No i nastał nam ten czas kiedy za oknem jest już tylko brzydkość późnojesienna, brudnawa i zimna a domowe pielesze kuszą ciepełkiem, kotem gotowym do popieszczeń i dyskretnym migotaniem monitora. Nic tylko nosa z domu nie wyściubiać i gawrę na ostrzejszą zimę szykować. Mła jeszcze się grzebie w jesiennych tematach pod tytułem pigwa w przetworach czy dosuszanie gruszeczków ( bo mła cóś wolno w tym roku idą różne robótki, nie tylko te ogrodowe - mła się znaczy posunęła ) ale powolutku do mła dociera że zaraz grudzień i właściwie będzie po jesieni. Grudzień bowiem ma to do siebie że upływa pod znakiem świąt, nawet dla tych ciężko niewierzących. Tak to już jest że w trzeciej dekadzie owego miesiąca czas zwalnia i dzieją się zdziwności. Ludzie szaleją jak Muminki przed Straszną Wigilia, najsampierw sprzątają wyczynowo, potem się obżerają tymi a nie innymi potrawami do rozpuku, w dni pokoju kłócą się zapamiętale z rodziną a czas obchodów zimowych świąt wieńczą użynając się na imprezie sylwestrowej na której występują obficie posypani brokatem albo świecą w inszy sposób. Grudzień to już prawdziwa zima choć kalendarz spokrewniony z ciałami niebieskimi temu zaprzecza, zatem to ostatnie już chwile kiedy można cieszyć się jesienią. Tak, tak cieszyć - wprawdzie pogoda dodupna za to jednak prawdziwie listopadowa. To jest pewna wartość w czasach gdy wiosna udaje lato a przedwiośnie jakoś tak zanika.
Co robić w listopadowe wieczory? Przede wszystkim przywabiać koty, bez kota żadne listopadzenie nie ma sensu. Mruczenie listopadowe i promieniowanie ciepełkiem jest jedyne w swoim rodzaju, chyba w żadnej inszej porze roku tak ich człowiek nie potrzebuje jak właśnie na przełomie jesieni i zimy. Oczywiście koty zdają sobie świetnie sprawę że są dobrem deficytowym i skąpo rozdzielają łaski. No ale zawsze można kocyk ciepły ustawić na odpowiednią temperaturę i towarzystwo przylezie. Ich ciepełko jest inszego rodzaju niż to elektryczne i szczerze pisząc to grzanie kocyka uważam tylko za przywabiacz grzania właściwego. Mła nie jest niestety na tyle atrakcyjna dla kotów żeby raczyły darzyć ją grzaniem bez przywabiania kocykiem, tak samo jak miska nie jest atrakcyjna bez wypełniającego ją kociego chlania. Taka jest istota rzeczy i nie ma co z nią walczyć - kot stworzenie widocznie interesowne, nawet się nie sili na ukrywanie pobudek ( siły to trza oszczędzać na straszenie myszek a nie na jakieś głupoty ). Po przywabieniu kotów można zalec z lekturą lub też uzupełnić braki filmowe. Mła ostatnio oglądała film Coenów "The Ballad of Buster Scruggs". Nawet te mniej udane filmy Coenów są dobre a co do tego to wcale nie jestem przekonana ( wbrew opiniom krytyków ) że jest to jedno z ich dzieł niespełniających oczekiwań. Rzecz jasna chłopaki bawią się konwencjami bo film składa się z paru historyjek i każdą można opowiedzieć w inny sposób ale braterski pazur widoczny w każdej z nich, po mojemu nawet bardzo widoczny a mła nie przeszkadza różnorodność bo mła widzi jednak pewną spójność. Myślę że ten film jest jak wino, czas mu się przysłuży i hym...krytycy dojrzeją. Mła oblookała też film "UFO" który o dziwo, nie był opowieścią o latających talerzach, porwaniach i tajemniczych eksperymentach a całkiem sprawnie zrobionym filmem o obsesji, cenie jaką się za nią płaci, o postrzeganiu rzeczywistości i o tym jak może wyglądać kontakt i dlaczego nie będzie to kontakt masowy. Fajne kino, w przeciwieństwie do wielu filmów gatunku nie jest taką bajką przy której dziesięciolatki się ślinią z rozkoszy. Jedyny obraz talerzyka co to fruwa jest widoczny przez jakieś dwie sekundy w odbiciu na samochodowej szybie. Jak kto nie lubi gatunku to niech go tytuł nie odstrasza.
Oblookuję też od czasu do czasu nasz najnowszy serial polityczny ale jak dla mnie to on mało wciągający bo fabuła jest zbyt oczywista - politycy kradną. Zaskakujące byłoby gdyby nie kradli!
Sposób zaciemniania też nie dziwi bo do dawna jestem świadoma że "Łap złodzieja!" najgłośniej woła sam złodziej, coby podejrzenia od się oddalić. Skala przekrętów i wyprowadzanej mamony była do przewidzenia po tylu latach "chudych", kiedy to dostępu do korytka nie było. Polityka prorodzinna czyli nepotyzm to tyż norma u politycznych nie wywołująca u mnie okrzyków zdumienia. Jedyne co mnie dziwi to fakt że ktoś się dał nabrać na bożo - ojczyźniane gadki i uwierzył w prawość i sprawiedliwość w politycznym wydaniu. Jak na razie to się rozwija wszystko zgodnie ze sprawdzonymi wcześniej scenariuszami - "Pokażcie im jak się robi naprawdę politykę to się porzygają z obrzydzenia!". Śledzę ale bez specjalnych artystycznych oczekiwań, bo ta władza i tak się kiedyś skończy ( tzn. sondaże coraz bardziej przypominają wizytę u wróżki Heleny, więc wróżę z czego inszego ) a jak mła czuje w lewej pięcie że scenariusz robi się zbyt przewidywalny to uważa poświęcanie czasu na polityczną telenowelę za jego stratę. Tak szczerze pisząc mła w tym wypadku boli tylko to że czujący pismo nosem obecni władcy Cebulandii w obliczu rysującej się czarno przyszłości dopiero zaczną zasysać!
Ogrodowo to w tej fazie listopada mła może jedynie gdybać. No więc gdyby tak - gdyby dosadzić jeszcze więcej drzew. Mła jakoś tak ciągle drzewnie nie usatysfakcjonowana, pewnie dlatego zw w mieście Odzi w ramach przygotowań do Zielonego Expo wycinka trwa w najgorsze ( bo na pewno nie w najlepsze ). Ot i tyle tych listopadowych radości.
Dzisiejsze ilustracje to takie obabrazki ze zbiorku smutkowe bajeczki, niestety nie bardzo wiem kto jest autorem czy autorką poszczególnych prac. Niby są podpisane i ze względu na formę mła podejrzewa że to jest jedna autorka czy jeden autor ale mła jest tak ślepa że nie była w stanie odczytać nazwiska , czego to mła bardzo żałuje ( znaczy jak któś cóś wie ,niech da znać to będziem rozsławiać ). Kimkolwiek jest ten któś kto takie cudeńka narysował są to chwała jej lub mu za prace tak pasujące do listopadowych klimatów.
P.S. Wilczyca wyśledziła to czego ja po samych obrazkach umieszczonych w pliku smutkowe bajeczki dawno, dawno temu nie zrobiłam - Kelly Louise Judd te obabrazki nam sprawiła. Chwała jej!
Co robić w listopadowe wieczory? Przede wszystkim przywabiać koty, bez kota żadne listopadzenie nie ma sensu. Mruczenie listopadowe i promieniowanie ciepełkiem jest jedyne w swoim rodzaju, chyba w żadnej inszej porze roku tak ich człowiek nie potrzebuje jak właśnie na przełomie jesieni i zimy. Oczywiście koty zdają sobie świetnie sprawę że są dobrem deficytowym i skąpo rozdzielają łaski. No ale zawsze można kocyk ciepły ustawić na odpowiednią temperaturę i towarzystwo przylezie. Ich ciepełko jest inszego rodzaju niż to elektryczne i szczerze pisząc to grzanie kocyka uważam tylko za przywabiacz grzania właściwego. Mła nie jest niestety na tyle atrakcyjna dla kotów żeby raczyły darzyć ją grzaniem bez przywabiania kocykiem, tak samo jak miska nie jest atrakcyjna bez wypełniającego ją kociego chlania. Taka jest istota rzeczy i nie ma co z nią walczyć - kot stworzenie widocznie interesowne, nawet się nie sili na ukrywanie pobudek ( siły to trza oszczędzać na straszenie myszek a nie na jakieś głupoty ). Po przywabieniu kotów można zalec z lekturą lub też uzupełnić braki filmowe. Mła ostatnio oglądała film Coenów "The Ballad of Buster Scruggs". Nawet te mniej udane filmy Coenów są dobre a co do tego to wcale nie jestem przekonana ( wbrew opiniom krytyków ) że jest to jedno z ich dzieł niespełniających oczekiwań. Rzecz jasna chłopaki bawią się konwencjami bo film składa się z paru historyjek i każdą można opowiedzieć w inny sposób ale braterski pazur widoczny w każdej z nich, po mojemu nawet bardzo widoczny a mła nie przeszkadza różnorodność bo mła widzi jednak pewną spójność. Myślę że ten film jest jak wino, czas mu się przysłuży i hym...krytycy dojrzeją. Mła oblookała też film "UFO" który o dziwo, nie był opowieścią o latających talerzach, porwaniach i tajemniczych eksperymentach a całkiem sprawnie zrobionym filmem o obsesji, cenie jaką się za nią płaci, o postrzeganiu rzeczywistości i o tym jak może wyglądać kontakt i dlaczego nie będzie to kontakt masowy. Fajne kino, w przeciwieństwie do wielu filmów gatunku nie jest taką bajką przy której dziesięciolatki się ślinią z rozkoszy. Jedyny obraz talerzyka co to fruwa jest widoczny przez jakieś dwie sekundy w odbiciu na samochodowej szybie. Jak kto nie lubi gatunku to niech go tytuł nie odstrasza.
Oblookuję też od czasu do czasu nasz najnowszy serial polityczny ale jak dla mnie to on mało wciągający bo fabuła jest zbyt oczywista - politycy kradną. Zaskakujące byłoby gdyby nie kradli!
Sposób zaciemniania też nie dziwi bo do dawna jestem świadoma że "Łap złodzieja!" najgłośniej woła sam złodziej, coby podejrzenia od się oddalić. Skala przekrętów i wyprowadzanej mamony była do przewidzenia po tylu latach "chudych", kiedy to dostępu do korytka nie było. Polityka prorodzinna czyli nepotyzm to tyż norma u politycznych nie wywołująca u mnie okrzyków zdumienia. Jedyne co mnie dziwi to fakt że ktoś się dał nabrać na bożo - ojczyźniane gadki i uwierzył w prawość i sprawiedliwość w politycznym wydaniu. Jak na razie to się rozwija wszystko zgodnie ze sprawdzonymi wcześniej scenariuszami - "Pokażcie im jak się robi naprawdę politykę to się porzygają z obrzydzenia!". Śledzę ale bez specjalnych artystycznych oczekiwań, bo ta władza i tak się kiedyś skończy ( tzn. sondaże coraz bardziej przypominają wizytę u wróżki Heleny, więc wróżę z czego inszego ) a jak mła czuje w lewej pięcie że scenariusz robi się zbyt przewidywalny to uważa poświęcanie czasu na polityczną telenowelę za jego stratę. Tak szczerze pisząc mła w tym wypadku boli tylko to że czujący pismo nosem obecni władcy Cebulandii w obliczu rysującej się czarno przyszłości dopiero zaczną zasysać!
Ogrodowo to w tej fazie listopada mła może jedynie gdybać. No więc gdyby tak - gdyby dosadzić jeszcze więcej drzew. Mła jakoś tak ciągle drzewnie nie usatysfakcjonowana, pewnie dlatego zw w mieście Odzi w ramach przygotowań do Zielonego Expo wycinka trwa w najgorsze ( bo na pewno nie w najlepsze ). Ot i tyle tych listopadowych radości.
Dzisiejsze ilustracje to takie obabrazki ze zbiorku smutkowe bajeczki, niestety nie bardzo wiem kto jest autorem czy autorką poszczególnych prac. Niby są podpisane i ze względu na formę mła podejrzewa że to jest jedna autorka czy jeden autor ale mła jest tak ślepa że nie była w stanie odczytać nazwiska , czego to mła bardzo żałuje ( znaczy jak któś cóś wie ,niech da znać to będziem rozsławiać ). Kimkolwiek jest ten któś kto takie cudeńka narysował są to chwała jej lub mu za prace tak pasujące do listopadowych klimatów.
P.S. Wilczyca wyśledziła to czego ja po samych obrazkach umieszczonych w pliku smutkowe bajeczki dawno, dawno temu nie zrobiłam - Kelly Louise Judd te obabrazki nam sprawiła. Chwała jej!