Egipski wpis wisi nade mną a ja jakaś taka rozlazła, niby upały minęły ale mła cóś się od tego nie polepszyło. Pogoda zjazdowa albo cóś w powietrzu bo powieki mła opadajo w połowie dnia jakby drzemka była czymś niezbędnym ( mła walczy z tym drzemkowaniem ale raz że ciężko jej idzie, a dwa to nie jest do końca przekonana czy robi dobrze bo zdarzył się jej helikopter i mła sobie pomyślała że może jej organizm chce jej cóś powiedzieć tylko nie śmie i tak tego helikoptera próbnie wypuścił ). Mła czuje lata na karku a Małgoś - Sąsiadka nadal pokrzepiająco ćwierka że "Dalej to będzie coraz gorzej!". Resztką sił mła wysłała paczki, których się troszki nazbierało i teraz zrobi sobie wolne od wszystkiego. Politycznie się nie uświadomi bo się jej spokój należy a poza tym mało co i mało kto ma szansę przebić występ pewnej radnej która uznała że rozprowadzana w stolicy okazjonalna wlepka ze znakiem Polski Walczącej i podpisem że Polska walczy z faszyzmem jest skierowana przez totalnych przeciwko rzundzącym. Mła czuła że przepona jej pęknie - ten śmiech naprawdę bolał. No ale nie co dzień jest szansa na takie perełki ( choć polityczni wszelkich opcji starajo się jako mogo ) i mła będzie sobie oszczędzać zwykłych wzruszeń jakie nią targają przy tzw. złodziejskich nowinkach. Mła się musi odstresować a kłótliwość narodowa spotęgowana przez nadchodzące wybory cóś temu nie sprzyja. Ostatnio mła słuchała nieco muzyki z lat osiemdziesiątych XX wieku, czyli z czasu kiedy była piękna i młoda ( teraz jest tylko piękna ) i nawet taki przebój sobie przypomniała, który swego czasu lubiła nucić, ostro fałszując - to się nazywało "Town Called Malice". Tak jakby o nas było, niby stara New Wave a proszę jakie aktualne.
Koty będo się odstresowywać razem z mła, Felicjan, Szpagetka i Sztaflik zgłosiły akces do zalegania, znaczy bez przywabiania kręcą się w okolicach wyrka, jedynie Okularia przedkłada towarzystwo Epuzera nad przebywanie z "mamusią" ( wiadomo, kudy tam mła do błysku Epuzerowych ślepiów, że o innych walorach nie wspomnę ). Mam nadzieję że zaleganie wspólne odbędzie się bez ekscesów, mimo tego że Felicjan zionie miłością do świata jak co niektórzy funkcjonariusze najpowszechniejszego wyznania w naszej Cebulandii ( uwielbiam jak faceci w sukienkach, w koronkowych narzutkach i takich fikuśnych kapelusikach ćwierkajo że samiec to musi spodzień nosić - wiem, jestem złośliwa ale poziom hipokryzji niektórych funkcyjnych wnerwia a to nie pozwala mła się należycie odstresować ). Na miłosne zionięcie Felicjana przygotowała ja sobie przy wyrku rękawice kuchenne, jakby Felicjan zaczął mocno emanować miłością to go spacyfikuje i będzie sobie zalegał w swojej bazie pod forsycją. Czarnule są grzeczne, nawet specjalnie się ostatnio nie leją. Myślę że zawiązały pakt przeciw Felkowi bo podczas jego ostatnich pretensji o miejsce na wyrku dały mu odpór wspólnymi siłami ( co tak go rozwścieczyło że musiałam interweniować ). Teraz patrzę na niego jak spokojnie podsypia przy klawiaturze, no anioł nie kot. Słodka niewinność, nikt nieznający go bliżej nie uwierzyłby że to bydlak z piekła rodem i w dodatku niewdzięczny. Tak, tak, w domu to do Małgoś - Sąsiadki umizganie się odchodzi, z ciotką Elką i Cio Mary jest to samo, ale kiedy spotyka je na Podwórku to udaje że ich nie zna. No jakieś obce baby się czepiają Jego Przebiegłości Władcy Podwórka. Łazi na sztywnych łapach i zapada na głuchotę, wybiórczą rzecz jasna bo trzaśnięcie drzwi lodówki słyszy. Tyż mam stosowną pioseneczkę "Mistaken For Strangers" , nieco późniejszą ale w klimacie indie rock ( no prawie jak New Wave, he, he, he ).
Podczas zalegania mła będzie sobie poczytywać i nawet może coś obejrzy z neta. Tylko takiego żeby zwojów jej nie przegrzało. Może jakieś stare filmidła w myśl zasady inżyniera Mamonia - "Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu. No… To… Poprzez… No reminiscencję." Mła ma parę pozycji do których chętnie by wróciła: w cyklu zrozumieć brexit obejrzałaby sobie "Brassed Off', taki film sprzed niemal ćwierć wieku w którym grał Pete Postlethwaite, jeden z moich ulubionych brytyjskich aktorów, następnie "Billy Elliot" bo ten film mła zawsze dobrze robi na jestestwo i "The Full Monty", dla rozebranych facetów rzecz jasna, he, he, he. Może obejrzę sobie też "Le Grand Bleu", to jest jeden z tych filmów do których lubię wracać bo odkrywam w nich cóś nowego, czasem nawet zaskakującego. Mój boszsz... to starocie ale ani padaczki od szybko zmieniających się marvelowych ujęć nie dostanę, ani nie będę się zastanawiała o co kaman i jaką to grę tym razem przeniesiono na ekran. Taka rozrywka dla pani starszej. A niedługo wybiorę się do kina na nowy film Tarantino, jak podreperuję trochę stan organizmu i budżet. Na zakończenie wpisu możecie sobie posłuchać prawdziwe antycznej muzyczki - "Life Is Strange". Piosneczka też z tych które da się podpiąć pod każde czasy. Obrazków dziś nie ma bo macie muzyczkę.
Koty będo się odstresowywać razem z mła, Felicjan, Szpagetka i Sztaflik zgłosiły akces do zalegania, znaczy bez przywabiania kręcą się w okolicach wyrka, jedynie Okularia przedkłada towarzystwo Epuzera nad przebywanie z "mamusią" ( wiadomo, kudy tam mła do błysku Epuzerowych ślepiów, że o innych walorach nie wspomnę ). Mam nadzieję że zaleganie wspólne odbędzie się bez ekscesów, mimo tego że Felicjan zionie miłością do świata jak co niektórzy funkcjonariusze najpowszechniejszego wyznania w naszej Cebulandii ( uwielbiam jak faceci w sukienkach, w koronkowych narzutkach i takich fikuśnych kapelusikach ćwierkajo że samiec to musi spodzień nosić - wiem, jestem złośliwa ale poziom hipokryzji niektórych funkcyjnych wnerwia a to nie pozwala mła się należycie odstresować ). Na miłosne zionięcie Felicjana przygotowała ja sobie przy wyrku rękawice kuchenne, jakby Felicjan zaczął mocno emanować miłością to go spacyfikuje i będzie sobie zalegał w swojej bazie pod forsycją. Czarnule są grzeczne, nawet specjalnie się ostatnio nie leją. Myślę że zawiązały pakt przeciw Felkowi bo podczas jego ostatnich pretensji o miejsce na wyrku dały mu odpór wspólnymi siłami ( co tak go rozwścieczyło że musiałam interweniować ). Teraz patrzę na niego jak spokojnie podsypia przy klawiaturze, no anioł nie kot. Słodka niewinność, nikt nieznający go bliżej nie uwierzyłby że to bydlak z piekła rodem i w dodatku niewdzięczny. Tak, tak, w domu to do Małgoś - Sąsiadki umizganie się odchodzi, z ciotką Elką i Cio Mary jest to samo, ale kiedy spotyka je na Podwórku to udaje że ich nie zna. No jakieś obce baby się czepiają Jego Przebiegłości Władcy Podwórka. Łazi na sztywnych łapach i zapada na głuchotę, wybiórczą rzecz jasna bo trzaśnięcie drzwi lodówki słyszy. Tyż mam stosowną pioseneczkę "Mistaken For Strangers" , nieco późniejszą ale w klimacie indie rock ( no prawie jak New Wave, he, he, he ).
Podczas zalegania mła będzie sobie poczytywać i nawet może coś obejrzy z neta. Tylko takiego żeby zwojów jej nie przegrzało. Może jakieś stare filmidła w myśl zasady inżyniera Mamonia - "Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu. No… To… Poprzez… No reminiscencję." Mła ma parę pozycji do których chętnie by wróciła: w cyklu zrozumieć brexit obejrzałaby sobie "Brassed Off', taki film sprzed niemal ćwierć wieku w którym grał Pete Postlethwaite, jeden z moich ulubionych brytyjskich aktorów, następnie "Billy Elliot" bo ten film mła zawsze dobrze robi na jestestwo i "The Full Monty", dla rozebranych facetów rzecz jasna, he, he, he. Może obejrzę sobie też "Le Grand Bleu", to jest jeden z tych filmów do których lubię wracać bo odkrywam w nich cóś nowego, czasem nawet zaskakującego. Mój boszsz... to starocie ale ani padaczki od szybko zmieniających się marvelowych ujęć nie dostanę, ani nie będę się zastanawiała o co kaman i jaką to grę tym razem przeniesiono na ekran. Taka rozrywka dla pani starszej. A niedługo wybiorę się do kina na nowy film Tarantino, jak podreperuję trochę stan organizmu i budżet. Na zakończenie wpisu możecie sobie posłuchać prawdziwe antycznej muzyczki - "Life Is Strange". Piosneczka też z tych które da się podpiąć pod każde czasy. Obrazków dziś nie ma bo macie muzyczkę.