Quantcast
Channel: Blog w zasadzie ogrodowy
Viewing all articles
Browse latest Browse all 1476

Scorsese rocznik 1942, dobrze napowietrzony i należycie rozlany

$
0
0

Mła była  w  kinie   i  była  to  wyprawa  udana. Scorsese  w  najwyższej formie.  Film  o  tym  jak  działa  zegarek i  o  tym  że  czas  jest bezlitosnym  cynglem, który  nie  zważa  na  pozycję  i  tzw.  osiągnięcia.  Przyznam  że  trochę  się  bałam  tego  seansu  pomna tego  co przytrafiło  się Coppoli  w trzeciej  części  opowieści  o  rodzinie  Corleone.  W  tamtym  wypadku  reżyser  też dojrzał  do  zakończenia  opowieści o w  gruncie  rzeczy  dysfunkcyjnej  rodzinie  (  choć  przeca  już  w pierwszej  części trylogii  wali  po ślepiach że nawet  najbardziej  kochająca  się  rodzina  potrafi  zrobić  się  opresyjna  do  bólu a  tzw. pozytywne emocje kierujące postępowaniem bohaterów  filmu kończą  się wciągnięciem  ich na  stałe w  system  z  którym  nie  wszyscy  z  nich  chcieli  mieć  cóś  wspólnego ) ale  jakby forma  mu  nie  dopisała  albo  co i  nagle  zrobiło  się  z  lekka  dydaktycznie.  W  przypadku  Scorsese  jest  inaczej,  co  prawda  od  razu  staje  się  jasne że to  jest  trzecia  część  opowieści  (  po  "Goodfellows"  i  "Casino" ) o tym  jak  gangsterzy  budowali  Amerykę ale każda  z  tych  opowieści  jest pokazana  z  perspektywy osoby  będącej  w innym  wieku  i  każda  odkrywa  przed  nami  inne  spojrzenie  na  mechanizm  funkcjonowania świata  (  nie  tylko  przestępczego ).  Nie  zgadzam  się  z  recenzentem   "GW"że  to  odgrzewane   kotlety, to  raczej  ta  sama  rzecz  w  zupełnie  innym oświetleniu.   W  "Goodfellows" wraz  z  dojrzewaniem facet  odkrywał  że  za  blichtrem "chłopców  z  miasta"  kryje  się  zwyczajna   walka  szczurów,  podobna  do  tej  w  korporacjach,  z  tą  różnicą tylko   że dymisja pracownika często  bywa  ostateczna. W "Casino"  główny bohater już  wie  że  pracuje  w szczurzym światku  ale   wierzy  że  dzięki  pozorom  legalności  tworzy  coś  trwałego, nawet  decyduje  się  na  założenie  rodziny. Rzecz  jasna trwała  jest  tylko  chciwość a  formy  pozyskiwania  kasy  się  zmieniają.   Kiedy  człowiek  przestaje  być  potrzebny musi  odejść,  jak  jest  na  tyle  rozsądny że  nie ma  wygórowanych  oczekiwań  to  dożywa  spokojnej  starości na  Florydzie, gdzie  może  do  woli  zastanawiać  się  co  tak  naprawdę  zniszczyło   jego  rodzinę  i  co poszło z ptokami  pierwsze -  rodzinka  czy  pracowe układy.  W  "Irischman"  starzec  będący  mafijnym  trybikiem, któremu  zdawało  się że  miał  wpływ  na  historię przez  duże  H. uświadamia  sobie  że jego życie  w  gruncie  rzeczy  nie  miało  wielkiego  znaczenia.  Z lekkim  zdziwkiem  odkrywa  że   za  wielkiego  znaczenia  nie miały też  istnienia jego  szefów  o  znanych  nazwiskach, ot,   wszyscy  stają  się  anonimowymi  staruszkami  którym  szczęściem  wydaje  się popijanie  dobrych  soczków. Już  nie  tylko ludzkie działanie  niczego trwałego  nie  tworzy,  bohaterowie  sami  rozsypują  się  przeżywając  swoją  epokę. Można  by    pokusić  się  o  twierdzenie że  to  film o nieszczęśliwej starości  gangstera  który  czekał na  śmierć we  własnym  wyrku i którego   mijający  czas  zmusił  do  konfrontacji  z własnym biologicznym  bytem  niczym  nie  różniącym  się  od  innych bytów, będących w takiej  sytuacji. No  a  jednak  nie  jest  to  kino  starcze,   Po prostu  jest  to   film  zrobiony  przez  człowieka  w  pewnym  wieku, który  nabył   wiedzy  związanej  z  doświadczeniem. Coś  jak   "Dreams"  Akira  Kurosawy,  do  stworzenia którego  potrzebna  była  perspektywa prawie  całego życia.  Inne  filmy  robią  młodzi  reżyserzy  a  inni  starsi, którym  udaje  się  dojrzewać  jak  winu  a  nie  tetryczeć.

Nie ma   w  tym  filmie    nostalgii,  różnych  takich smutkowatych  "Wybrańcy  bogów  umierają młodo" i żalów   o to  jak  to źle  przeżyć  swój  własny  czas. Jak  wspomniałam to  opowieść  o tym  jak  działa  zegarek a jak  wiadomo  w  mechanizmie trybiki  się wycierają.  Jedne  prędzej, drugie  wolniej  ale  zegarek  nadal  działa.  I  będzie  działał  bo  od  czego  zegarmistrz.  A  trybiki  pokryje  niepamięć, choć one  przekonane  o  swojej  niezbędności. Jest  to też  opowieść  o ludziach  niedostosowanych  do  systemu,   zgrzytających  i  wprowadzających  chaos  w  ustalonym  porządku.  Mimo że  zdarza  im  się  często że "wypadają z  wyścigu  przed metą" to to  co zgrzyta  w  trybikach  zegarka  w  czasie  w  którym żyją,  przy  następnej  wymianie  trybików  na  nowo  ustawia pracę  zegarka.  Ich  też  pokrywa  niepamięć  ale to  co  robili w  życiu  okazuje  się  bardziej  istotne.  Szalony  włoski  mafiozo  który  trzymał  nie  tylko  ze  swoimi,  prezydent   który  nie  był  rycerzem  w  lśniącej  zbroi  ale  pokusił  się o  to  by postawić  się   sponsorom  swojej kampanii, człowiek  który  stworzył  najsilniejszy  związek  zawodowy  w historii  USA  ale  określił granicę dla   działań mafii. Za  duże  ego, za  silna  chęć  wyrwania  się  z  układu i  bum.   Jednak zmiana wzięła  i  zaistniała ( spoiler -  na  mła zrobiła  wrażenie  scena z kolorową pielęgniarką mówiącą  z  latynoskim  akcentem, która  co  prawda  nie ma  pojęcia   kim  był  Hoffa  ale żyje  w kraju  do  którego  wstęp  dały jej  długofalowe  skutki   polityki  zabitego  prezydenta, zapewne pracuje  na  legalu zarabiając  powyżej  minimalnej i  dla  której  słowo  przestępca z organizacji  raczej  nie oznacza tylko  kogoś  pochodzącego z  Włoch ).

Amerykanom  ten  film   będzie  oglądało  się  łatwiej  niż  Europejczykom,  jest  w  nim  kawał   historii Stanów pokazanej   nie od  strony  podręczników    szkolnych.   My  mamy  problem   z  podręcznikową  wersją  ich   historii, o  tej wersji która jest  usiana  mnóstwem  bardzo  niewygodnych  faktów  w  ogóle   nie ma powszechnej  wiedzy.  Mła  zawsze śmieszy  kiedy  mówi  się czy  pisze o większej  niż  europejska transparentności systemu  politycznego  USA,  zaraz  widzi  te  dwie  komisje  rządowe  które  doszły  do  zupełnie  innych  wniosków  na  temat  tego  kto  ubił im prezydenta i  ciszę  jaka  zapadła  kiedy  zorientowano  się  że  tzw. gówno  w  wentylatorze opryska  wszystkich bez  wyjątku.   Jeszcze  jedna  uwaga -  film  jest  długi  jak  opera  Wagnera (  stąd  litografia Aubrey Beardsley'a  "Wagneryci brytyjscy w  1890  roku" )  trza się  wygodnie  usadzić.

P.S. Aktorstwo  na  najwyższym  poziomie,  na  mła  szczególne  wrażenie  wywarł   Joe  Pesci  w  roli  Russela  Bufalino.

Viewing all articles
Browse latest Browse all 1476

Trending Articles


TRX Antek AVT - 2310 ver 2,0


Автовишка HAULOTTE HA 16 SPX


POTANIACZ


Zrób Sam - rocznik 1985 [PDF] [PL]


Maxgear opinie


BMW E61 2.5d błąd 43E2 - klapa gasząca a DPF


Eveline ➤ Matowe pomadki Velvet Matt Lipstick 500, 506, 5007


Auta / Cars (2006) PLDUB.BRRip.480p.XviD.AC3-LTN / DUBBING PL


Peugeot 508 problem z elektroniką


AŚ Jelenia Góra



<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>