznym rabatem. Tak, tak, mła musi się niestety zasmartfonować w związku z koniecznością bezstresowego odprawiania się na lotniskach, poruszania w miejscach nieznanych i.t.d. . Mła ogląda Samsungi bo Huajhuje ponoć mogą donosić na nią do Pekinu ( ciekawe czy Samsungi donoszą do Seulu? ). Rodzina i przyjaciele z tej konieczności zasmartfonowania mła zadowoleni, mła jakby mniej ale cóż robić? Technologia zmienia nam życie.
Oprócz technologii to życie usiłują nam zmieniać durni politycy wszystkich szczebelków swoimi nie mniej durnymi przepisami. Klasyka - jak obciążyć obywatela obowiązkiem który spoczywa na państwie? Znowu gramy w śmieci ale tym razem ludziska uzbrojeni w smartfony ( tak, technologia czasem się naprawdę przydaje ) filmują jak te posegregowane śmieci lądują w śmieciarce posiadającej jedną komorę. I to nie są jakieś pojedyncze ekscesy, dzieło wielogodzinne można by z tych filmików zmontować! Któś cóś wspominał o jakiś karach dla obywateli? Taa... niech najsampierw państwo czy samorząd wypełnia swoje obowiązki względem tychże obywateli i zlikwiduje łamanie przez się przepisów. I przede wszystkim niech zatrzyma import śmieci do Polski! Mła jakoś przywykła do tego że nasze państwo kartonowe, ale za cholerę nie może przywyknąć do tego że karton jakby zawilgotniał, pleśnieje i zaczyna się rozpadać. Kuźwa, płacę i wymagam! Od tygodnia walczę z efektem zarządzania służbą zdrowia i guzik mła obchodzi że to przez wieloletnie kretynizmy rzundzących jest jak jest. Pretensje mam do obecnie zarzundzających bo mieli cztery lata żeby cóś z tym zrobić a takiego burdelu jaki obecnie mamy w "zdrowotnictwie" to ja od czasów złej pamięci komuny nie oglądałam. Jak efektów nie będzie to w końcu naprawdę przestanę płacić i przeniosę się do Szarostrefii albo do innej Portugalii ( co obecnie zdaje się stawać dość powszechną praktyką tzw. byznesu ).
Te wszystkie Banasie - Srasie to piccoletto przy radościach codziennego życia jakie nam się codziennie funduje, ot ropiejący czubek solidnie nabrzmiałego wrzodu. Na razie paciorki zmawiam w intencji lekkiej zimy, może smog nie zadusi Dżizaasa a ja nie pójdę z torbami z powodu ceny opału. Opowieści zarzundzających nami dyletantów staram się nie słuchać ani ich nie czytać, oni prawie wszyscy są stabilnymi emocjonalnie geniuszami. Większość nawet gminami o liczbie 1000 mieszkańców nie powinna zarządzać a na normalnym rynku pracy nie miałaby czego szukać i to nawet w dobie braku pracowników ( która to doba zdaje się długo nie potrwa, w mieście Odzi, przynajmniej i dla tych mniej wykwalifikowanych ). Jedno co dobre że lud pińcetplus cóś jakby wyczuł że El Dorado się kończy, kochane podwyżki wyraźnie robią pozytywnie na tzw. rozsądek. Opowieściami o dumie narodowej miski się nie wypełni a pińćet to teraz w rachunki wchodzi aż niemiło. Dobra, koniec tego bo się jadem własnym zaplwam!
Mła chyba popełni na osłodę życia Linzertorte. Jako posiadaczka sporej ilości starszych ciotek zdanych na naszą tzw. służbę zdrowia, mła ma prawo do osłody życia. Mła wie że jej kręgosłup się z tym nie zgadza i nawet usiłuje gniewnie tupać kręgiem ale mła po prostu czuje że musi i że nie ma że nie ma. A poza tym jest paskudnie i deszczowo, koty tylko czekają żebym położyła nową warstwę farby na mebelku ( zabawa w ślady, druga z ulubionych zabaw Sztaflika i Mrutiego zaraz po katowaniu Burczysława ) a pieczenie ciasta załatwia dwie rzeczy. Po pierwsze to w kuchni jest rozleniwiająco ciepło a po drugie to po domu niesie się zapach ( i nie jest to zapach perfum " Coco" które Mamelon nabyła w ramach powalania siebie i otoczenia czymś co jest skondensowanym do bólu odpowiednikiem "Być Może" - Mami znów dała się nabrać sklepu internetowemu, a mówiłam coby poczekała z nabywaniem pachnideł na włoskie wakacje bo i taniej i oryginalnie ). Ciepło koty uśpi i mła będzie mogła w spokoju poczytać książkę, co jej się słusznie należy. Amen.
P.S. Mikołaj w tym roku bardzo dziwny, kazał spadać mła po dotację a nie się naprzykrzać roszczeniami. Sławencjusz za to normalny, doniósł był że "niemnieckie ciemiehrniki" zakupione dwa lata temu zaczynają kwitnienie. Jak przestanie dżdżyć to mła pójdzie sprawdzić jak się jej ciemierniki sprawują w Alcatrazie.