Odkąd postanowiliśmy z Alcatrazem że on zostanie ogrodem grądowym sporo roślin kwitnących późną wiosną i wczesnym latem przeniosłam na Podwórko. Tam są zdecydowanie bardziej na miejscu. Sucha - Żwirowa, okolice Różanki, rabata Podjarząbkowa, Lilakowy Zagajnik różne podwórkowe kąty, różne glebowe stanowiska z mniejszym lub większym oświetleniem - znaczy można sadzić całkiem sporo kwitnących roślin. No to sadzę, jak zwykle ekstremalnie zapełniając roślinami wszelki "gołygrunt". Po mojemu "gołygrunt" jest bardzo do mnie niepaszący i absolutnie niepolecany dla czystości kocich futer ( nie ma to jak dobrze tarzanko na "gołogruncie" a potem szybki bieg do domku na wyro albo choć krzesło ).
W tym roku pierwsze kwitnienia roślin przeniesionych do Różanki ( właściwie Różanka nie jest już Różanką tylko rabatą bylinową z krzewami różanymi ), szałwije, czyśćce, goździczki i tam insze macierzanki. Wszystko w zeszłym roku przeniesione się porozrastało i większość roślin zakwitła. Cały czas mimo niesprzyjającej aury utykam jeszcze zieloności na każdym kawałku "gołogruntu". Zawsze to lepiej kiedy pod oknem kwitną mi bodziszki a nie glistnik ( tak, jestem bodziszkomaniakiem ). Moja niby Różanka nie wygląda jeszcze tak jak powinna wyglądać ale powoli zyskuje na urodzie. Teraz zastanawiam się gdzie by tu jeszcze wcisnąć urodne przymiotno żeby zrobiło się prawdziwie rabatowo, tak w brytolskim stajlu.
Zrobiwszy troszki zakupów uzupełniających, w tym roku pożegnałam się z jedną z gipsówek ( przesadzałam z rozsadzaniem a ona biedaczka po tym przesadzeniu i podziale nie zdzierżyła tegorocznej dziwnej zimy ) i wreszcie dokupiłam kolejnego mikołajka nadmorskiego. Niestety będę musiała dokupić także mikołajki alpejskie, luty przerzedził mikołajkowo rabaty! Choruje też morinia, w sumie nie wiem dlaczego bo pogoda niby dla niej wymarzona. Hym... jak nie znajduję widocznej przyczyny to zazwyczaj podejrzewam ukryte i zdradzieckie działania mrówek. W ośmiu przypadkach na dziesięć mam rację, mrówki to bezczelne małpy, zawsze chcą zakładać domki przy najbardziej rarytetnych roślinach!
Po zacynamonowaniu i wrotyczowaniu mrówkowych squatów czeka mnie przesadzanie floksów wiechowatych na "lepsze" ( znaczy takie nie z piochami tylko z nieco lepszą, silniejszą glebą ) miejsca Suchej - Żwirowej. Operacja długo odwlekana, no nie składało się, teraz niespecjalnie łatwa do przeprowadzenia ( znaczy z całym ziemskiem oblepionym wokół bryły korzeniowej będę te floksy przenosić ). Weekend ponoć znów ma być upalny ale tym razem się zawzięłam i nie ma że nie ma ! Chyba mi przyjdzie bladym świtkiem te przesadzania urządzać. Hym... taa, "jak dobrze wstać skoro świt". Osobiście to jutrzenki blask mnie się średnio podobie, preferuję wstawanie o tzw. ludzkich porach ( w weekend to bladym świtkiem koło południa, he, he, he ) ale mus to mus.