"No i co, no i pstro i nie ma o czym gadać" - tak w skrócie można by podsumować marcowe ogrodowanie. Plany niby były ale raczej takie niedookreślone, snute ze świadomością że pogoda może je zburzyć. No i wzięła i zburzyła! Ledwie parę dni mijającego miesiąca da się podciągnąć pod określenie przedwiośnie, reszta dni to była klasyczna zima. Pełnoobjawowa że tak rzecz nazwę. Jedyne co ogrodnikowi zostało to snucie planów wiosennych, siewy na parapetach wewnętrznych i oczekiwanie na cieplejsze dni. Przycinanie konarków i gałęzi w śnieżycy i mrozie to nie jest to co tygrysy lubią najbardziej. Konarków zresztą teraz to już chyba nie ma co ruszać, niedługo gniazdowania się zaczną więc lepiej niech konarki pozostaną tam gdzie są ( tylko jeden podwórkowej robinii zwanej akacją sprawia taki problem że trza go będzie ciachnąć bez względu na porę roku, sięga gdzie nie trzeba bo w okolice przewodów ). No i to by było właściwie na tyle bo co to za ogrodowanie przeprowadzane na domowych parapetach, ersatz ino. Miejmy nadzieję że kwiecień nie będzie aż tak zimny jak zapowiadają. Oby do wiosny Kochani, oby do prawdziwej, ciepłej, pachnącej kwiatami wiosny!
Podsumowanie miesiąca ma miejsce tak wcześnie bo tygrys teraz będzie wyjechany i na pewno nic już w ogrodzie nie zrobi.