Byłyśmy z Mamim na Black Fridayu i stwierdziłyśmy że nigdy więcej. Panie starsze i tłum dziki, taki z podejrzanym błyskiem w ślepiach, rękoma co to ze trzy metry mają każda z osobna, mózgami wielkości orzeszka laskowego. Never! Żadnego redyku i innych imprez pasterskich z nami w roli starszych a jednak wciąż głupawych owiec. Nie dla nas rozkosze obniżonych cen, zresztą to obniżenie cen to takie szczerzepolskie raczej a nie hamerykańskie, transakcji stulecia nie dokonałyśmy. Mamelon zakupiła przecenione sweterki dla się i Sławencjusza ( jak na ubabranko dla samca cóś mało ten sweterek Sławencjusza przecenili ) a mła nie załapała się na przecenę spodni ( bo złośliwie nich nie przecenili ) i kupiła je drogawo ale przynajmniej pasująco. Z tego wszystkiego mła zrobiła się lekko zła i za ostatnie pieniądze Mamelona ( swoje ostatnie wydała na ten cud krawiectwa ) mła zakupiła była bombki. Mamelon zgrzytała zębami ze względu na : bandyckie zabranie jej kasy, kolejkę jak za starej, niedobrej komuny, mój gust bombkowy rozmijający się o lata świetlne z tym co Mamelon uważa za bombkową doskonałość. Pod pozorem ratowania Sławencjusza od padnięcia z głodu czym prędzej uciekła z bombkowego sklepiku zostawiając mła obwieszoną towarem jak jaka chujinka.
Oczywiście będę jej wypominać tę ewakuację ze trzy lata albo i dłużej. Po prawdzie jednak to się jej nie dziwię, sama miałam moment słabości który mnie naszedł po półgodzinie kolejkowania. Jednakże wytrzymałam, bombki są a Mamelon roztacza upiorne wizje dotyczące chujineczki ubabranej przez mła. Moim zdaniem przesadza, wszak nie zakupiłam takiego cudu jak pseudo meksykańska czaszeczka lśniąca srebrnym brokatem ( jeszcze gustowna bombka pod tytułem broń półautomatyczna i mamy dżefko w stylu narcos ) ani św. Mikołaja który z facjaty wyglądał na faceta baaardzo specjalnej troski, ani elfów z plastiku cudnie fosforyzujących w ciemności. Zaprawdę powiadam Wam mogło być gorzej jeśli chodzi o wybór bombeczek, mła nie zaspokoiła swoich najbardziej zwyrodniałych pragnień, zatrzymała się tak w pół drogi - gdzieś w okolicach "małego pokoju" jej dzieciństwa. W tym roku chujinka będzie infantylna a przede wszystkim to w ogóle będzie. Po wielu latach kiedy jej nie było. Koty już są szkolone na okoliczność. Dzisiejszy wpis ozdabiają ilustrację Sir Johna Tenniela do opowieści o koszmarkach pod tytułem "Alicja Po Drugiej Stronie Lustra". Owce, sklepy, niespodziewane ucieczki - taaa, wszystko tu jest. Wylazło z głębokiej podświadomości przeczuciem rozkoszy kapitalizmu czyli wielkich wyprzedaży.
Oczywiście będę jej wypominać tę ewakuację ze trzy lata albo i dłużej. Po prawdzie jednak to się jej nie dziwię, sama miałam moment słabości który mnie naszedł po półgodzinie kolejkowania. Jednakże wytrzymałam, bombki są a Mamelon roztacza upiorne wizje dotyczące chujineczki ubabranej przez mła. Moim zdaniem przesadza, wszak nie zakupiłam takiego cudu jak pseudo meksykańska czaszeczka lśniąca srebrnym brokatem ( jeszcze gustowna bombka pod tytułem broń półautomatyczna i mamy dżefko w stylu narcos ) ani św. Mikołaja który z facjaty wyglądał na faceta baaardzo specjalnej troski, ani elfów z plastiku cudnie fosforyzujących w ciemności. Zaprawdę powiadam Wam mogło być gorzej jeśli chodzi o wybór bombeczek, mła nie zaspokoiła swoich najbardziej zwyrodniałych pragnień, zatrzymała się tak w pół drogi - gdzieś w okolicach "małego pokoju" jej dzieciństwa. W tym roku chujinka będzie infantylna a przede wszystkim to w ogóle będzie. Po wielu latach kiedy jej nie było. Koty już są szkolone na okoliczność. Dzisiejszy wpis ozdabiają ilustrację Sir Johna Tenniela do opowieści o koszmarkach pod tytułem "Alicja Po Drugiej Stronie Lustra". Owce, sklepy, niespodziewane ucieczki - taaa, wszystko tu jest. Wylazło z głębokiej podświadomości przeczuciem rozkoszy kapitalizmu czyli wielkich wyprzedaży.